Rozdział 13

458 12 0
                                    

Obudziłam się jakoś wcześnie nad ranem wtulona w Nicka. Jego ciało było tak ciepłe, że nie musiałam się martwić o zimne ręcę i stopy. Wykorzystałam ten czas i przyglądałam sie każdemu szczegółowi jego twarzy i całego ciała. Jego brązowe włosy i niebieskie oczy do siebie pasowały. Na rękach smok, jakiś wąż i wiele innych, małych tatuaży. Zaczęłam dotykać można powiedzieć, że nawet macać jego klatkę piersiową. Była umięśniona i gorąca. Czułam bicie jego serca. Z tego co wiem ma bardzo lekki sen, ale po tak wykańczającej nocy chyba się nie obudzi. Wstałam i na palcach jak najciszej wyszłam.

-Jest!-powiedziałam trochę za głośno, ale nie słyszałam żadnego ruchu, więc śpi.

Zeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Stwierdziłam, że zrobię naleśniki z bananami. Z tego co wcześniej widziałam w ogrodzie rosły truskawki. Nigdy wcześniej jednak nie byłam na zewnątrz od początku mojego pobytu. Chciałabym poczuć to ciepło i świeże powietrze. Naleśniki już gotowe tylko owocu brak.

-A co tam nie będę się ograniczać- wypaliłam sama do siebie.

Podeszłam do wielkich drzwi balkonowych i..

-KURWA!

.. zamknięte.

-Tego szukasz?-odezwał się głos za mną. No tak Nick. Trzymał w ręku klucze.

-Tak. Chciałam pójść po truskawki i przy okazji wyjść w końcu z tego domu.

-No już, już. Trzeba było tylko powiedzieć skarbie, dla ciebie zrobię wszystko.

-Mhm.

Otworzył drzwi i w końcu znalazłam się na świeżym powietrzu. Zeszłam z rozgrzanej już od słońca kostki i stanełam boso na trawie. Z zachwycenia zaczęłam się kręcić i nie wiem czemu podbiegłam do Nicka i go przytuliłam.

-Yyy.. sory.

-Za co przepraszasz kochanie. Przecież przytulanie to nic w porównaniu z wczoraj.

Przez to zrobiłam się cała czerwona i schowałam głowę w jego ramionach. On włożył głowę w zagłębienie mojego ramienia. Staliśmy tak przez chwile, aż sie opanowałam.

-Truskawki! Trzeba zebrać truskawki!

Pobiegłam ścieżką do ogródka. Owoce były okazałe i czerwone. Posmakowałam jednej i o boże takiej słodkiej dawno nie jadłam. Nagle usłyszałam śmiech.

-No co?-powiedziałam

Nikt mi nie odpowiada? To dziwne. Odwróciłam się i zauważyłam, że zostawił mnie samą. Pozbierałam truskawki i pobiegłam do domu. Drzwi nie chciały się otworzyć.

-Halo?? Otwórz te drzwi.

-A co za to dostanę.

-A co byś chciał?

-Buziaka w usta. Może być?- nie no serio? On tak na powarznie?

-Taa..

Otworzył drzwi i jedyne na co zwróciłam teraz uwagę to coś co siedziało na dywanie w salonie. Od razu się rzuciłam, ale Nick mi nie pozwolił.

-Na początku to co obiecałaś.

Odłożyłam truskawki na blat, wzięłam jego buzię w obie ręce i stanęłam na palcach, bo był taki wysoki, że ledwo mu dosięgałam do ramion. Nie ułatwiał mi tego, bo wyprostował się jeszcze bardziej. Wskoczyłam na niego oplatając nogami biodra i rękami szyje. Po jego reakcji widziałam, że się tego nie spodziewał. Ręcę położył na moich pośladkach podtrzymując mnie, żebym nie spadła. Pocałowałam go lekko, a on to pogłebił. W końcu udało mi się on niego oderwać.

-To dla mnie?-spytałam ręką wskazując na małego potworka.

-Dla nas- powiedział uśmiechając się.

Zeskoczyłam z niego i jednym podskokiem znalazłam się przy małym króliczku. Nick powiedział mi, że tylko narazie jest taki malutki, bo to królik hodowlany. Miałam kiedyś takiego w dzieciństwie i wiem, że mimo tego, że nie jest to miniaturka to da się ją oswoić i normalnie głaskać. Mój tato zawsze żartował, że przerobimy ją na pasztet. Dlatego potem tak jakoś wyszło, że zaczęłam nazywać ją pasztet i reagowała. Z wspomnień wyrwał mnie mężczyzna.

-Jak ją nazwiemy?

- Ją? Nie wiem, może Misia?

-Okej. To nasze pierwsze dziecko Misia.

Nasze pierwsze dziecko? To on ma zamiar mieć więcej. Chwila to my już jesteśmy razem w ogóle? Chyba zauważył moje zdziwenie.

-No co. Skarbie jesteś moja i chyba mam prawo planować naszą przyszłość.

Dobra tego się nie spodziewałam. Jeszcze 2 dni temu mnie unikał i był chłodny, a dzisiaj mówi mi o wspólnej przyszłości. Nie jest do końca normalny. Wolałam o tym nie myśleć i zaczęłam zajmować się zwierzaczkiem. Nie był bardzo nieśmiały i prawie od razu zaczął sie ze mną bawić. Widziałam, że trzyma dystans i zajmie mi z 2 tygodnie na oswojenie, ale będę miała przynajmiej zajęcie.

-A i zapomniałem ci powiedzieć. Lecimy do Las Vegas.

-Co? Ogupiałeś?

-Czemu? Wczoraj wykrzyczałaś mi prosto w twarz, że to było zawsze twoje marzenie.

-Tak bo nadal jest, ale co z króliczkiem?

-Spokojnie wylot jest dopiero za dwa i pół tygodnia, zostawimy ją tutaj i będzie przychodził sie nią zajmować mój młodszy brat- gdy to powiedział odetchnęłam z ulgą.

Plan TajnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz