Rozdział 2

474 27 2
                                    



Colin

Minęło 5 lat od kiedy ostatni raz widziałem Mile. Była wtedy cieniem samej siebie. Po tym, co przytrafiło się mojej siostrze i jej przyjaciółce Lilce. Obwiniałem o wszystko siebie. Gdybym nie poszedł wtedy z kolesiami się upić, bo zamuliliśmy na tej dyskotece strasznie, to bym je dopilnował i nic złego tej nocy nie miałoby miejsca. Postanowiłem inaczej i konsekwencje swojej decyzji ponoszę do dziś. Mila do tej pory utrzymywała sporadyczny kontakt z nami. Dawała znać że żyje i ma się dobrze. Nie obwiniała mnie wprost. Nigdy nie powiedziała gdzie byłeś, kiedy mnie krzywdzono. Z kolei stale czułem pretensje rodziców, aż do momentu wypadku samochodowego w którym oboje zginęli. Patrzyli na mnie tak jakbym to ja zrobił krzywdę Mili i Lilce. Załamali się, winili siebie, bo pozwolili nam iść na jakieś durne tańce. Poniekąd im ulżyło, że Mila podjęła stanowczą decyzję dotyczącą swojego złamanego życia. Zapakowała ubrania, kilka najważniejszych rzeczy wsadziła do jednej torby i wyjechała w świat. Tak po prostu. W jednej chwili już jej nie było. A w moim sercu zagościła pustka. Od tamtego momentu już nigdy nie byłem taki sam jak wcześniej.

Pojechała do Grecji o której tyle czytała. Potrzebowała tego. Wiedziałem, że gdyby została targnęłaby się na swoje życie... tak jak Lilka. Po czymś takim nie potrafiłbym funkcjonować. I właśnie Lilka nie umiała. Wszędzie widziała oprawców. Nie chciała wychodzić z domu, stale płakała. Zamykała się w sobie z każdym dniem coraz bardziej. Oddalała się od Mili, a jej rozpaczy nie było końca. Zresztą jak miała zachować się dziewczyna która wyszła świętować swoje osiemnaste urodziny, a skończyła jako ofiara zbiorowego brutalnego gwałtu. O mojej siostrze i Lilce można było powiedzieć że to wariatki. Jedna drugą nakręcała w tej głupocie, rozwrzeszczane nieposkromione dzikuski. Ale to były porządne dziewczyny, które miały ambitne plany na przyszłość i nie zasłużyły na to, aby u progu dorosłości odebrać im plany, marzenia i życie. Były nierozłączne, jedna za drugą zawsze stała murem. Gdy wydarzyła się ta straszna rzecz na początku też były razem. Siedziały obie w rogu pokoju, bujały się jak gdyby miały chorobę sierocą. W tym kącie egzystowały po cichutku patrząc przed siebie pustymi, matowymi oczami niczym u lalek. Szare twarze, tłuste włosy - usychały razem.

Ich widok zabijał mnie od środka. Ten przysłowiowy kąt był miejscem gdzie planowały swą przyszłość, czytały o wielkim świecie, planowały rodzinę, wizualizowały wybranków swoich serc.

W nocy słyszałem jak Mila krzyczy, płacze, charczy, błaga by dali jej spokój, że już wystarczy. Czasem siadałem pod drzwiami jej pokoju. Mówiłem wtedy - jestem tu i jak bardzo ją przepraszam, że mnie nie było gdy najbardziej mnie potrzebowała. Sam przełykałem gorzkie łzy, cierpiałem razem z nią. Nie wiedziałem jak mogę pomóc. Nie miałem kontroli nad niczym, czułem się bezradny.

Po długim czasie nadszedł taki dzień, gdy Mila przestała chodzić do Lilki. Zapytałem czy się pokłóciły? Mila odpowiedziała ze smutkiem w oczach, że Lilki już nie ma. Mówiła, że nie wie kim jest ta dziewczyna, która przebywa z nią w pokoju. Mówi do niej, ale ona patrzy i nie słyszy. Czuje, że zmierzają obie w złym kierunku i to ją przeraża. Ta rozpacz je pochłania. Czuje jak pokój zamyka się wokół nich, dusi, pozbawia tlenu, odcina od reszty świata.

Dwa dni po tej rozmowie zadzwonił ojciec Lilki. Powiedział że jego córka ubrała się w najładniejszą sukienkę, umalowała, porozmawiała, rzuciła jakimś żartem i wyszła. Odetchnęli... Przyszło im na myśl - nareszcie ich dziecko wraca do świata żywych, po tych miesiącach wegetacji. W tym czasie Lilka weszła na dach wieżowca, spojrzała w dół, wzięła głęboki wdech i skoczyła. W jej mniemaniu podarowała sobie wolność i ukojenie.

Znałem Lilkę tak dobrze jak moją własną siostrę i byłem przerażony. Dotarło do mnie jak blisko jestem utraty swojej własnej siostry. Części mojego jestestwa. Lilii nie udało się przeżyć krzywdy którą jej wyrządzono. A co jeśli Mila też będzie prędzej czy później chciała ze sobą skończyć?! Wtedy właśnie narodziła się we mnie potrzeba kontrolowania każdego aspektu mojego życia. By nic więcej nie było w stanie na mnie wpłynąć i zaskoczyć .

Lilka zostawiła list do Mili "Milo próbowałam, ale nie dałam rady. Próbowałam dla ciebie i siebie, ale nie udało się. Jestem za słaba by móc z tym piętnem żyć. Gdy otwieram oczy widzę tylko pustkę i ciemność. A gdy je zamykam wiedzę ich twarze. Czuję ból rozrywanego w przemocy ciała. Złamali mnie kochana przyjaciółko. Chcę ci powiedzieć że kocham cię. Nigdy o tobie nie zapomnę. Ty o mnie też nie zapominaj. Żyj za nas dwie jakby jutra miało nie być. Błagam cię wybacz mi. Nie chciałam zostawiać cię z tym samej. Uciekaj by to uczucie beznadziei nie zabiło tak że i ciebie. LILKA".

Najgorszy w tej historii jest fakt tego że wszyscy mieli coś złego do powiedzenia w tym temacie. Mówili, że poszłyśmy szczęścia szukać. Same się prosiły, ordynarne były. Ubrały się jak dziwki, pewnie nachlane same się na kutasy pchały. I największy hit komentatorski cudzej krzywdy - przynajmniej się chłopaki wyszumieli. Co chłopaki poruchali to ich. Tak to jest z kurwami, najpierw chcą a potem wielki lament że je ktoś przeruchał. Rzygać się chciało od słuchania tego pierdolenia. Ciekawe czy każdy tak rzucałby oszczerstwami gdyby to o ich siostry ,matki czy dziewczyny chodziło. W katolickim kraju ludzie dają przyzwolenie na gwałt komukolwiek tylko dlatego, aby wyzbyć się wyrzutów sumienia i poczucia krzywdy stając po stronie ofiary. Kurwa! Jedna z dziewcząt się zabiła, a społeczeństwo przyklasnęło i stwierdziło, że to przestroga dla innych kobiet by nogi trzymać razem i nie kusić swoim wyglądem. Aż się wierzyć nie chce. Pierdolony zaścianek.

Wszystkie słowa jakie padały z ust obcych nawet nie leżały obok prawdy. Tego wieczora, jedynym błędem dziewczyn było to, że wracały same. A znieczulica ludzi w tym mieście była ogromna... Kiedy je gwałcono pod blokiem mieszkalnym nie było nikogo – ani jednego człowieka, który by słyszał ich wołanie o pomoc. Nie wierzyłem... Staram się zrozumieć, ale przychodzi mi to z wielkim trudem. Czy tak ma właśnie być? Że nie można donosić na sąsiada, lepiej pół dnia ślęczeć opartym o parapet kuchenny i obserwować, czy przypadkiem znienawidzony sąsiad nie wyrzucił papierka po cukierku obok kosza. A kiedy dzieje się prawdziwa krzywda, nikt już nie ma odwagi zaingerować. Lepiej schować się w cieniu swojego mieszkania i strzepać z sumienia odpowiedzialność, jak kurz kredensu nieużywanego pół wieku.

Próbowałem się na tym nie skupiać, ponieważ moje poczucie winy było wystarczająco dojmujące. Matka z ojcem również nie pomagali mi poczuć się lepiej i swoje wsparcie, jeśli w ogóle je mieli zabrali ze sobą. Kilka miesięcy po tragedii jaka spotkała moją siostrę i jej koleżankę, rodzice ponieśli śmierć w wypadku samochodowym. Mila nie chciała przyjechać na ich pogrzeb, powiedziała że nie ma tyle siły. Limit złych zdarzeń w jej życiu został wyczerpany i tylko odległość daje jej namiastkę dystansu, którego tak bardzo potrzebuje aby zbudować swoją tożsamość na nowo. Przyjąłem to ze spokojem, szanowałem jej decyzję.

Stałem się oziębły emocjonalnie i przyjmowałem wszystko co mnie otacza na chłodno. Nie czekałem na śmierć rodziców, ale gdy odeszli zalało mnie uczucie ulgi - już nigdy nie poczuję na sobie ich pełnego wyrzutu wzroku.

W tym okresie poznałem chłopaków i to oni w głównej mierze wyciągnęli mnie z dołka. Czułem się częścią całości. Myślałem w tym czasie, że poradzę sobie ze wszystkim co przyniesie jeszcze życie. Później okazało się, jak było naprawdę. Powrót Mili zapoczątkował ciąg niespodziewanych zdarzeń. Ale dla mnie jedynym dobrym zdarzeniem był fakt, że do mnie wróciła.

PODZIEMIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz