***
Na piętrze moich rodziców Gia zaczepia absolutnie każdą możliwą osobę. Wszyscy radośnie się do niej uśmiechają, machają jej, a nawet niektórzy chwile rozmawiają. Jest to naprawdę słodki widok, jak wiele osób w przeciągu sekundy zmienia powagę na rozczulenie i wielki uśmiech skierowany do dziewczynki. Kilka osób nawet zapytało czy to moja córka.
Cóż moi pracownicy nie za wiele wiedzą o moim życiu osobistym, ponieważ cenie sobie prywatność i za nic w świecie nie chciałabym, aby moi ludzie rozmawiali o moim życiu prywatnym w godzinach pracy.
Trzeba szanować siebie oraz swoje życie poza pracą. Nikt w końcu nie chciałbym wychylać się i uzewnętrzniać za bardzo. Pomimo naszych przyjaznych relacji nie jesteśmy przyjaciółmi, a między nami panują stosunki szef – pracownik. Każdy o tym wiedział i całe szczęście się do tego stosował. Choć może nie każdy, bo ci bliżsi mi ludzie pozwalali sobie na więcej. Paul czy Olive byli tego świetnym przykładem. Ivy pomimo naszych bliższych stosunków nigdy nie pozwoliła sobie na tak wiele jak tamta dwójka. Ceniłam ją za to, tak samo jak ceniłam tamtych.
Jakoś tak nie potrafiłam sobie wyobrazić Paula, który nie rzucałby do mnie jakimś komentarzem albo Olive nie zachowywała się jak moja prawdziwa druga prawa ręka. Czasem miałam wrażenie, że ona znała mnie lepiej niż ja samą siebie. Dochodziłam jednak do wniosku, że przecież przez ponad rok ciągle proszą ją o to samo i teraz w większości nie muszę już nic mówić Olive sama wie, kiedy jest czas na moją poranną kawę.
Gia zaczęła się ruszać w moich ramionach więc przyśpieszyłam kroku i już po chwili była w gabinecie mojej mamy. Całe szczęście mój tato również tam był i oboje wpatrywali się w jakieś dokumenty. Nawet nie zauważyli, że tu wtargnęłam, bo oboje zachłannie pochłaniali tekst przed sobą.
Dopiero bełkot Gii wyrwał ich z wiru pracy i oboje podnieśli równo głowy i spojrzeli najpierw na małą, a później na mnie.
—O matko! Porwałaś naszą małą Gię?
—Tak mamo. Aiden wcale mi jej nie dał na przypilnowanie.
—Moje malutkie. —powiedziała mama i przejęła ode mnie dziewczynkę. Następnie zaczęła ja lulać w ramionach i przytulać do siebie. Mała brunetka śmiała się w niebogłosy, a jej szczerbate uzębienie od razu rzucało się w oczy. —Przyszłaś nas odwiedzić? Tak, fajnie tutaj mam co nie?
—Da da! Coca coca.
Mama zaczęła oprowadzać małą po jej gabinecie, a ta z uwagą przypatrywała się wszystkiemu. Wielki uśmiech tylko migotał na jej małej twarzy.
Kiedy mama skończyła już podróż po pokoju z małą ja zdążyłam chwile porozmawiać z tatą Gia pożegnała się z nimi i ruszyłam z nią na dalszą wycieczkę po kancelarii.
Przechodzimy korytarzami, zatrzymujemy się na stołówce, z której jest piękny widok, ale Gię niezbyt on porusza więc decyduję się zabrać ją na pobliski plac zabaw dla dzieci.
Wróciłam na swoje piętro, zabrałam wózek Gii z mojego gabinetu i poinformowałam Olive, że przez mniej więcej godzinę będę nieosiągalna. Kobieta pokiwała głową w zrozumieniu i machając do nas życzyła nam miłej zabawy.
Gia na te słowa zaczęła klaskać i cieszyć się, a ja sama nie mogłam powtrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Dotarłyśmy do windy w kilku krokach, a następnie zjechałyśmy na parter. Pracownicy, których spotkaliśmy po drodze kiwali do mnie głową i machali małej Gii, która uradowana atencją innych ludzi cieszyła się niesamowicie. Zrobiłam jej kilka zdjęć i wysłałam do Aidena. Napisałam do niego również wiadomość, że prawdopodobnie będziemy z Gią na placu zabaw i kiedy będzie już po spotkaniu to, żeby do mnie zadzwonił.

CZYTASZ
In the deep of light #2
RomansaPo półtora roku Sara Williams powraca silniejsza, pełna nowej energii i wiary w lepsze jutro. Rozstanie z Nathanem Carterem przyniosło jej upragniony spokój, ale czy na zawsze? Gdy w jej życiu pojawia się ktoś z przeszłości, Sara staje przed trudnym...