ROZDZIAŁ 18

32 8 0
                                    

Widzicie to co ja? - zawąłała Sofi biegnąc w stronę plaży. Na jej twarzy malował się zachwyt podziwu tego miejsca. Przed nami wyrastał niekończący się widok morza. Błękit przecinały białe fale, niesamowite.
- Jest tu cudownie - westchnęłam zadowolona. Od razu poszliśmy całą grupą na plażę, nawet się nie rozpakowując. Pogoda jest w wprost niesamowita, a otaczające nas widoki są zniewalające. Widząc uśmiechy na wszystkich twarzach wiedziałam, że była to dobra decyzja by jechać razem.
- Chodźcie tutaj - zawąłał Taylor wskazując miejsce na plażyn, abyśmy mogli się rozłożyć.
Blear od razu rozebrała się do bikini i pobiegła w stronę wody. Wszyscy pozostali poszli popływać dołączając do niej. Ja natomiast postanowiłam troche się poopalać. Rozłożyłam się na ręczniku i włączyłam muzykę, słuchając jej w słuchawkach. Zamknęłam oczy rozkoszując się ciepłem, które otulało moje ciało. Było mi bardzo przyjemnie, chociaż nie pogardziłabym jakimś drinkiem, wtedy byłoby idealnie. Spojrzałam w stronę nieopodal znajdującego się baru, który omijaliśmy idąc na plażę. Może coś zamówie -pomyślałam.
- Chwileczka... - zsunęłam okulary z nosa. Moją uwagę przykuła pewna osoba, która siedziała w jednym ze  stolików. Był odwrócony do mnie tyłem... przypominał Aarona, był bardzo do niego podobny, mimo iż nie widziałam jego twarzy, ale... to nie mógł być on. Aarona by tu nie było i na dodatek w pęłni sprawnego.
To nie on, nie on... właśnie w takich chwilach zdaję sobie sprawę jak za nim tęsknię. Wzięłam w dłonie gorący od słońca piasek, który wysypywał się przez palce. Przyglądałam się ziarenką piasku od czasu do czasu zwracając w stronę baru a raczej tego chłopaka.
- Aaron...- wyjąkałam jego imię, niemalże zaktuszając się śliną, gdy chłopak odwrócił się przez co widziałam jego profil. Zaskoczona wstałam patrząc się natarczywie w jego kierunku. Mogłabym dać sobie rękę uciąć, że to on. To on! - podpowiadała mi podświadomość.
Musiałam to sprawdzić by mimo wszystko być pewna na sto procent.
W chwili, gdy chciałam iść ktoś się na mnie rzucił, popychając mnie na gorący piasek. Przerażona pisnęłam, a gdy zorientowałam się iż to Taylor niemalże dałam mu w twarz.
- Taylor! Co robisz? - zawąłałam wściekła, próbując wstać.
- Ej, ej spokojnie to tylko żarty- tłumaczył się podając mi dłoń by mi pomóc.
- Bardzo zabawne wiesz - złość wcale mnie nie opuszczała. Czy on nie może chociaż przez jeden dzień zachowywać się normalnie.
- Co z tobą? - zapytał lecz ja niezwracałam na niego uwagi. Spoglądałam w kierunku baru chcąc odnaleźć chłopaka, który niedawno jeszcze tam był. Właśnie był... zniknął. Tak po prostu już go tam nie ma, rozpłynął się. To jakiś żart? Przecież mi się nie przewdziało.
- Kath, mówię do ciebie! - krzyknął stojący obok mnie Taylor, widocznie poirytowany moim zachowaniem.
- Tak wiem. Przepraszam zamyśliłam się.- odparłam tym razem patrząc na niego.
- Coś się stało?
- Nic...
- Nie jestem ślepy - widocznie wcale go nie przekonałam. Wywróciłam oczami nie ukrywając poirytowania.
- Po prostu coś mi się przewidziało, nic takiego naprawdę. - odpowiedziałam dając mu za wygraną.
- Okej jak będziesz chciała o tym pogadać wiesz do kogo możesz się zwrócić. - podszedł do mnie bliżej przenikając mnie troskliwym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że on wie.
- Wiem. Dziękuję - powiedziałam. Nie chciałam teraz o tym rozmawiać. Wiedziałam, że mogę na nim polegać, ale w tej chwili czułam, że muszę sama to przemyśleć.
Uśmiechnęłam się do niego blado i spojrzałam się w kierunku morza dając mu znać, że zamknęłam ten temat. A tak naprawdę, w głębi duszy wiedziałam, że ta sytuacja nie da mi tak szybko spokoju.
Chciałam to przeanalizować w samotności, przecież musiało być jakieś wyjaśnienie. Może powinnam rozejrzeć się gdzieś w okolicy, przecież nie mógł pójść daleko. Ale czy na pewno chcę go odnaleźć, przekonać się, że to on? Spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim co mi zrobił? Nie jestem tego taka pewna. Jest też możliwość, że to mi się przewidziało. No ale kurczę, nie jestem wariatką!
- I co ty tam widzisz? - zapytał Taylor błądząc za moim wzrokiem. Czułam się jakby przyłapał mnie na gorącym uczynku.
- Nic takiego, tak tylko spoglądam.- odparłam zataczając kółka na swojej dłoni.
- Spoglądam? Dziewczyno ty chyba się nie widzisz, wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła, przynajmniej.
- Przesadzasz  Taylor, a co ty tak się mnie dziś uczepiłeś? Nie masz kogo męczyć, spójrz ile masz
tu osób - jedynym ruchem dłoni wskazałam otaczających nas ludzi.
- Eee... wszyscy są zajęci swoim życiem. - powiedział bez zastanowienia. Spojrzałam na niego z pod łóba.
- I sądzisz, że ja nie? - zapytałam poirytowana, czasem zastanawiam się dlaczego go jeszcze lubię. Próbowałam opanować śmiech, który wyłaniał się z mojej twarzy.
- Ja jestem twoim życiem - oznajmił, przy czym pokazując szereg białych zębów, robiąc zabawną minę, jakby to co powiedział było oczywiste.
Zmróżyłam powieki z zażenowania. Ten chłopak naprawdę kiedyś mnie wykończy psychicznie.
- Ach tak, masz rację,
zapomniałam - rzuciłam, mimo wszystko odwzajemniając uśmiech.
- To co, zobaczyłaś ducha? - zapytał szepcząc jakby ktoś miałby nas usłyszeć.
- O czym ty mówisz? - odparłam patrząc na niego niedowierzając - Jakiego ducha?
- No przyznaj się Katherine.
- Yyy... co z tobą Taylor, wszystko w porządku? - zapytałam udając przejętą.
- A daj mi spokój, spójrz ile masz tu ludzi, których możesz dręczyć.
- I kto to mówi. - skarciłam go. Po chwili ponownie położyłam się na ręcznik, wracając do opalania. Taylor położył się obok mnie natarczywie mi się przyglądając. Wiem, że będzie chciał dowiedzieć się czemu tak się niedawno zachowywałam.
- Nasmarujesz mi plecki? - zapytał przerywając ciszę, która wyjątkowo dzisiaj mi odpowiadała.
- Jasne - odparłam. Chłopak podał mi olejek do opalania. Wylałam trochę zbyt wielką ilość olejku i szybkim ruchem wsmarowałam w skórę.
- Ale masz sesji plecki - powiedziałam komplement ciekawa jego reakcji.
- Wiem - no tak czego innego mogłam się spodziewać. - Wiesz trochę ćwiczę- dodał jakby chciał przekonać mnie do swojej racji. Och Taylora bez ciebie życie byłoby nudne- jednak tego nie powiedziałam głośno.
- Okej - odparłamkończąc czynność. Odłożyłam oliwke i położyłam się obok.
Spojrzałam na telefon zauważając kilka nieprzeczytanych wiadomości od mamy. Pomyślałam, że zadzwonię do niej później, będąc już w hotelu.
- Kath, coś się stało jesteś jakaś dziwna? - spojrzałam na Taylora zdziwiona jego pytaniem. Aż tak to widać?
- Taylor ja... - nie wiedziałam jak mogłabym mu o tym powiedzieć - ... właściwie to nic.
- Katherin możesz mi o tym powiedzieć. Nie udawaj, widzę przecież. - on nigdy nie odpuszcza a ja chyba nie umiem kłamać.
- Wydawało mi się, że kogoś widziałam...
- Kogo? - zapytał zniecierpliwiony.
- Aarona.- wykułam zawstydzona. Nie chciałabym by pomyślał, że jestem jakąś desperatką - Ale jak mówię, wydawało mi się.
- A może jednak ci się nie wydawało. Są wakacje a ludzie tu przyjeżdżają, może on też...
- On chodził... Taylor, to nie mógł być on! - nie brałam żadnych innych opcji pod uwagę. Musiałam mieć rację.
- Aaa tak rozumiem... -odparł zaskoczony moją reakcją. - A może widziałaś kogoś podobnego?
- Może - odparłam spoglądając w tam to miejsce, mając nadzieję, że ponownie go zobacze.
- Ile minęło czasu od jego wyjazdu?- zapytał a ja  nie wiedząc dlaczego zadaje takie pytanie, spojrzałam na niego gniewnie, dając mu znać, że nie chce do tego wracać. Chłopak najwyraźniej nie odpuszczał.
- Ponad dwa lata temu. Czemu pytasz?
- To bardzo dużo czasu... może on...
- Myślisz, że mógł odzyskać sprawność w nogach?! - mówiłam z widocznym gniewem. Przecież to nie mogła by być prawda. A nawet gdyby... na samą myśl o tym bicie serca wzrastało mi dwa razy szybciej. Mimo tego, że mnie zostawił nigdy nie życzyłam mu źle a wiadomości, że Aaron chodzi bardzo by mnie ucieszyła.
- Kto wie. - dodał niepewnie. I po tych dwóch słowach pojawiła się nadzieja,  która była ze mną od początku, głęboko gdzieś ukryta.
- Wiesz, przejdę się - powiedziałam wstając. Szybkim ruchem nałożyłam luźną tunike.
- Gdzie? Iść z tobą - zapytał zdezorientowany.
- Przejdę się po plaży, sama - powiedziałam podkreślając ostatnie słowo. Chłopak tylko machnął głową dając znać, że rozumie.

Szłam brzegiem morze czując, że przez palce prześlizguje się ciepła woda. To miejsce jest takie cudowne. Czuję, że na twarzy namalowany mam uśmiech, co go wywołało a może kto...
Chce myśleć, że to on. Czy to możliwe?
Oj jakie to wszystko pokręcone.
Omijam muszle, które fale wypchały na brzeg. Jest ich mnóstwo, tylko jedną podnosze, tą która była w odosobnieniu. Jest maleńka, ale nadal piękna. Trzymając ją w dłoni idę dalej, chcąc dotrzeć do skał, które widzę przed sobą.
Usiadam na jednej z nich. Wychodzi mi to niezgrabnie aż w końcu udaję mi się na nią wspiąć nie robiąc sobie przy tym krzywdy. Zamykam oczy i wdycham świeży zapach morza. Słyszę szum morza, fale odbijające się o skały i śmiech dzieci, który dobiega z oddali. Przyłapuje się na tym, że często o nim myślę, mowa oczywiście o Aaronie. Czy ja rzeczywiście zapomniałam co on mi zrobił, jak się wtedy czułam? Jak bardzo zniszczył moje życie, gdy odszedł i zostawił po sobie tylko wspomnienie... i ten list.
W jednej chwili moje odczucia co do niego się zmieniają, już nie widzę tego w kolorowych barwach, nawet nie w czarnych, raczej w szarych a to chyba nawet gorsze. Nigdy mu tego nie wybacze! Chwila, głupia jestem, kto w ogóle powiedział, że Aaron będzie prosił o wybaczenie. Jestem naiwna wierząc, że to mógłby być on.
Dlaczego tak trudno mi o nim zapomnieć? Przecież to jest chore, nie mam z nim nic wspólnego od tak dawna a mimo wszystko jego obraz jest tak świeży w mojej pamięci. Moje uczucia co do niego są tak zmienne, w jednej chwili go nienawidzę a w drugiej tak bardzo za nim tęsknię.
Nie wiem ile tak tu siedziałam, ale widząc, że powoli zachodzi słońce postanowiłam wracać. Przypomniałam sobie, że miałam zatelefonować do mamy. Na pewno się martwi. Szybkim krokiem, ruszyłam w stronę hotelu by jak najszybszej tam się znaleźć. Poszłam w miejsce, gdzie zostawiłam przyjaciół, ale nikogo nie zostałam. Pewnie wrócili do hotelu. Spojrzałam na komórkę ujrzałam kilka nieodebranych telefonów oraz sms-ów. Zaniepokojona tymi lucznymi wiadomościami pospiesznie je przeczytałam. Na szczęście była to Sofia, która pytała się, gdzie się podziewam i kiedy wrócę. W ostatnim sms-esie oznajmiła mi, że wracają do hotelu bo są głodni i tam będą na mnie czekać. Właśnie czytając tą wiadomość zdałam sobie sprawę jak jestem głodna. Zdenerwowana na siebie tym, że miałam wyłączone dźwięki przez co nie usłyszałam przychodzących połączeń i wiadomości ruszyłam niemalże biegnąc w stronę hotelu. Po chwili poczułam na sobie silne uderzenie przez, które opadłam w tył lecąc na ziemie. Spojrzałam przed siebie mrużąc powieki przez słońce, które padało wprost na mnie. Przed sobą ujrzałam kogoś, wyciągającego w moją stronę dłoń. Musieliśmy na siebie wpaść.
- Przepraszam - powiedział przyjętym głosem. Ujełam jego dłoń i przyjrzałam mu się bliżej. Osoba, którą ujrzałam sprawiała, że odieło mi mowę. Stałam jak osłópiała patrząc na niego zdziwiona. To nie mógł być on, nie on.

                  ##########
   
Nie wiem czemu, ale chcę żeby Aaron pojawił się ponownie w życiu Karherine. A wy co sądzicie?

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz