Rozdział 21

142 14 1
                                    



Mila

Bogdan ustawił mi spotkanie z Panem P. Miałam przyjść do jego biura w urzędzie miasta. Umówiliśmy się na czternastą, wtedy chłopaki mieli ogarnąć jakieś sprawy Podziemia na mieście. A Pan P. w tym czasie załatwiał niby legalną działalność Rosjan na swoim terenie. Wszyscy wiedzieli, że Ruscy to kłopoty. Adrian mi mówił coś o Bratwie, inaczej ujmując ruskiej mafii. Podobno razem z Panem P, zajmowali się handlem kobietami, które oczywiście trafiały do burdeli. Bogdana interes był klarowny. Wszystkie kobiety tam przebywające robiły co robiły, z własnej woli. Żadna nie była tam pod przymusem. Poniekąd był to swego rodzaju elitarny klub. Klub dla ludzi o dziwnych upodobaniach, no cóż dla mnie dziwnych. Dla mojego brata i Wioli coś zupełnie normalnego. Adin mówił również o ciągotach Pana P. do małoletnich dziewczyn. Dlaczego tak bardzo ujmowała go Wiola? Bo była w wieku jego córki. Wszystko czego dowiadywałam się o tym człowieku w miarę upływu czasu przyprawiało mnie o mdłości.

Bogdan jak zapowiedział wcześniej oczywiście mi towarzyszył. Był podenerwowany i coś mruczał pod nosem, że nie powinno nas tu w ogóle być. Też się denerwowałam, w końcu to o mojego brata i przyjaciół chodziło. Stanąć twarzą w twarz z kimś tak zdeprawowanym nie należało do moich priorytetów. Wiedziałam jedno mój brat to dumny człowiek. Nie czuję skruchy i na pewno nie przeprosi i nie pokłoni się przed kimś takim jak Pan P. Nie wiedziałam jak przekonać kogoś takiego by odpuścił. Nie przygotowałam się wcale do tej rozmowy. Zamierzałam błagać i paść na kolana, gdy tego zażąda. Jak mówiłam, ja nie miałam problemu z tym aby się pokłonić. Bogdan usiłował nieco mydlić mi oczy. Opowieściami, o tym, że Ruscy chcą niby mieć jakieś stragany na rynku i powymieniać się kobietami w wiadomej branży. Nawet on sam czuł, że coś słabo mu to idzie. Niby miało zelżyć to mojemu strachowi. Przez to, że opowiadał mi takie gówno stresowałam się jeszcze bardziej. Jakąś chwilę później drzwi pokoju otworzyły się i zaproszono nas do środka.

Biuro było całe w czarnym wiśniowym drewnie. Skórzane kanapy, skórzane obicia krzeseł, wszystko czarne i złowrogie. Pomyślałam sobie, że chyba każde pomieszczenie w którym urzędują przestępcy jest zawsze ciemnie i nieprzyjemne. Być może to odzwierciedla ich czarne duszę i zło. Okna zasłaniały ciemne kotary, w rogu z kinkietu sączyło się słabe światło. Panował półmrok, a przecież był środek dnia. Na kanapie siedzisko trzech Rosjan popijając wódkę. Pan P. siedział rozparty na krześle z biurkiem. Miał rozpięty kołnierzyk pod szyją, rozchyloną marynarkę i rozczochrane włosy. Patrzyłam na niego i dreszcz po kręgosłupie mi przebiegł. Pan P. patrzył mi w oczy oblizując przy tym usta. Patrzył jak lew na swą ofiarę. Jakby miał zamiar na mnie skoczyć i mnie pożreć. Ale te oczy były również nadnaturalne rozszerzone i rozbiegane.

Zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy ten gość był naćpany jak świnia. Co zmierzało ku temu że to nie będzie łatwa przeprawa, raczej jestem w czarnej dupie. Rosjanie skupili również swój wzrok na mojej osobie. Co wcale mnie nie cieszyło Zasadniczo już wiedziałam, że błędem było tu przychodzić. Pan P. nie chciał wcale rozmawiać. On chciał zabawić się moim kosztem. Spojrzał pogardliwie na Bogdana i mlasnął.

- Co cię do mnie sprowadza dziewczyno?

- Jestem Mila, siostra Colina. 

Przyszłam pana przeprosić za mojego brata i to całe nieporozumienie. Mój brat to dobry człowiek, a wtedy trochę go poniosło. On nie chciał pana znieważyć. Wiola jest jego słabością. To wszystko przez miłość . Na pewno pan wie, jak to jest hormony buzują. Umysł jest zaślepiony, nieracjonalny. Colin to dumny mężczyzna i uniósł się honorem. Chciałam w jego imieniu prosić o wybaczenie Panie P.

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz