ROZDZIAŁ 7

74 20 1
                                    

Rok później

Od wyjazdu Aarona moje życie stało się bezsensowne. Wszystko jest takie do niczego. Całymi dniami siedzę w domu i oglądam głupie filmy. I pomyśleć, że kiedyś Aaron był dla mnie całym światem a dziś... dziś go nienawidzę. To śmieszne, w sumie... żałosne. Przełączałam z programu na program i jak nie było, tak i nie ma nic ciekawego. W kółko tylko Trudne sprawy, Dlaczego ja. Mam tego po dziurki w nosie, robią tam problem z niczego!
- Katherine! -moje smętne zachowanie przerwała mama- Jest już obiad -powiedziała będąc w progu salonu - Zrobiłam twoje ulubione gołąbki.
- Dziękuję -uśmiechnęłam się lekko - Ale... nie jestem głodna.
- Kath... nie możesz tak robić! Powoli robi się to męczące.-Patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. 

Wiedziałam, że się o mnie martwi. Ostatnio bardzo się zbliżyłyśmy. Mama bardzo chce mi pomóc, ale... to nie jest takie proste. Nie chce, aby było jej przykro dlatego czasem udaje, że sobie radze. 

- Yyy... mówisz, że gołąbki to idę.-uśmiechnęłam się i poszłyśmy. Nie chciałam robić jej przykrości.

Po obiedzie postanowiłam, że wyjdę z domu. Koniec z tym wszystkim, muszę stanąć na nogi mimo, że wcale nie mam ochoty. Otworzyłam szafę, chcąc znaleźć coś do ubrania. Spostrzegłam, że mam straszny bałagan i muszę tu posprzątać. Wygrzebałam spodenki z wysokim stanem i czarny top. Pospiesznie się ubrałam i poszłam do łazienki chcąc się umalować. Gdy zrobiłam te czynności, wybiegłam z domu informując o tym mamę, że wychodzę. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 16:03. Nie wiedziałam gdzie iść. Odkąd byłam z Aaronem wszędzie chodziliśmy razem, mieliśmy wspólnych przyjaciół i znajomych. A teraz... teraz to wszystko się skończyło. Nie chce się z nimi spotykać, oni ze mną pewnie też. Wiem, że będą chcieli wiedzieć dlaczego nie jesteśmy razem a ja nie chce o tym mówić. Lubili mnie tylko ze względu na Aarona, jego chyba wszyscy lubili. Dlatego nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół a teraz nie mam nawet komu się wyżalić. Szłam jakąś nie do końca znaną mi uliczką, aż usłyszałam jak ktoś woła w moim kierunku. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam dwie dziewczyny. Siedziały na schodkach jakiejś kamienicy. Raczej nie wyglądały na grzeczne dziewczynki. Paliły papierosa, dym był wyczuwalny aż u mnie.
- Zgubiłaś się? -zapytała jedna z nich.
- Yyy n...nie -zająkałam się, ich ton nie należał do miłych a ja nie szukałam kłopotów.
- To co tu robisz? Rzadko widujemy tutaj takie laski jak ty- powiedziała druga, wydawała się być milsza, przynajmniej tak mi się wydawało.

Patrzyłam chwile na nie i zrozumiałam, że nie muszę się się ich bać. 

- Czyli jakie laski? Nie rozumiem- zapytałam odważnie, w końcu nie mam nic do stracenia.
- Po prostu nie wyglądasz jakbyś była stąd. Może się mylę? - odparła dziewczyna o czarnych jak smoła włosach. 
- Nie, nie jestem stąd. Tak sobie spaceruje z nudów - odpowiedziałam nie chcąc pokazać tego, że gubię się we własnym życiu. Bo jak niby mogę to nazwać.
- W takim razie powinnaś uważać, nigdy nie wiadomo na kogo się tu trafi. Tutaj to co niektórzy to idioci- zaśmiały się jakby miały kogoś na myśli.
- Spokojnie jakoś dam sobie radę. 

Odruchowo podeszłam do nich bliżej. Nie wiem czemu, ale wydawały mi się w porządku. Jakoś wzbudziły moje zainteresowanie. Chciałam kogoś poznać a one pierwsze się do mnie odezwały, wiec uznałam, że czemu niby ich nie poznać bliżej. 
- Tak w ogóle to jestem Katherine- podałam do jednej z nich dłoń, po chwili obydwie ją uścisnęły. Byłam zaskoczona swoją naglą odwagą. 
- Jestem Sofi a ona to Blear.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy u Sofi to jej czerwone włosy. Przyznam szczerze, że nie przepadam za takim kolorem włosów, ale nie powiem bo do niej pasował. Za to Blear miała ciemne włosy, które sięgały jej do ramion. Sofi miała kolczyka w dolnej wardze, a Blear w lewej brwi co także zwróciło moją uwagę.
- Chcesz zapalić -zapytała Sofi, unosząc w moją stronę paczkę papierosów.
- Nie pale, ale w sumie...jednego-wyciągnęłam papierosa, chcąc spróbować czegoś nowego. A co mi tam- pomyślałam. Kiedyś próbowałam, ale to było dawno. Nie wiem dlaczego, wzięłam tego papierosa, może dlatego, że chciałam się poczuć jak one?
Z początku nie wiedziałam jak się za to zabrać. Podpaliłam zapalniczką papierosa i przyłożyłam go do ust, lekko się zaciągając.
- Zaciągnij się bardziej, wtedy coś poczujesz- powiedziała Blear a ja skorzystałam z jej rady. Wciągnęłam dym do płuc i się zakrztusiłam. Ach mogłam się tego spodziewać. Zaczęłam kasłać.
- No dobrze, ale spokojnie w końcu nie palisz - zaśmiała się Blear i postukała mnie po plecach, jakby miało mi to coś pomóc.
- Dzięki, ale nie śmiejcie się ze mnie- mówiłam błagającym tonem. W sumie sama zaczęłam się z siebie śmiać a dziewczyny razem ze mną. Powoli pokazały mi jak mam to robić i w końcu wychodziło mi to lepiej. Spodobało mi się to, nie wiem czemu, ale poczułam się lepiej. I w końcu zaczęłam się śmiać, czego chyba najbardziej mi brakowało. Lecz raczej nie będę więcej próbować palić, to nie dla mnie.
- Dobra a tak na serio, to coś się stało? Bo wiesz widać, że ktoś tu ma jakiś problem.- zapytała Blear czym mnie zdziwiła. Az tak widać to po mnie? 

Spojrzałam na nie pokazując, że nie chce o tym mówić. Nie chciałam dołować kogoś moimi problemami. Miałam ochotę trochę się rozerwać i zapomnieć, a rozmowa o tym wszystkim tylko by sprawiła, że wszystko na nowo by wróciło. 

- Nie musisz o tym mówić jeżeli nie chcesz -powiedziała uśmiechając się Sofi a ja odpowiedziałam jej tym samym.
- Może nie należymy do najlepszych doradczyń, ale wiemy coś o życiu - powiedziała Blear podchodząc do mnie.
- Tak wiem, ale...
- Posłuchaj- przerwała mi Sofi kładąc rękę na moim barku - Myślisz, że jeżeli zaczniesz palić, szlajać się po mieście to wszystkie problemy się zakończą?
- I staniesz się silniejsza? - dodała Blear.
- Nie, nie sądzę tak, ale muszę zrobić coś innego, nowego bo zwariuje... -spojrzałam w górę chcąc ukryć napływające łzy w moich oczach. Jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się podobna sytuacja, gdzie ukazywałam swoje uczucia przed ludźmi, których tak naprawdę nie znam. Przetarłam je tak, aby dziewczyny tego nie zauważyły. Nie chciałam pokazywać tego jak łatwo mnie zranić.
- Okej to co robimy? Dzisiaj piątek hmm? -zapytała Blear, która jak mi się wydaje zauważyła moje zachowanie. 

Mimo to ucieszyłam się bo tak jakby przyjęły mnie do swojej paczki czy jak to się tam nazywa. Chciałam czegoś nowego, można powiedzieć zakazanego i czułam, że z nimi jest to możliwe. Jedyne co mam w planach to zmienić się, co może innym się nie spodobać. Ale co mnie obchodzą inni.
- To co idziesz z nami na rynek, napijemy się piwa. Co ty na to? - zaproponowała Sofi patrząc pytająco w moim kierunku.
- Chętnie - przytaknęłam rozpromieniona na na myśl, że w końcu gdzieś mogę wyjść - To co, chodźmy. 

Zgodziłam się i poszłyśmy w stronę rynku. Idąc zdałam sobie sprawę, że już tak dużo nie myślę o Aaronie. W końcu mam co robić. Z pozytywnym myśleniem szłam razem z dziewczynami rozmawiając i śmiejąc się. Czy to przypadek, że poznałam je w dniu w którym postanowiłam coś zmienić? W końcu po wielu ciężkich miesięcy czuje, że żyję.

Aaron

Od roku codziennie przechodzę rehabilitacje. Ćwiczenia są potwornie trudne i męczące. Nie daje sobie rady, ale myśl o Kath daje mi siły. Lekarz mówi, że z czasem będzie łatwiej i w końcu zobaczę efekty. Chciałbym w to wierzyć... Tak chciałbym mieć to za sobą. Przecież to będzie trwać wieczność. Ciągle o niej myślę. Chciałbym ją zobaczyć, usłyszeć jej głos cokolwiek, ale wiem, że nie mam na co liczyć. Jestem idiotą przecież pewnie teraz strasznie przeze mnie cierpi.
- Aaron? -zawołała mama stojąc za mną opierając się o drzwi pokoju- Wszystko w porządku?
- T-tak.
- Oj myślisz, że mnie oszukasz? Zbyt dobrze cie znam. Chodzi o Kath?

Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na mamę. Widziałem troskę a zarazem smutek w jej oczach. Nigdy nie potrafiła ukryć swoich uczuć. Wszystko dało się odczytać z jej oczu. Przez to wszystko zapomniałem, że mama też cierpi przez mój stan. Moje zachowanie jeszcze tylko to pogarsza, dlaczego musi mi być tak ciężko?
- Tęsknię za nią...-nagle z moich ust wpłynęły te słowa. Musiałem jej to powiedzieć, wyżalić się...
- Wiem, widzę to - stanęła koło mnie kładąc troskliwie dłoń na moim ramieniu.
- Tak źle się z tym czuje. - wyszeptałem w końcu uwalniając z siebie te słowa.
- Dasz rade. Zobaczysz wszystko się ułoży. Wierze w to - złapała mnie za dłoń ściskając ją. Pocałowała mnie w czoło i wyszła widząc, że chce zostać sam. 

Czasem mam ochotę komuś się wygadać, powiedzieć co leży mi na sercu. Trzymam to w sobie i czekam aż wybuchnę, bo w końcu tak się stanie. Na razie nie jestem na tyle gotowy, by tak otwarcie o tym rozmawiać. Sam wbiłem sobie nóż w plecy, zostawiając Katherine i muszę sobie z tym poradzić.

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz