Rozdział 26

124 12 0
                                    



JUREK WACH

Czekałem na ten dzień naprawdę długo. Wszystko w co wierzyłem kiedyś, co rodzice wpajali mi od najmłodszych lat poszło się jebać. Byłem sprzedajnym skurwysynem, który piął się w górę, bo zawarł umowę nie z tym człowiekiem co potrzeba. Nie ja poniosłem największe konsekwencje tej decyzji. Tylko kobieta, którą kochałem. Ona wylądowała w ruskim burdelu za moje złe kalkulacje. Myślałem, że jak pójdę w układ z politykiem, człowiekiem który ma lokalną przestępczość w garści, to będę KIMŚ. Układ był prosty. Pan P. miał mi wystawiać co grubsze tematy do rozpracowywania, a ja miałem kryć jego dupę na granicach, zamiatać pod dywan przecieki o wzroście przestępczości w regionie i tuszować aktywność Ruskich na naszym terenie. Siano płynęło strumieniami. Moi koledzy po fachu też chcieli kawałek tortu, więc dostali. Wszystko szło jak po maśle, aż do momentu, kiedy Pan P. zażądał niemożliwego.

Nikt z nas nie pisał się na handel żywym towarem. Kiedy po rekonesansie wyszło na jaw, że to są praktycznie dzieci powiedzieliśmy zdecydowane NIE. Kuszono nas ogromnymi pieniędzmi, wyrok śmierci za to nie był już tak kuszący. Wartości moralne i człowieczeństwo walczyły z sobą każdego dnia. Czy ja chciałem się stać kimś takim? Bestią?

Chłopaki, którzy mieli dzieci kategorycznie odmówili. Zgodzili się obstawiać przejazdy zagraniczne, załatwiać papiery i przymykać oko, ale z procederem handlu żywym towarem nie chcieli mieć więcej nic wspólnego. Kto normalny chciałby dzieci wystawiać na aukcję niczym bydło? W dodatku starym zwyrodnialcom? Albo trenować poprzez bicie, gwałt i upokorzenie posłuszność dla właściciela? Na pewno nikt normalny. Ja nie chciałem brać w tym udziału i za moją niesubordynację oraz trzymanie mnie w ryzach zapłaciła kobieta mojego życia. Tak. Trzeba powiedzieć to głośno. Przyczyniłem się w pełni do tego, że jest czyimś seksualnym przedmiotem bez własnej woli. Dlatego gdy nadarzyła się okazja postanowiłem skontaktować się z Bogdanem Skowronem. Jeżeli ktokolwiek był w stanie ukrócić proceder Pana P. to był to właśnie on. Choćby z powodu zagrożenia w stosunku do jego braci, interesu i pozbawienia go władzy. Boguś to nie był zwykły bandzior. Pod maską gangusa kryła się dobra osoba. Swoje miasto traktował jak dom a mieszkańców jak dzieci. Dawał prace większości miasta. Dzięki niemu mogli przetrwać oni oraz ich rodziny. Jakie czasy taka praca. Był szalenie lojalnym człowiekiem i nie lubił wcale krzywdy drugiego człowieka. Jak na przestępcę był wielce szanowany i kierował się niezłomnymi zasadami moralnymi. W ekipie Bogdana wszyscy święci nie byli, ale robili wszystko żeby przetrwać trudne czasy.

Z chwilą pojawienia się Mili nadszedł czas realizacji mojego planu uwolnienia się od Pana P. i odejścia ze służby. Wiedziałem od zawsze, kto stał za napadem na nią i jej przyjaciółkę Lilkę. Byłem tam wtedy, widziałem wszystko. Nie zrobiłem niczego bo strach mnie sparaliżował. Potem nie przypuszczałem, że ta dziewczyna może się zabić z tego powodu. W gazetach pisali o tragedii rodziny, o tym co musiała czuć, o jej drastycznym kroku. Przecież normalnie nikt nie skacze z wieżowca. Potem Mila wyjechała i o sprawie wszyscy zapomnieli, oprócz Colina. On jeden pamiętał i latami się obwiniał. Do dziś żądza mordu i zemsty w nim buzuje. Przez Pana P. poniosła śmierć również Magda, siostra Sebastiana. Bo ten tchórzliwy śmieć bez zasad musiał zasłaniać się kobietą, żeby samemu nie oberwać. Przy tym jeszcze sam nie wie, że stał się największym wrogiem swojego człowieka, a wręcz prawej ręki Cienia. Bo może i ten facet to niebezpieczny morderca, ale Magdę szczerze kochał i nigdy nie podniósł się po jej śmierci. Bogdanowi natomiast naraził się również z powodu siostry. Izę, wystawił staremu zbokowi z kierownictwa SB z premedytacją. Tylko po to by Bogdan był mu dłużny za uratowanie dupy rozpuszczonej gówniarze. Długo nie trzeba było czekać jak w interesach Grubego zaczęli pojawiać się Rosjanie a Pan P. panoszyć po Podziemiu jakby był u siebie.

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz