Rozdział 13

25 2 0
                                    

***

Po powrocie do domu od razu przebrałam się w ciepłe ubrania, wypuściłam Marvela na podwórko i sama zajęłam się swoim zdrowie. Zjadłam zupę, którą sobie wczoraj przygotowałam i również naszykowałam sobie stertę leków, które musiałam zjeść.

Po zjedzeniu zupy, zjadłam leki oraz zawołałam Marvela do domu i poszłam prosto do mojej sypialni.

Przespałam prawie cały dzień i kiedy wieczorem się obudziłam poczułam się odrobinę lepiej. Z szafki nocnej wzięłam swój telefon i zaczęłam przeglądać wszystkie powiadomienia. Pośród tego wszystkiego zauważyłam dwa nieodebrane połączenia od rodziców. Szybko więc wykręciłam do nich numer i zadzwoniłam.

—Cześć mamo, przepraszam, że nie odbierałam, ale położyłam się spać i przespałam cały dzień.

—W porządku dziecko, tak właśnie z ojcem myśleliśmy. Jak się w ogóle czujesz? Coś lepiej, czy nadal kiepsko? Jeżeli wciąż jutro będziesz się tak czuć, jak rano mi ojciec opowiadał, że wyglądałaś to na ten bankiet nie pójdziesz. Pójdziemy z tatą i Paulem.

—Nie myślę, że będzie już lepiej. Doktor też tak mówił.

—Byłaś u Charliego?

—Tak.

—To dobrze. Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej.

—Ogólnie już czuję się lepiej. Leki pomogły, pospałam, zjadłam zupę. Wiesz wyleżę i wygrzeję chorobę może jutro nie będę w stu procentach zdrowa, ale na pewno będzie dobrze.

—Jakby się coś działo to dzwoń od razu. Wsiądziemy z tatą do samochodu i już u ciebie będziemy.

—Dziękuję mamo.

—Nie ma za co dziecko. A powiedź mi w ogóle co u ciebie słychać?

—Dobrze, ostatnio przyjechali Beth, Caleb i Sam. Krótkie odwiedziny.

—O to super! Sam już taki duży chłopiec.

—A ile ma energii. Mamo to gorsze niż Alice.

—To te geny. Caleb i Beth mieszanka wybuchowa.

Parskam głośnym śmiechem, do którego po chwili dołącza się mama. Rozmawiamy ze sobą jeszcze przez jakiś czas, po czym kończymy naszą rozmowę.

Wychodzę z łóżka odpisując moim przyjaciołom, że żyję i nie muszą niepokoić całego wydziału śledczych w Los Angeles. Oczywiście Mia i Cole krzyczą na mnie za pomocą masy wykrzykników, ale ja tylko wysyłam im emotkę śmiejących się kotków. Można rzec, że moja wiadomość może spowodować moją szybką śmierć, ale liczę na to, że moi przyjaciele będą dla mnie litościwi.

Szybkim tempem wychodzę z mojej sypialni po drodze spotykając Marvela, który radośnie merda ogonkiem na mój widok. Uśmiecham się do niego i drapie go za uchem następnie razem wchodzimy do kuchni.

Szybko wyciągam z szafki puszkę karmy dla mojego głodomora. Nakładam solidną porcję do srebrnej miski. Kiedy tylko odkładam ją na swoje miejsce Marvel zrywa się ze swojego miejsca i zaczyna jeść. Kręcę na niego głową, ale i lekko się uśmiecham. Wymieniam mu również wodę, a później sama zabieram się za przygotowanie dla siebie posiłku. Stawiam na zupę, którą muszę dojeść, szykuję sobie kubek ciepłej herbaty oraz kolejną porcję leków.

Z przygotowaną herbatą idę do mojego stołu. Układam tam mój telefon, który wyjmuje z kieszeni szarych dresów oraz stawiam kubek. Sięgam po pilot, który leży na kanapie i odpalam sobie jakiś serial. Wracam do kuchni i z płyty ściągam garnek z parującą zupą. Przelewam resztkę zupy do miski i z łyżką oraz dwiema kromkami chleba wracam do stołu.

In the deep of light #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz