7

1.3K 79 4
                                    

Andrelia

Siedziałam na kanapie i czesałam Lune. Już jutro wyjeżdżałam w nocy do domu. Wystarczy mi, przynajmniej więcej nie spotkam byłego męża ani jego przyjaciela.

Izi przyniosła nam kanapki a Lunie gotową zupkę ze słoika.

Podziękowałam jej, i zaczęłam na samym początku dawać córce. Umie jeść sama, ale jesteśmy na kanapie, a ona szybkim sposobem potrafila ubrudzić kanapę, bądź wyrzucić jedzenie z miski. Jest jeszcze dzieckiem, i się na nią nie złoszczę. Ale nie jesteśmy u siebie.

- naprawdę chcecie wyjeżdżać? Nie chcesz zostać chociaż 3 dni dłużej?

- Nie Izi, za długo tu jesteśmy. A dobrze wiesz że Bruno próbuje coś wywęszyć. Dlatego naprawdę chce uciec stąd jak najszybciej.

- rozumiem cie, ale będzie mi was brakować.

- Mi nam ciebie też Izi, ale im szybciej tym lepiej dla mnie i mojej córki. A Ethbert przynajmniej nie zdąży dowiedzieć się że ma dziecko.

- Ja nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego ty jeszcze do niego nie poszłaś i mu nie powiedziałaś. Sama mówiłaś że wie, że masz dziecko. Więc co cie powstrzymuje przed powiedzeniem?

- Ona, nie powiem mu dopóki ona nie zniknie z życia jego. Nie chodzi tu o to że jestem zazdrosna bo nie jestem. A chodzi mi tylko o to, że gdybyśmy byli tu u ciebie i on, chciał by wziąć ją do siebie na przykład na noc, a ona by tam była. Mi tu chodzi o to że nie chce aby ta zdzira odzywała się do mojego dziecka bądź ją dotykała.

- Wiem rozumiem.

- Więc naprawdę nie naciskaj nie na mnie, bo tak szybko nie powiem mu.

Gdy już nie powiedziała nic, rozdzwonił się mój telefon. Zobaczyłam na wyświetlacz aby zobaczyć kto dzwoni, i okzazl się być to mój brat.

- Halo? Cześć Mitchell.

- Cześć, pakujecie się powoli? - założę się w stu procentach że właśnie uniósł brew.

- Tak mam już jedną walizkę spakowaną drugą zostawiłam będę ją pakować dopiero jutro.

- Słuchaj Andrelia.

- Coś się stało? - trochę się przestraszyłam że będę musiała jednak tutaj zostać na dłużej.

- Nie spokojnie - odetchnęłam z ulgą - dzwonił do mnie twój były mąż.

Że co?

- Że co? Ale jak to do ciebie dzwonił? Po co?.

- dzwonił tylko i wyłącznie aby się dopytać czy Luna jest jego dzieckiem.

Napewno zbladłam.

- A-ale mu nie powiedziałeś prawda?

Cholera, mam nadzieję że nie palnął nic głupiego.

- Nie bój się, nie powiedziałem nic, ale on naciskał jakby nie wiem po co.

- Ja nie wiem czego on chce, nie wiem skąd on wogule wie o dziecku. No tak już wiem skąd, Bruno.

- Nie przejmuj się tym, jedyne co mu powiedziałem to że Luna jest dzieckiem kogoś innego.

- Boże jaka ulga, niech on się odpierdoli od mojej córki.

- Jeszcze tylko ostatni dzień i wracasz tutaj. Wątpię że cie u mnie znajdzie.

- Wiem, ale nie mogę zrozumieć co go interesuje Luna. Ja rozumiem że nie wiedział o tym że noszę pod sercem jego dziecko, choć chciałam mu kurwa powiedzieć. A on mnie potraktował jak ostatnią szmate. Nie zna jej, więc nie powinien się nią interesować. Zostawił mnie, wychowywałam ją 2 lata sama. Naraz gdy się dowiedział że mam córkę zaczął węszyć.

betrayal will find happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz