22

1.2K 75 8
                                    

Przepraszam was za nie wstawiony rozdział ale mam cholernie dużo powtórek do egzaminu zawodowego który się zbliża coraz bardziej. Ale udało mi się dziś skoczyć napisany 22 rozdział. Zobaczymy czy w ciągu trzech dni, wyrobie się do napisania kolejnego oby!. A zatem życzę wam miłego czytania. Za te błędy przepraszam, ( nie chce mi się ich sprawdzać ).

Andrelia.

Od godziny płaczę najciszej jak potrafię. Od przeczytania wiadomości Ethberta, załamałam się psychicznie.

Jak on może mi zabrać prawa do mojego dziecka, którym ja się zajmuje od trzech lat. To ja jeżdżę na badania, nie on. Luna nawet go nie zna, jak mogła by zamieszkać z takim potworem. Inaczej w tym momencie nie umiem go nazwać. To jest zwykły potwór, który chce odebrać mi dziecko, którego mimo wszystko nie zna.

Boli mnie cholerna świadomość, że on może to zrobić. Jest do tego zdolny. Znam go jak własną kieszeń, zaczynam się obwiniać że to moja wina, że nie pozwoliłam chronić badziej własnej córki przed nim.

Co ze mnie za matka.

Przymknęłam oczy, gdy łzy się uspokoiły i przestały mi płynąć po policzkach. Ale nawet to mi nie pomogło, bo w moim mózgu roiło się setki myśli co do niego.

Starałam się za wszelką cenę zasnąć, ale kurwa nie dało się!. Usiadłam na łóżku, a stopy postawiłam na zimnych panelach, że aż mnie dreszcze po całym ciele przebiegły. To co właśnie chciałam iść zrobić, był najgłupszym pomysłem jaki mogłam zrobić. Ale wyjścia nie widziałam.

Starałam się odnaleźć swoje kapcie, ale po dwóch minutach męczarni, pierdolnęłam to jak najdalej. Stanęłam na podłodze, i wyszłam z pokoju. Uchyliłam delikatnie drzwi do pokoju, mojego brata. Na szczęście nie spał.

Chyba usłyszał skrzypnięcie podłogi, ponieważ jego wzrok z nad telefonu przeleciał na mnie. Było zbyt ciemno, aby mógł zobaczyć że w ogóle płakałam. Nie mogłam się powstrzymać, i pociągnęłam nosem. Drażnił mnie już katar przez ten płacz.

On chyba zrozumiał że płakałam, albo płacze. Odłożył telefon, i zapalił lampkę. Przyjrzał mi się dokładniej, i już wiedział. Napewno zauważył moje oczy, które po godzinie płaczu wyglądały jak nutria. Czerwone i opuchnięte jak by ktoś porządnie mi przypierdolił. Tylko że brakowało sińce pod okiem. Poklepał miejsce obok, więc ja obeszłam łóżko, i położyłam się obok wtulając swoją głowę w jego szyje, a ciało również w jego.

Byłam wtulona jak myszka, która nie bała się nawet człowieka. Poraz drugi pociągnęłam nosem.

- Co się stało siostrzyczko? Dlaczego płaczesz?

Nie potrafiłam wydusić ani jednego, przeklętego słowa. Kurwa mać.

- Znowu masz pająka w pokoju?, jeśli tak to naprawdę nie ma powodu do płaczu.

Naprawdę?, pająk. Nie mógł wymyśleć czegoś lepszego. Chciałam wydusić z siebie chociaż jedno słowo, ale się nie dało. Chciałam mu powiedzieć, bo po to tu przyszłam. Ale jeśli bym to zrobiła, on znalazł by najszybszy samolot do Los Angeles. Zabił by go odrazu, mój brat za bardzo mnie kocha.

Muszę mu powiedzieć, nie dam rady tak długo wytrzymać.

- Albo ci się coś śniło?.

Japierdole.

betrayal will find happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz