Rozdział 33

34 2 2
                                    

*** 

Christian wyciągnął mnie do innej restauracji znajdującej się w niedalekiej odległości od kawiarni, w której siedzieliśmy jeszcze jakiś czas temu w trójkę. Ogólnie rzecz biorąc nie wiedziałam co powinnam myśleć o tym wszystkim ani czy rzeczywiście powinnam mieszać w to Nathana. W końcu miałam przeczucie, że w tym wszystkim chodziło tylko o mnie, a nie o Nathana czy Christiana.

Przekraczając próg restauracji oboje ruszamy za kobietą, która prowadzi nas do stolika niedaleko okna. Kiedy zatrzymujemy się tam moje oczy mimowolnie lądują na znajomych blond włosach. Przez chwile przyglądam się blondynce i wtedy rozpoznaję w niej Josie. Już mam zamiar do niej podjeść i się przywitać, ale przed wykonaniem tego powstrzymuję mnie nagłe poruszenie przy stoliku.

Przez chwile nieruchomo wpatruję się w mężczyznę siedzącego naprzeciwko mnie. Kyle, bo to właśnie z nim jest Josie wygląda jakby mnie jeszcze nie dostrzegł. Niestety zmienia się to bardzo szybko, gdyż po chwili jego wzrok ląduję na mojej osobie.

—Siadasz Williams? —ciepły głos Christiana wyrywa mnie z mojego nagłego zamyślenia. Odrywam swoje spojrzenie od Mortona i przenoszę je na bruneta. —Wszystko w porządku? Zbladłaś.

—Jest dobrze. —siadam na swoim miejscu, a Christian przygląda mi się przez dłuższą chwilę w końcu i on decyduję się usiąść. —Jest tu Kyle z Josie. —szeptam do niego ledwie słyszalnie.

—Gdzie?

—Na lewo od naszego stolika. —Christian kiwa głową po czym podaję mi menu i sam otwiera swoje. Po chwili jednak jego oczy lądują na sąsiednim stoliku. —Czy Kyle nas obserwuje?

—Na razie nie patrzy.

Kiwam do niego głową i oboje udajemy, że nic się nie stało i zaczynamy przeglądać dania w karcie. W końcu ja decyduję się na makaron z kurczakiem, a Christian na krem z dyni. Kelner zbiera nasze zamówienia, a my wdajemy się w luźną pogawędkę. Staram się ze wszystkich sił nie zwracać uwagi na stolik obok.

—Więc ty płacisz? —zaczynam uśmiechając się zuchwale.

—Z tego co mi wiadome to ty mnie zaprosiłaś.

—Tak, zgadza się. Aczkolwiek ja cię zaprosiłam do kawiarni nie restauracji.

—A więc tak?

—No a jak.

Parskamy cichym śmiechem, który łączy się z przybyciem kelnera. Nasze dania zostają nam podane razem z szklankami wody, bo oboje właśnie je zamówiliśmy. W zasadzie mogłabym sobie zamówić wino czy coś w tym rodzaju, ale nie miałam po prostu na nie ochoty. Christian również mógł, ale nie zamówił więc przystaliśmy na zwykłej wodzie.

—Jak się w ogóle czujesz?

—Względnie. Dziękuję, że pytasz. Trochę mnie ta cała sytuacja przytłacza i dezorientuję, bo nie mam pojęcia co się dzieję i po co to wszystko. Czuję się trochę jak jakiś tajny obiekt badań, nad którym pracują jacyś niesamowici naukowcy. Sam rozumiesz. Sytuacja jest dziwna jeszcze w kancelarii być może mamy kreta, który donosi temu dupkowi o naszych ruchach, choć i tak teraz się nieco uspokoiło, ale ukradli więcej moich danych. To takie niesamowicie dziwne uczucie. Nie móc mieć kontroli nad, nad w zasadzie pewnymi aspektami swojego życia. Obawiam się, że jak puszczą do sieci jakieś moje dane pogrąży to nie tylko mnie, ale i moich rodziców oraz kancelarię. Nie byłam profesjonalna, bo zgodziłam się na cały ten układ z Carterem, którego teraz poniekąd żałuję, ale też nie.

—Układ? —dopytuję unosząc jedną brew do góry. Jego twarz, która przeważnie panuję nad emocjami teraz nieco ulega jego naturalnym odruchom.

In the deep of light #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz