Rozdział 23

34 2 0
                                    

***

Gorąc, pragnienie i niesamowity ból głowy towarzyszył mi w momencie, kiedy tylko wybudziłam się z mojego snu. Czułam się niesamowicie połamana, każda część mojego ciała bolała mnie niesamowicie, ale chyba najbardziej na świecie bolały mnie stopy. Zatracałam się w swojej katordze coraz bardziej czując się jak sardynka w puszce. Nie rozumiałam, dlaczego właściwie czułam się tak skoro moje łóżko było po pierwsze wielkie i zawsze się na nim idealnie mogłam rozwalić. Teraz jednak coś blokowało moje wszelakie ruchy.

Otworzyłam więc powoli jedno oko, ale na moje szczęście nie zaatakowało mnie poranne słońce. Próbowałam coś z całej siły dostrzec tym jedynym okiem, ale nie wychodziło mi to zdecydowanie, gdyż mój mózg jeszcze do końca się nie obudził, a ja czułam się jakbym była jeszcze pijana, choć zapewne cały alkohol zdążył już ze mnie ulecieć. Po chwili do mojego jednego oka dołożyłam drugie i teraz napotkałam ciemność, ale nie tak ciemną jak zawsze. Spojrzałam na mój prawy bok, gdzie rozwalony na całej jednej połowie łóżka leżał Marvel.

A to psisko niedobre.

W tym samym momencie chciałam mocniej odsunąć się do tyłu, ale nie było mi to dane, ponieważ za swoim ciałem poczułam kolejne duże ciało, zdecydowanie nienależące do żadnej z moich przyjaciółek. Odchyliłam więc szybko rąbek kołdry i spostrzegłam zaplecione na moim brzuchu czyjeś dłonie. Nie potrafiłam ich zidentyfikować, bo było ciemno. A ja dodatkowo byłam nieco parchata na jedno oko.

Zaczęłam się więc nieco wiercić chcąc jakoś zidentyfikować osobę leżącą za mną. Nie czułam żadnych perfum, ani niczego co pomogłoby mi w jakiś sposób odgadnąć kto to mógłby być.

Po krótkiej walce z drugim wciąż śpiącym ciałem udało mi się odchylić jakoś głowę do tyłu i lekko w lewo przez co mogłam dostrzec zarys męskiej brody ozdobionej zarostem. Przyglądałam się tej, że brodzie przez chwile, ale kiedy nic bardziej nie przychodziło mi do głowy natrafiłam na męskie usta i wtedy od razu rozpoznałam tę, że osobę, a wspomnienia wczorajszej nocy od razu zalały moją głowę.

Otrząsnęłam się z nich jednak szybko i nie pozwoliłam się im całkowicie się pochłonąć. A w moim, zaznaczam moim łóżku spał nie kto inny jak sam Christian Johnson, brat mojego najlepszego przyjaciela, który mnie dodatkowo obejmował!

Nie powinnam narzekać, ale sama jakoś w tej sytuacji poczułam się niekomfortowo, szkoda, że wczoraj się tak nie czułam, kiedy to oboje pochłanialiśmy swoje usta nawzajem.

Niby byliśmy dorosłymi ludzi, ale w końcu znaliśmy się sporo. Nigdy co prawda nie byliśmy przyjaciółmi raczej jedyne relacje jakie nas łączyły to po prostu uczucia do Blakea. Christian zawsze wydawał się być poza jakimkolwiek zasięgiem. Nigdy sam na sam z nim dłużej niż kilka minut nie rozmawiałam, a co dopiero spać z nim w jednym łóżku!

Ogólnie rzecz biorąc nasze relacje w ostatnim czasie uległy dziwnym przemianą, nie narzekałam na to, ponieważ Christian był naprawdę ciekawym, że tak to ujmę człowiekiem.

—Mam nadzieje, że w tym momencie nie wyobrażasz sobie, jak palisz moje ciało w piecu?

—Co? —odrywam się ze swoich myśli i wyłapuję jego spokojne oczy, które są teraz zapuchnięte po spaniu i zapewne piciu.

—Przyglądasz się mi tak od pięciu minut, wiesz zmartwiłem się własnym losem.

—Co ty właściwie robisz w moim domu? A przede wszystkim w moim łóżku? —puszczam mimo uszu jego wcześniejszy komentarz i skupiam się na tym co właściwie interesuje mnie najbardziej.

—Zaciągnęłaś mnie tu wczoraj siłą. Przyszedłem więc za tobą, bo wyglądałaś wczoraj jak prawdziwa piękność, teraz jednak żałuję, że uległem pokusie, bo wyglądasz tragicznie.

In the deep of light #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz