Rozdział 23

124 12 0
                                    



Bogdan

Od trzech dni siedzę i myślę nad naszą sytuacją. Jak tu wyjść z opresji cało? W Podziemiu wszyscy działają zawsze według jakiegoś planu. Nie zawsze skutecznego i zajebistego, ale jednak. Nawet kobiety zawsze mają jakiś w zanadrzu. Zdobycie faceta, zakupów, a czasami też inne bardziej absurdalne. W swych rozmyślaniach doszedłem do jednego wniosku Pan P. i jego poplecznicy oraz wspólnicy muszą umrzeć. Inaczej nie dadzą nam żyć. Nie można dokonać zemsty bez konsekwencji, a służby trzeba zaszantażować, wtedy jest szansa, że nie wystąpią przeciwko nam. Podczas gdy tak dumałem nad wariantami śmierci większej liczby osób, nie skupiając się na świecie dookoła ktoś nagle klepnął mnie w prawe ramię. Obróciłem się zdziwiony, nikogo się raczej nie spodziewałem na dachu Podziemia. Tym większe moje zaskoczenie i niedowierzanie było, gdy ujrzałem przed sobą osobę która mi przeszkodziła. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że stoi przede mną rozwiązanie wszelkich problemów Podziemia.

Śledczy Jurek Wach, kolega ze szkolnej ławy i pośmiewisko całej szkoły. Pomiatali nim wszyscy. Kapuś i już wtedy służbista, zmora klasowa, utrapienie każdego nauczyciela. Jurek już za dzieciaka reprezentował sobą wszystko, co wywoływało agresję u innych. Wątły, przemądrzały, niedający się lubić. Blady, zasmarkany alergik siedzący całe życie na ławce w trakcie lekcji wychowania fizycznego.

Nawet dziewuchy w klasie mu dokuczały. Wymyśliły na tę okazję taką zabawę o nazwie „Ło hohoho". Na czym polegała? Otwierały okno i jak Jurek zaszedł im za skórę, to wszystkie jego rzeczy, które miał na ławce leciały za okno ze sławetnym okrzykiem na ustach "Ło hohoho". Koleżanek w klasie było mało i zazwyczaj trzymały sztamę tylko ze sobą, więc Jurek naprawdę musiał się starać aby tak go potraktowały. W dodatku jego rodzice to były szychy państwowe i wpoili Jurkowi, że jest lepszy od innych i z nikim nie powinien się liczyć. Zrobili z chłopaka mendę społeczną.

Wracając do wcześniejszego wątku, patrzę na typa mało inteligentnie i wypalam. 

- Na chuj żeś tu przylazł Sbeku? - Boguś tak witasz kolegę ze szkolnej ławy?

 - Nie wierzę żeś przyszedł powspominać. 

- A dlaczego by nie? 

- Bo nie ma o czym gadać. Mów co cię tu przywiało? Tylko kurwa człowieku nie pierdol, że na sentymenty ciebie wzięło.

- A widzisz, to chyba przeznaczenie Boguś. 

- Tak myślałem. Z wiekiem odkleiło ci się bardziej w tej łepetynie niż za dzieciaka. 

- Ja na twoim miejscu jeszcze bym nikogo nie skreślał.

 - No rzesz kurwa mać, wyduś to z siebie. O co chodzi? 

- Mamy wspólnego wroga i obaj chcemy jego upadku, a zasadniczo zagłady. 

- Nie wiem, o czym mówisz. Poza twoim kurwidołkiem to ja nie mam z nikim problemu. 

- Ja wiem i ty też, że to nieprawda. Ale Służby Bezpieczeństwa mogą być twoim sprzymierzeńcem. My też chcemy zmiany.

- Potrzebujecie nowej marionetki do swoich celów? 

- Coś w ten deseń, ale u nas też następują zmiany i jak już wszystko przysłowiowo pierdolnie to ja i moi koledzy po fachu chcemy mieć zapewnioną spokojną sytuację finansową. 

- To jak ja, też chcę mieć święty spokój, ale dalej nie powiedziałeś, o co w tym wszystkim chodzi.

- Pan P. i Ruscy – wiemy, że ostatnio macie ze sobą kosę. Wywiad nasz donosił, że sytuacja jest skromnie mówiąc chujowa. 

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz