Rozdział 40

32 1 0
                                    

***

Rozpoczynał się właśnie już drugi dzień, w którym to Christian mieszkał u mnie. Nie powiem było to naprawdę fajnie. W końcu, kiedy wracałam do domu z pracy mogłam się do kogoś odezwać, a wieczorem poleżeć na kanapie i pooglądać z kimś telewizję. Moi przyjaciele nie mieli już dla mnie tyle czasu co wcześniej, ale nie winiłam ich cieszyłam się, że byli szczęśliwi i mieli obok siebie kogoś. Ja i Christian z każdym dniem coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy i no można powiedzieć, że byliśmy już w związku po jego ostatniej i dosadne deklaracji.

Szczerze powiedziawszy bardzo mnie to cieszyło, ponieważ wydawało mi się, że moja uczucia do Christiana zaczynały rosnąć na swojej mocy. Uaktywniły się one mam wrażenie, że nawet pół roku temu, kiedy byliśmy na wspólnej imprezie w klubie, gdzie później ktoś próbował mnie wykorzystać, ale nie będę już do tego wracać.

Wtedy jednak nie do końca zdawałam sobie sprawę z moich uczuć względem właśnie Christiana, ponieważ na mojej głowie był Nathan. Nie żałuje relacji choć może to nie była relacja, ale po prostu tego co nas ze sobą łączyło, ponieważ dzięki temu odkryłam, jak powinien wyglądać prawdziwy i dobry związek. Można powiedzieć, że Christian na nowo uczył mnie tego wszystkiego, a ja jak najlepszy uczeń wchłaniałam wiedze.

Była poniedziałek, a ja miałam wybornie dobry humor choć sama nie wiedziałam, dlaczego, ale nie zamierzałam zbytnio dociekać. Na dywanie w salonie zauważyłam rozwalonego Marvela więc nie mogłam oprzeć się pokusie i podeszłam do niego, a następnie przykucnęłam i zaczęłam przytulać mojego psa, który radośnie merdał ogonkiem.

Tuliłam do siebie na przemian z drapaniem po pyszczku oraz składaniem drobnych buziaków na jego głowie, ponieważ Marvel był naprawdę czystym psem, a ja dbałam o niego, ponieważ nie lubiłam, gdzieś po kątach walała się jego sierść. Dlatego bardzo często chodziłam z nim do groomera, który się nim zajmował. Dziś po pracy również miałam go tam zabrać, bo już jego sierść nieco odrosła i przeszkadzała mu, ponieważ upał w Los Angeles nas nie opuszczał co czasami doprowadzało mnie do szału.

Dziś przez te właśnie pogodę zdecydowałam się na siebie ubrać elegancką sukienkę z przewiewnego materiału, ponieważ nie wytrzymałabym tego upału w czymś innym.

W dalszym ciągu przytulałam Marvela i gadałam do niego pod nosem. Pies radośnie szczekał i merdał ogonem, jakby rozumiał moje słowa.

—Tak, tak idziesz dziś pięknisiu do fryzjera. Będziesz znów piękny!

Kiedy skończyłam wypowiadać te słowa na swoich plecach poczułam spojrzenie. Nie musiałam się obrócić, żeby wiedzieć, iż był to Christian. Żeby się z nim jeszcze bardziej podrażnić niby przypadkiem bardziej się do niego wypięłam. Przez chwile nic się nie wydarzyło, ale po chwili poczułam lekkie uderzenie na moim pośladku przez co obudzona uniosłam swoje spojrzenie do góry i spojrzałam na niego z udawanym zirytowaniem.

—Co wyrabiasz? Mam nasłać na ciebie psy? —zapytałam i szybko zapanowałam nad uśmiechem, który chciał się uformować po mojej grze słów.

—Zdecydowanie. Będę czekał, aż mnie zakują w kajdany.

—Myślałam, że raczej osikają ci auto, ale skoro lubisz takie zabawy to mogę ci zafundować taką frajdę dzisiaj wieczorem. —poruszyłam sugestywnie brwiami nie panując już nad uśmiechem, który również pojawił się na twarzy Christiana.

—Skoro proponujesz to grzechem będzie nie skorzystać. —jego bezczelny i rozbrajający uśmiech sprawił, że podniosłam się z klęczek i przewróciłam na niego oczami.

—Lepiej zrób mi śniadanie nierobie.

—Dziś w nocy się opracowałem kochanie.

—Tak? Nie pamiętam, chyba zasnęłam.

In the deep of light #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz