23

1.2K 71 7
                                    

Udało się! Nareszcie mogę wstawić rozdział po 2 tygodniowym wolnym. A więc ja się zabieram za dalsze pisanie, a wam życzę miłego czytania.

Ethbert

Zaskoczyły mnie wiadomości od Mitchell. Było późno w nocy, a on do mnie wypisuje. Niby miałem nie odpisywać, ale ciekawość wzięła granicę.

Nawet nie będę mówił to co napisał. Ale teraz mam strasznie duży mętlik w głowie. Może ja naprawdę przesadziłem, i nie powinienem pisać takiego czegoś do mojej byłej żonki. Bo to w końcu ona się opiekowała, córką. Naszą córką.

Popełniłem błąd wysyłając jej tą wiadomość. Cholera jasna, co ja najlepszego narobiłem. A co jeśli druga mnie znienawidzi? Andrelia już to zrobiła przez moją głupotę te trzy lata do tyłu. Nie wiem po co ją zdradziłem!

Byłeś takim niedojebem, a dalej nim jesteś. Zamiast wszystko naprawiać, wszystko komplikuje i daje sobie pod górkę!.

Po co mi była ta zdrada?, miał bym je przy sobie. Patrzył bym jak moja malutka córeczka, się rozwija. Jak wymawia pierwsze słowo. Ciekawe jakie wypowiedziała, "tata" czy "mama". Mam nadzieję że tata.

Byłem załamany. Zrobiłem większą głupotę, niż planowałem. Ja naprawdę nie chciałem jej odebrać dziecka!. To nie w moim stylu, ja chciałem ją tylko nastraszyć, aby.. aby ona do mnie wróciła wraz z dzieckiem. Aby mnie dalej kochała, a ja poprostu spierdoliłem.

Serce mnie boli, na myśl że ona może kogoś mieć. Mam nadzieję że tego słowa sobie nie wykrakam. Mam nadzieję że nie..

Andrelio, kwiatuszku wróć. Potrzebuję cię.

Nie mogłem tak myśleć, to mnie doprowadzało w obłęd. Wyszedłem z biura, trzaskając drzwiami. Sam się na to skrzywiłem, a sekretarka podskoczyła w miejscu. Bo ja na dotychczas jestem spokojnym a wręcz opanowanym człowiekiem.

Wszedłem do windy i zjechałem na sam dół.

Wyminąłem przyjaciela, i wyszedłem na dwór. Obejrzałem się za siebie, a mój przyjaciel stał w miejscu i patrzył na mnie jak na kosmitę. Miał kubek z kawą, i uniesioną brew.

Odwróciłem zmarnowany wzrok przed siebie. Wziąłem głęboki wdech, i starałem się uspokoić. Ale to chuja wart!, nawet wkurwienie mi przez chłodne powietrze nie potrafi przejść.

Do samochodu nie wsiądę, bo zaraz coś zrobię. Zapewne wypadek, zabił bym siebie albo kogoś. A do więzienia to ja iść nie chce. Kiwnąłem głową, na kierowcę.

-Podrzuć mnie, do mojego baru.

- Jasne szefie.

Rzuciłem mu klucze od samochodu, i usiadłem z tyłu. On wsiadł jako kierowca, odpalił samochód i ruszyłem z pod mojej cudownej firmy.

Ale nie teraz o niej, chciałem odpocząć. Tylko tyle, chciałem trzeźwo myśleć co robić dalej, jak to naprawiać. Ale zaraz trzeźwy nie będę.

Moge wam przysiąc że brakuje mi seksu z nią.

Co ja wygaduje, japierdole jeszcze alkoholu nie ruszyłem w nawet w barze jeszcze nie jesteśmy!.

- Szefie, jesteśmy już.

O czyli jednak jesteśmy już.

- Dzięki, będę dzwonił.

On pokiwał głową ze zrozumieniem, i odjechał prosto pod firmę.

betrayal will find happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz