16

1.4K 98 17
                                    

Niespodzianka!, zaskoczeni nowym rozdziałem co?. Mam nadzieję że wam się spodoba. Życzę miłego czytania 🥰

Kilka miesięcy później

Andrelia.

Wcześniej się nie dało przyjechać do niej, ponieważ nie mogła dostać Izi urlopu. Ale na szczęście się udało, więc właśnie siedziałam z córką w samolocie. Niestety nie udało mi się z Roberthem, każdy z nas jest poprostu inny. Ale zostaliśmy przyjaciółmi.

Z lotniska miała nas odebrać Izi ze swoim chłopakiem. Podobno są razem od 6 miesięcy, i ona jeszcze nie łaskaw była mnie poinformować?. Nie no żart, podobno to nie było jeszcze pewne czy im wyjdzie. Ale najwidoczniej im wyszło. Z czego się bardzo cieszę. Jestem tylko cholernie ciekawa kto to taki, że straciła dla niego głowę.

Skierowałam wzrok na moją córkę która była przytulona do mnie i do swojego misia, gdzie z ciekawością i dużym zainteresowaniem patrzała przez okienko samolotu. Pogłaskałam ją po głowie, ale nie zwróciła na mnie uwagi. Ha. miejcie takie dzieci jaką ja mam córkę. Po 2 godzinach, zauważyłam że jesteśmy prawie nad ziemią.

- Jesteśmy już kochanie u cioci i jego chłopaka. Może niedługo twojego wujka.

Po wylądowaniu udaliśmy się na lotnisko. Ciągnęłam za sobą jedną walizkę i na ramieniu miałam torbę, a moja córka miała lenia więc musiałam i ją nieść, a ona nie należy już do leciutkich.

Zauważyłam Izi, która do mnie macha. A obok niej stał.

Bruno?.

Co on tutaj robi do diabła. Nie mówcie mi tylko że to ten chłopak z którym się spotyka. Podeszłam do nich, a Bruno odrazu zabrał moją walizkę i torbę. Poprawiłam córkę na ramieniu która zasypiała bo była już dość późna pogoda.

- Czyli to ten chłopak z którym się spotykasz?.

- Tak to Br.. - przerwałam jej.

- Przecież ja go bardzo dobrze znam. To jest ten Bruno który przyszedł w tedy do twojego mieszkania i się o mnie pytał. Kojarzysz?

- Oh, teraz tak. Nie jesteś zła?.

-  A o co ja mam być zła? Jak to nigdy nie był mi nikt bliski.

- No wsumie racja. Dziękuję że to szanujesz.

- Jasna sprawa. Ale teraz może chodźmy bo niestety moja córka nie należy już do leciutkich a ona śpi więc jest mi ciężko.

- Tak idziemy już. - Głos zabrał Bruno.

Jadąc tak, bo do mieszkania, mieliśmy trzy godziny. Patrzyłam za okno przytulając do siebie córkę. Może to był jednak zły pomysł abym tu przyjechała. Stęskniłam sie za nią ale nadal mieszka tutaj mój były mąż. Bruno jeśli coś usłyszy to zawsze mu powie.

- Bruno. - odezwałam się do niego.

- Słucham - popatrzył na mnie w lusterku i to na drogę.

- Proszę cię, nie mów Ethbertowi że tutaj jestem. Nie chce się z nim widzieć. Już wystarczająco się do mnie dobijał, aż w końcu zablokowałam jego przeklęty numer.

- Znaczy on już wie że tutaj przyjeżdżasz.

- Kurwa no! Nie umiesz dotrzymać języka za zębami. Czy on wszystko musi wiedzieć?

- To nie ja powiedziałem, tylko moja dziewczyna. Gdy go spotkała, rzuciła się na niego bijąc go, nawet drapiąc swoimi szponami go po twarzy. Ostrzegając go, że ma się do ciebie nie zbliżać.

betrayal will find happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz