Rozdział 6

313 26 0
                                    



Adin

Pojawiła się ukochana siostra naszego przyjaciela. Niewysoka, z burzą loków koloru blond, opalona, duże, zielone sarnie oczy na całą twarz. Śliczna dziewczyna – pomyślałem i zmierzyłem ją od góry do dołu. Wszystko się zgadzało, wszystko do siebie pasowało. Niczego nie było za mało, również za dużo. Uśmiechnąłem się do siebie. Colin wcześniej już wspominał że jego siostra to niezłe ziółko. - Jest niczym ogień, wpada i trawi wszystko co napotka na swojej drodze, odbiera ci tlen i zostawia po sobie chaos. A ty nie wiesz, co właściwie miało miejsce - tak mówił. Chętnie się o tym przekonam.

Z chłopakami znamy się szmat czasu razem niejedno przeżyliśmy. Zawsze robimy wszystko razem i trzymamy sztamę. Mili nigdy nie spotkałem. Wiem, że coś się wydarzyło parę lat temu i wyjechała by odetchnąć i zobaczyć kawałek świata. Jestem bardzo pewnym siebie, wygadanym facetem. Nigdy nie miałem problemów z płcią przeciwną. Kobiety same do mnie przychodzą, nawet nie muszę się o to starać. W związku z tym nie rozmawiam z nimi - po prostu nie mam o czym. Zaspokajam swoje potrzeby i wychodzę, nie jadam z nimi śniadań i nie sypiam u nich. Mój wygląd przyciąga je wszystkie. Jestem cały wytatuowany, a to dodaje mi nuty niebezpieczeństwa i przedstawia obraz zimnego drania, a to działa jak lep na te głupie baby.

Pojechaliśmy na zielonym rynek. Tu można kupić wszystko włączenie z żywym inwentarzem. Zakupy nie zajęły nam wiele czasu i po wszystkim postanowiłem zaprosić Mile na najlepsze włoskie lody, te pod filarami w rynku. Skoro mamy mieszkać razem wypadałoby się lepiej poznać. Nie zdarza się to często, a po prostu chciałem ją poznać – była w moim guście. Siedzimy na ławce przed fontanną a ja zastanawiam się co mam powiedzieć żeby nie wyjść na idiotę. Ta dziewczyna działa na mnie w taki sposób, że zapominam języka w gębie. Co tam będę oszukiwał jest śliczna, miła, gotuje i widziała w swoim w życiu trochę więcej niż to zapyziałe miasto. Kompletne przeciwieństwo kobiet z którymi się widuję. Przy tej kruszynie czuję, że chcę czegoś więcej a nie tylko mechanicznego, szybkiego seksu.

- Dziecino może opowiedz mi coś o sobie? Gdzie byłaś? Co robiłaś? Jakie masz plany na dalsze życie?

***

Patrzył na mnie tymi czarnymi oczami a ja zastanawiałam się czy może Colin opowiedział przyjacielowi moja historię. Nie, nie zrobiłby tego - jestem pewna.

- Parę lat temu wydarzyło się coś złego, zmieniło to moje podejście do życia. Odebrano mi wszystko w co wierzyłam, a wierzyłam że jestem bezpieczna i nic złego mi nie grozi. Pomyliłam się w tej kwestii. Kiedyś ci opowiem, bo to nie jest dobra historia na początek znajomości. Powiem ci, że mimo iż z naszego kraju ciężko się wydostać udało się spełnić marzenie. Wyjechałam do słonecznego i ciepłego kraju jakim jest Grecja. Wspaniali ludzie, pyszne jedzenie. Zahaczyłam się tam w knajpie, byłam pomocą kuchenną, kelnerką, zapraszałam turystów do knajpy dlatego pewnie nie najgorzej gotuję i... leczyłam duszę.

- A ty?

- Mieszkam tu, pracuję i jakoś daje radę mówiąc w wielkim skrócie. Na poważnie, to chciałbym otworzyć studio tatuażu. Wiesz teraz raczej trudno kogoś przekonać że dziary się robi nie tylko w więzieniu i nie muszą oznaczać kto za co i ile przesiedział. Ale mogą też mieć zupełnie inne przesłanie. Pracuje u Grubego taki ze mnie gość od wszystkiego i niczego.

- I pilnujesz pań w klubie?!

- Taaa, to też. Widzę że nie zapomnisz incydentu na korytarzu tak łatwo, co?

- Raczej nie – odpowiedziałam kokieteryjnie się uśmiechając.

- Pytałeś jaki mam plan na później. To chciałabym iść na studia. Zarobiłam trochę grosza na wyjeździe zagranicznym i w sumie zawsze chciałam studiować bibliotekarstwo.

- Colin wspomniał, że nieźle dałaś mu popalić za małolaty.

- On był straszny. Zawsze coś mu nie pasowało. Stale na straży, zero poczucia humoru. Był też moim zdrowym rozsądkiem i Lilki mojej przyjaciółki - posmutniałam.

Opowiedziałam mu historię pewnego sylwestra. Jak to miałyśmy być trzy kamienice dalej a pojechałyśmy do Bielawy z bandą chłopaków mieszkających po sąsiedzku. Na miejscu okazało się, że to dom w stanie surowym bez okien i drzwi, trzeba było po drabinie na piętro wchodzić. Impreza bardzo udana - spiłyśmy się strasznie, tańce na paletach były epickie. Lilka rozwaliła sobie pół twarzy i to dosłownie. Jeden z chłopaków miał ją podtrzymać ale nie zdążył i przyjęła stan równoległy z podłogą. No cóż, żwir w wardze i zsiniałe opuchnięte oko nie dodawało jej urody. Ja natomiast poparzyłam sobie całą dłoń o piec, oparłam się o niego aby uniknąć losu mojej przyjaciółki. Skóra dosłownie przykleiła mi się do pieca. Jak podniosłam rękę to niestety mój naskórek został - okropnie bolało. Sylwester marzeń, nie pogadasz. Po skończonym melanżu był czas powrotu do domu, w końcu nadszedł ranek i zrobiło się widno. Tu nastał pewien problem, chłopaki gdzieś zniknęli a my odkryłyśmy że nie mamy kasy na bilety powrotne. Rozważając problem doszłyśmy do dwóch wniosków a mianowicie – pierwszy, że kasa na bilet została przepita i drugi, że zgubiona co po większych przemyśleniach zamroczonego umysłu nie dawało nam nic.

Siedząc na przystanku, wyglądając i czując się jak "gówno," uratowało nas zrządzenie losu. Na przystanek przyszła mama naszej koleżanki z klasy, pani Grażyna i pożyczyła nam pieniądze na bilety. To była naprawdę dobra kobieta. Zionąc alkoholem, z wypisanym na twarzy wstydem i skruchą w oczach bardzo jej dziękowałam. Ale to jeszcze nic, gdy do mojego brata doszła wieść że nas nie ma tam gdzie być miałyśmy, rozpoczął poszukiwania na szeroką skalę. Nie przyszło mu do głowy, że wywiniemy taki numer. Gdy dotarłyśmy do domu ojciec był strzępkiem nerwów, mama płakała a Colin miał mord w oczach. Rodzice mojej przyjaciółki podobno tylko sapnęli żałośnie jak zobaczyli stan swojej latorośli, zresztą co mieli powiedzieć?! Colin przejęty sytuacją i tym, że zamiast oddać się zabawie musiał biegać po mieście i nas szukać, nałożył na mnie dożywotni areszt domowy. Wydzierał się wtedy strasznie, nawet moi rodzice nie zdążyli zabrać głosu w sprawie mego wyskoku.

Adin ze śmiechu trzymając się za brzuch o mało nie zsunął się przy tym z ławki, a ja rechotałam razem z nim. Gdy się uspokoił, powiedziałam tylko: - człowieku tych historii jest jeszcze mnóstwo. Dlatego potem wszędzie Colina rodzice posyłali ze mną. Co go nie cieszyło wcale ale bywało zabawnie, szczególnie że koledzy brata wszędzie chodzili z nami.

- To co zbieramy się? Chłopaki pewnie z głodu już trawią własne żołądki.

- Masz rację nie chciałabym by szarpali surowe mięso z powodu niedożywienia, jak Reksio szynkę.

Po dotarciu do Podziemia wzięłam się za robotę a Adin gdzieś zniknął. Gotowanie zajęło mi parę ładnych godzin, ale było warto. Widziałam ich maślane oczy i błogi uśmiech gdy patrzyli na syto zastawiony stół z ich ulubionym jedzeniem. Oczywiście nie obyło się bez przepychanek i kłótni. Na końcu przyszedł Gruby zacierając ręce i niewinnym wyrazem twarzy pytającym czy dla niego też wystarczy? Uśmiałam się strasznie z tej gromady dorosłych dzieci.

- Oczywiście mój drogi wystarczy i dla ciebie ,masz u mnie największy kawałek jabłecznika za sam fakt iż mogę tu mieszkać – odparłam. 

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz