Rozdział 7

284 19 1
                                    



Adin

Po przyjeździe z zakupów zostawiłem Mile samą by nie przeszkadzać jej w kuchni i poszedłem poszukać chłopaków. Jak zwykle zastałem ich w garażu, siedzieli i o czymś zawzięcie dyskutowali. Pewnie nowy wyjazd za granicę się szykuję. Gruby mówił nam wcześniej że Niemcy raczej spalone są. Wzmożono kontrolę na granicy po tym jak Nikoś przeszmuglował sporą ilość aut, które rozpłynęły się w powietrzu razem z nim samym. Teraz psy cierpiały na wściekliznę. Nikoś jest królem Trójmiasta, królem w szwindlu na pieniądze, ale również potrafi otworzyć każdy samochód jaki do tej pory wyprodukowano. I na bezczelnego przejechać nim pod nosem straży granicznej. Gość nie pierdoli się w tańcu. Podziwiam go. Mimo iż nie ukończył żadnej szkoły postanowił być kimś i jakby nie było dopiął swego. Z tego powodu, jak stwierdził Gruby - przejazd nie byłby bezpieczny i narażał na niepotrzebne straty w pieniądzach i ludziach. Dlatego zmieniamy kierunek oraz państwo naszego działania na Węgry. Ustaliliśmy plan kto z kim jedzie, gdzie się zatrzymujemy i jak przekraczamy granicę państw. Siedzieliśmy chwilę jeszcze i pomyślałem, że mamy szczęście - rzadko zdarza się taka przyjaźń jak nasza. Wspólne dążenie do realizacji swoich marzeń, braterstwo. Oddalibyśmy za siebie życie. Niewielu ludzi może na kogoś liczyć tak bardzo jak my na siebie. Byłem szczęściarzem.

Maniek, który należy do rozważnej części naszej ekipy - zawsze chciał zostać dj-em, więc realizuje się po części w klubie. Gra Drum and Bass i trzeba przyznać, że ma rzesze fanów. Teraz tworzy swoje sety bo zgłosił się na festiwal w Berlinie. Ma szansę zaistnieć w świecie muzyki, jestem przekonany że da z siebie wszystko i pokaże jeszcze niedowiarkom jak to zwykły gość z Wałbrzycha może być znany na całym świecie.

Wojtas akurat uwielbia się ścigać ku pozornej niewiedzy Grubego, osobiście uważam, że on o tym wie. Zanim rozbiorą furę na części bierze ją na ostatnią drogę przed śmiercią i jak to mówi - ustawia wyścig na grubą kasę. Zazwyczaj stawia na auto, którym jedzie. I pędzi jak szaleniec byleby szybciej na adrenalinowym kopie. Wyścigi wiadomo, pełen nielegal odbywają się w Zagórzu Śląskim, a to taka niewielka miejscowość koło Wałbrzycha. Nie wiem jak to robi, ale skubany zawsze wygrywa.

Seba człowiek kompletnie wyciszony z zewnątrz, za to wulkan w środku niepogodzony sam z sobą. Zrobił się taki burkliwy po śmierci siostry. Została wplątana w porachunki (można tak to nazwać) Podziemia i zginęła. On sobie tego nigdy nie wybaczył. Bierze udział w nielegalnych walkach ulicznych bez żadnych zasad. W jego przypadku z wygraną to różnie bywa, pewnie nawet nie o to chodzi. Mam wrażenie, że to wszystko jest po to, aby się wyżyć i upuścić ciśnienie, które w nim narasta. Galery to jego drugi dom. Tak nazywa się miejsce tych spotkań w ramach których tłuką się do upadłego.

Colin natomiast to prawa ręka Grubego ogarnia każdy temat, dopilnowuje by wszystko odbyło się zgodnie z planem i trzyma policję jak najdalej od działalności Podziemia. Taki dyktator - czasem wszystkich nas denerwuje swoją nadopiekuńczością i niemożnością jakiejkolwiek dyskusji. Colin jest również opiekunem i dominem w klubie dla panów i pań. Jak w pracy tak i w życiu osobistym musi mieć kontrolę. Jestem pewien, że jest to związane z tym co przydarzyło się jego siostrze parę lat temu. Wtedy nie miał na to wpływu, teraz musi mieć poczucie władzy nad każdym i wszystkim. Ma również słabość do Wioli.

Gruby jest dla nas jak ojciec. W tym mieście nie mieliśmy wielkiego wyboru. Śmiejemy się z niego, że ma syndrom matki kwoki. Dzięki niemu mamy gdzie mieszkać i odwagę by realizować plany na przyszłość. Pokazał jak to jest stworzyć coś z niczego i nie zatracić się w ogólnej beznadziejni. Facet ma też łeb do interesu jak nikt. W mieście niewiele można ze sobą począć. Dostępne warianty to nic z czego należał by być dumnym. Kradzież i włamania. Stać z winem pod sklepem i żebrać kasę od przechodniów. Zasilać szeregi w pośredniaku. Prostytuować się. Zajmować dilerką lub paserstwem. Ostatnia opcja to praca dla Grubego i tu wachlarz możliwości jest znacznie większy, w zależności co robisz dla szefa. Jedni kradną samochody, drudzy je rozbierają, trzeci sprzedają, czwarci muszą autem przejechać przez granicę z punktu a do punktu b i to jest akurat moja rola. Podziemie stało się naszym domem. Miejscem na ziemi, które sobie sami stworzyliśmy. Jesteśmy rodziną i to nasze życie. A reszcie chuj do tego.... Impreza bardzo udana - spiłyśmy się strasznie, tańce na paletach były epickie. Lilka rozwaliła sobie pół twarzy i to dosłownie. Jeden z chłopaków miał ją podtrzymać ale nie zdążył i przyjęła stan równoległy z podłogą. No cóż, żwir w wardze i zsiniałe opuchnięte oko nie dodawało jej urody. Ja natomiast poparzyłam sobie całą dłoń o piec, oparłam się o niego aby uniknąć losu mojej przyjaciółki. Skóra dosłownie przykleiła mi się do pieca. Jak podniosłam rękę to niestety mój naskórek został - okropnie bolało. Sylwester marzeń, nie pogadasz. Po skończonym melanżu był czas powrotu do domu, w końcu nadszedł ranek i zrobiło się widno. Tu nastał pewien problem, chłopaki gdzieś zniknęli a my odkryłyśmy że nie mamy kasy na bilety powrotne. Rozważając problem doszłyśmy do dwóch wniosków a mianowicie – pierwszy, że kasa na bilet została przepita i drugi, że zgubiona co po większych przemyśleniach zamroczonego umysłu nie dawało nam nic.

Siedząc na przystanku, wyglądając i czując się jak "gówno," uratowało nas zrządzenie losu. Na przystanek przyszła mama naszej koleżanki z klasy, pani Grażyna i pożyczyła nam pieniądze na bilety. To była naprawdę dobra kobieta. Zionąc alkoholem, z wypisanym na twarzy wstydem i skruchą w oczach bardzo jej dziękowałam. Ale to jeszcze nic, gdy do mojego brata doszła wieść że nas nie ma tam gdzie być miałyśmy, rozpoczął poszukiwania na szeroką skalę. Nie przyszło mu do głowy, że wywiniemy taki numer. Gdy dotarłyśmy do domu ojciec był strzępkiem nerwów, mama płakała a Colin miał mord w oczach. Rodzice mojej przyjaciółki podobno tylko sapnęli żałośnie jak zobaczyli stan swojej latorośli, zresztą co mieli powiedzieć?! Colin przejęty sytuacją i tym, że zamiast oddać się zabawie musiał biegać po mieście i nas szukać, nałożył na mnie dożywotni areszt domowy. Wydzierał się wtedy strasznie, nawet moi rodzice nie zdążyli zabrać głosu w sprawie mego wyskoku.

Adin ze śmiechu trzymając się za brzuch o mało nie zsunął się przy tym z ławki, a ja rechotałam razem z nim. Gdy się uspokoił, powiedziałam tylko: - człowieku tych historii jest jeszcze mnóstwo. Dlatego potem wszędzie Colina rodzice posyłali ze mną. Co go nie cieszyło wcale.

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz