- Idziesz?
To jedno słowo sprowadziło mnie na ziemię. W progu mieszkania stanął Kaden i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Pokiwałam głową i zmusiłam swoje nogi, aby w końcu się ruszyły. Tak naprawdę nie wiem co wprowadziło mnie w takim stan, że aż cała zesztywniałam. W końcu miałam tylko zobaczyć jego mieszkanie i nie jest to coś nadzwyczajnego. Znajomi przychodzą do siebie, spędzają wspólnie czas w swoich mieszkaniach i tylko ja jestem zjebana i robię z igły widły.
Mentalnie strzeliłam sobie po mordzie, aby choć trochę się ogarnąć. Zamknęłam za sobą drzwi, a do moich nozdrzy odrazu doleciał mi dobrze znany zapach. Jego zapach. W mieszkaniu pachniało lasem świeżo po deszczu, kawą i wanilią? Ten ostatni zapach był dla mnie ciężki do zidentyfikowania, ale w całości tworzyło to mieszankę wybuchową.
Ściągnęłam buty w niewielkim korytarzu i nie widząc innego wyjścia ruszyłam w głąb domu. Po kilku krokach znalazłam się w niewielkim salonie połączonym z jadalnią. Ściany były pokryte ciemno szarą farbą, oprócz jednej na przeciwko mnie, która była z białej kostki. Wisiała na niej sporych rozmiarów plazma, pod którą znajdowała się mała szafka, na której poustawiane były jakieś książki i xbox.
Na środku pokoju, tyłem do mnie stał biały narożnik, a przed nim niewielkich rozmiarów stolik kawowy, na którym stały jakieś kubki, talerz i jakieś papiery. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na stół z krzesłami stający po prawej stronie, ale nie to zrobiło na mnie wrażenie. Rozchyliłam szerzej usta i podeszłam do ogromnych okien, które ciągnęły się od samej ziemi po sufit. Wyglądały ja ten z mieszkań w stylu loftowym.
Gdy dostrzegłam widok, który znajdował się za oknami, jeszcze szerzej otworzyłam usta. Chociaż znajdowaliśmy się tylko na trzecim piętrze, doskonale widać było wysokie budynki z centrum miasta, które były delikatnie przysłonięte koronami drzew. Nie mogłam napatrzeć się jak majestatycznie to wyglądało. Nigdy nie widziałam czegoś takiego na własne oczy. Zazwyczaj w jakichś filmach czy serialach, ale nigdy nie miałam okazji na własnej skórze. I było to niesamowite.
Od zawsze doceniałam małe rzeczy. Podczas gdy ten widok na innych zapewne nie zrobiłby wrażenia. Na mojej twarzy wywoływał uśmiech. Przed Alanem, potrafiłam postrzegać małe rzeczy, jako coś niesamowitego. Gdy inni w parku pełnym drzew, trawy nie widzieli nic nadzwyczajnego, ja widziałam wszystko. Dźwięk szumiących gałęzi, śpiew ptaków, mrowisko, a którym mrówki zawzięcie pracowały.
Natura od zawsze robiła na mnie ogromne wrażenie.
Po tym co się stało to już inna historia. Zamknęłam się na otaczający mnie świat. I nie mówię tu tylko o ludziach, ale także na piękno ziemi. Nie mogłam patrzeć na drzewa, bo zazwyczaj spotykaliśmy się w lesie. Na kwiaty, które tak często mi kupował. Podmuchy wiatru, które uderzały o moje okno, także mi o nim przypominały. O tych chwilach gdy dawał mi swoją bluzę gdy było mi zimno lub gdy mocno mnie wtedy przytulał...STOP!!!
Nagle poczułam jak coś wielkiego skoczyło na mnie, przez co zachwiałam się i upadłam z piskiem na podłogę. Za nim zdążyłam zorientować się, co się dzieje, wielki pies zaczął lizał mnie po twarzy. Lekko się uśmiechnęłam i podniosłam do siadu, po czym zaczęłam głaskać psiaka po głowie. Chyba mu się podobało, bo szybko machał ogonem.
Kocham zwierzęta. Znaczy sprecyzuję. Kocham psy, a inne zwierzęta lubię. Nie licząc kotów. Sierściuchy sikają gdzie popadnie, demolują dom w przypływie energii, a jak coś im się nie spodoba to możesz zarobić pazura w ryj. Wiem to z autopsji. Ale pieski to co innego. Są kochane, urocze i są z nami od początku do końca. Pies to najlepszy przyjaciel człowieka i to również wiem z autopsji.
YOU ARE READING
The Opposite of Love
Teen FictionŻycie Abigail wywraca się do góry nogami po pewnych wydarzeniach. Wyjeżdża do swojego brata, aby spróbować wrócić do normalności. Z całych sił stara się wyjść z zaburzeń, w które wpadła i całkiem jej się to udaje. Znowu zaznaje spokoju i cieszy się...