ROZDZIAŁ 12

992 44 24
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do pokoju przez uchylne zasłony. Przeciągnęłam się, aby rozprostować kości i sięgnęłam ręką na szafkę nocną. Zegar wskazywał trzynastą czterdzieści sześć. Trochę długo spałam, ale potrzebowałam tego. Wczoraj po szkole wróciłam do domu i położyłam się w krótką drzemkę, przebudziłam się koło pierwszej, przebrałam w piżamę i poszłam spać dalej. Zdecydowanie się wyspałam.

Podniosłam się z łóżka, gdy mój brzuch zaczął wydawać jakieś dziwne dźwięki. To czas aby w końcu coś zjeść. Nie jadłam już od długiego czasu i jedyne na czym żyłam to kawa i woda. Zdaje sobie sprawę, że to cholernie niezdrowe, ale nie mogłam przymusić się, aby coś zjeść. Chciało mi się wymiotować na sam dźwięk słowa jedzenie.

Założyłam na stopy klapki w króliczki i zeszłam na dół. Gdy przekroczyłam próg kuchni zauważyłam, że wszyscy nasi znajomi tam są. Głośno o czymś rozmawiali, ale gdy tylko mnie zobaczyli natychmiast przestali. Wpatrywali się we mnie z niepokojem, jakby bali się, że usłyszałam coś czego nie powinnam. Wydawało mi się to dziwne, ale zignorowałam to. Tak naprawdę znamy się od niedawna i pewnie mają jakieś rozmowy, które mnie nie dotyczą.

Gdy przeskanowałam wszystkich po kolei moje oczy na dłużej zatrzymały się na czarnowłosym chłopaku. Chociaż wszystkie pary oczu były skierowane na mnie, on jako jedyny na mnie nie patrzył. Siedział ze spuszczoną głową i bawił się kubkiem, który trzymał w dłoniach. Wydawał się przygnębiony, a może i nawet smutny. Był to bardzo dziwny widok, bo na ogół on emanuje pewnością siebie.

Szybko się z każdym przywitałam i nastawiłam ekspres, po czym zaczęłam robić sobie tosty. W sumie nadal na myśl o jedzeniu trochę mi się cofa, ale brzuch mnie boli więc nie ma wyjścia. Wszyscy nadal siedzieli w idealnej ciszy. Zaczęło mnie to denerwować. Doskonale ich rozumiem, że nie chcą zdradzać mi ich prywatnych rozmów. Ale na litość boską, mogliby rozmawiać o czymkolwiek.

- Zostaniesz dzisiaj sama - ciszę przerwał mój brat -  Ja i James wychodzimy i wrócimy dopiero jutro wieczorem

- Ja też dzisiaj wychodzę

- Gdzie? - wtrącił się James

W jego głosie wyczułam podejrzliwość. Po naszej ostatniej rozmowie prawie w ogóle się do mnie nie odzywał, a jak próbowałam znowu zapytać o te walki wpadł w szał. Powiedział, że jeśli nie przestanę drążyć, sam osobiście wyślę mnie do mojego rodzinnego domu. Płakałam później prawie całą noc przez to i od tamtej pory mijamy się jak nieznajomi.

- Do Kelly - skłamałam - Jej tata ma nocną zmianę i zrobimy sobie babski wieczór - po chwili dodałam - Babski wieczór z Nick'iem

- I będziecie całą noc siedzieć w domu tak? - dalej drążył

- Boże tak, o co ci chodzi? - zaczęło mnie irytować to jego wypytywanie

Już nic się nie odezwał, zresztą tak jak pozostali. Wzięłam swoje śniadanie i pobiegłam na górę. Przywiązałam się do nich i czułam się źle, że ich okłamałam, ale nie miałam wyjścia. Gdybym powiedziała, że wybieram się na galę napewno by mi nie pozwolili. Znając mojego brata wpadłby w szał i zamknął mnie w pokoju, do momentu jego powrotu.

Od zawsze największą wartością była dla mnie szczerość. Może to przez moją mamę, bo od małego mi powtarzała, że nie ważne co zrobię i jak źle będzie nigdy mam jej nie okłamywać. Zawsze mówić prawdę, nawet tą najgorszą. Żyłam tak przez szesnaście lat swojego życia i kłamstwo było dla mnie czymś okropnym. Jednak z czasem gdy czułam się fatalnie, a wszystkim dookoła mówiłam, że wszystko okej, kłamanie zaczęło mnie pochłaniać. Każdego dnia czułam się przez to strasznie, ale gdybym powiedziała co tak naprawdę siedzi mi w głowie, nie byłoby mnie tu. Prawdopodobnie znalazłabym się w jakimś szpitalu psychiatrycznym, a tam nie chciałabym już wrócić.

The Opposite of Love Where stories live. Discover now