Rozdział 3

428 24 1
                                    



5 lat wcześniej

Na lekko chwiejnych nogach wyszłyśmy przed Atlantis, otulił nas chłód. To już koniec września. Wcale to nas nie zniechęcało. Do domu czołganiem przez pełzanie miałyśmy dwadzieścia minut. Mieszkałyśmy na Młynarskiej. Szłyśmy właśnie koło komisu meblowego, gdy z zaułka dobiegł nas jakiś hałas. Potem śmiech, z ciemności wyszedł jakiś mężczyzna po chwili kolejnych trzech. To był początek naszego koszmaru. Nic nie zapowiadało wcześniej tego co miało nastąpić w ciągu piętnastu najbliższych minut.

Mężczyźni otoczyli nas. Jeden z nich powiedział z rosyjskim akcentem: - Obserwowaliśmy wasz taniec na rurze w dyskotece, gorące laseczki jesteście. Umiecie kusić mężczyzn. Takie napalone dwie dziewuszki to idealne zakończenie wieczoru. Chętnie upuszczę nieco napięcia zgromadzonego w krzyżu.

Reszta zaczęła rechotać. Facet stojący najbliżej złapał Lilkę za włosy odchylił jej głowę i wysyczał w twarz. - Teraz to nas ładnie obsłużycie a po wykonanej usłudze damy wam spokój. Pod warunkiem że się do roboty przyłożycie - Co nie Borys? Lilka płakała, a ja trzęsłam się ze strachu jeszcze bardziej niż z zimna. Wiedziałam jedno - to co zaraz nastąpi naznaczy nas już na całe życie. Nic nigdy już nie będziemy takie same. Przez tę krótką chwilę Ci faceci zniszczyli nas na zawsze.

Mężczyzna stojący najbliżej zaciągnął mnie za róg. Gdy obróciłam głowę, widziałam jak pozostali oprawcy przyciągają głowę Lilii do swojego krocza. A ona płakała i błagała by tego nie robili. Słyszałam ich okrutny rechot i przekleństwa w języku rosyjskim. Facet, który ciągnął mnie za ubranie zamachnął się i uderzył mnie pięścią prosto w twarz. - Nie szarp się syczał. Jego cios skutecznie odebrał mi siłę do stawiania oporu a co za tym idzie do obrony swojej godności. Byłam na granicy świadomości pomieszanej z jawą. Czułam jak po policzku spływa mi gęsta krew prosto do ust. Miała metaliczny posmak, jak ta nieproszona część ciała, która za chwilę wedrze się we mnie jak ostry nóż. Poczułam zimno na ciele i szarpanie moich ubrań. Ktoś trzymał mnie od tyłu, gdy oprawca bestialsko wszedł w moje ciało. Ból przeszył mnie na wskroś. W mojej słabnącej świadomości wyobrażałam sobie, że ktoś w te czułe, bezbronne miejsce wpycha ogromne przedmioty i wierci nimi wykorzystując swoją przewagę siłową, mimo oporu wszystkich tkanek.

Byłam bliska omdlenia. Wydawało mi się że mówię im, aby przestali, ale tak naprawdę z moich ust wychodził tylko szept. Po jakimś czasie nastała cisza i ciemność. Zemdlałam.

Byłam dziewicą. Utratę niewinności wyobrażałam sobie w zupełnie inny sposób Idealizowałam ten moment. Marzyłam, że zrobię to z kimś, kogo bezgranicznie kocham, z wzajemnością, że zrobimy to w jakimś magicznym miejscu. Będzie romantycznie. Padnie wiele pięknych słów i pocałunków. A na końcu jak to w każdej romantycznej historii będzie padał deszcz. Los miał dla mnie czarny scenariusz, a życie zweryfikowało moje założenia w niebywale okrutny sposób.

Ocknęłam się, było mi zimno, wszystko mnie bolało, w dole brzucha ciągnęło. Z pomiędzy nóg wypływała mi krew zmieszana z białą gęstą wydzieliną. Mój umysł przyswoił fakt że było tego zbyt dużo jak na jednego oprawcę. Miałam obdarte kolana, zwichniętą rękę i rozbitą twarz. Jakimś cudem podniosłam się z ziemi by poszukać Lilki. Na trzęsących się nogach wsparłam plecy o mur budynku wzdłuż niego przesuwałam się powoli do przodu. Szeptałam – Lili, Lili, gdzie jesteś ? Odpowiadała mi tylko cisza.

Upadłam na kolana i zaczęłam łkać, z trudem złapałam oddech i wtedy ją zobaczyłam. Ten widok mnie przeraził - była nieprzytomna, cała sponiewierana, bardzo pobita, a z jej ust wypływała krew, ledwo oddychała. Moja przyjaciółka... Krzyczałam (tak mi się wydaje): - Pomocy! Niech nam ktoś pomoże..... Krzyczałam dalej, ale nikt nie nadchodził. Nie miałam sił, położyłam się obok, przytuliłam do niej i nagle spowiła mnie ciemność.

Nie wiem kto nas znalazł i kiedy, ale jedno wiem na pewno - nic nigdy nie było już takie samo. Z Lilką o całym zdarzeniu w ogóle nie rozmawiałam. Bo o czym tu dyskutować, zrobiono nam krzywdę, upokorzono, znieważono, a potem pozostawiono na pastwę losu. Byłyśmy wrakami człowieka. Skorupami, które nie odczuwały niczego, zamknięte w swoim koszmarze. Zamykając oczy słyszałam tylko psychopatyczny śmiech oprawców i przekleństwa kierowane w naszą stronę po rosyjsku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że całemu zajściu ktoś się przyglądał. A jednak nie zrobił nic by nam pomóc.

Pewnego dnia postanowiłam wyjść z tej skorupy i jakoś żyć. Byłam młoda i skrzywdzona ale nie chciałam tkwić w tym samym miejscu i odtwarzać wydarzeń, których i tak się nie cofnie. Lilka nie miała tyle siły i odwagi, została w swoim pokoju ze swoimi myślami i żalem. Gdybym tylko wiedziała, jak to się skończy nigdy nie wyszłabym z jej pokoju. Zostałaby i skoczyła razem z nią. Wiem to. Nie zostawiłabym jej wtedy samej z obezwładniającym cierpieniem, który wylewał się z jej oczu. Byłybyśmy na zawsze razem.

Ruszyć dalej i nie zwariować – taki miałam plan, dlatego zdecydowałam wyjechać z kraju. Grecja. Tyle o niej czytałam. Otwarcie się na nowe doświadczenia, nowych ludzi, nowe miejsca powinno pomóc. Powiedziałam o tym Lilce i zaproponowałam wspólny wyjazd - odmówiła. Dwa dni później moja najlepsza przyjaciółka, bratnia dusza, powierniczka w szczęściu i w rozpaczy zabiła się. To był ogromny cios. Byłam zdruzgotana, bezsilna i wiedziałam, że jeśli zostanę pogrążę się w ciemności i umrę tak jak ona. W przypływie paniki i ogromnego szoku spakowałam bagaż i uciekłam. Jak najdalej od tego wszechogarniającego mroku i zła czającego się na każdym rogu. Od tych bezlitosnych spojrzeń, jadu, niemoralnych propozycji. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię właśnie teraz gdy mój bezpieczny świat wywrócił się do góry nogami to postradam zmysły.

Wyjazd dobrze mi zrobił, był moją terapią i moim powrotem do żywych, początkiem nowej relacji z Colinem. Początkiem wybaczenia sobie samej. 

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz