ROZDZIAŁ 31

906 42 16
                                    

Już w wieku siedmiu lat przekonałam się, że życie to suka. Podczas wyjazdu klasowego na narty złamałam rękę, a dwa dni później złamałam drugą gdy przewróciłam się na lodzie. Od tamtej pory życie zsyłało na mnie falę nieszczęścia, ale mimo to mogłam powiedzieć, że było udane i jakoś sobie z tym radziłam. Jak mawiała moja świętej pamięci babcia „nawet po najgorszym sztormie, wchodzi słońce".

Żyłam tym hasłem przez szesnaście lat mojego życia, aż w końcu przestało ono mieć znaczenie. Po sztormie nie wschodziło słońce, a wręcz przeciwnie. Nadchodził kolejny, który uderzał ze zdwojoną siłą. Gdy w moim życiu zaczęła się seria niepowodzeń, później leciało jak domino. Zaczęło się od złych ocen, kłótni z rodzicami i ogólnie rzecz mówiąc, okres nastoletniego buntu.

Nauczyłam się z tym żyć, bo pomimo setek niepowodzeń moje życie było w porządku. Zdarzały się chwile, w których faktycznie to słońce witało mnie i przyjemnie ogrzewało moje ciało, ale w takich chwilach nie zbyt zwracałam na to uwagę. Z doświadczenia wiedziałam, że nie ma co za wcześnie się cieszyć, bo po chwili i tak sztorm wróci.

Tak też było tamtego piątkowego wieczoru.
Przestałam myśleć o wszystkim. Nic mnie nie interesowało poza chłopakiem, z którym ganiałam się po jego mieszkaniu. Wtedy słońce wzeszło za wysoko, a ja straciłam czujność. Rozproszyłam się i nie przygotowałam się na to co ma nadejść. Na sztorm, który zniszczył wszystko dookoła i nazywał się Alan.

Już raz przeżyłam coś podobnego, ale wtedy było inaczej. Odczuwałam wiele emocji na raz, płakałam, wyłam i nie chciałam żyć. Wtedy nie rozumiałam tego wszystkiego co się stało. Byłam zbyt roztrzęsiona i najzwyczajnej w świecie to mnie przerastało. Jednak teraz. Teraz nie czuję nic. Tylko przerażającą pustkę, która jest chyba jeszcze gorsza.

Przepłakałam całą noc. Po tym jak Kaden ułożył mnie w łóżku, zasnęłam. Ale po przebudzeniu w środku nocy nie wytrzymałam. Pękłam. Wyłam ile sił w płucach nie zważając na nic. Nie obchodziło mnie, że moim krzykiem mogę kogoś obudzić. W zasadzie to nic mnie nie obchodziło. Czułam ból. Ból, który rozpierdalał każdy kawałek mojego ciała.

Gdy zobaczyłam Alana, wszystko runęło. Wszystko co budowałam od nowa, w jednej chwili przepadło. Życie, które starałam się doprowadzić do porządku, znowu zostało opanowane przez chaos. Chaos, ból i rozpacz. To czułam gdy go zobaczyłam. Wszystko momentalnie do mnie wróciło. Jak za dotykiem jakiejś pierdolonej różdżki. Gdy tak na mnie patrzył, czułam jego dotyk, zapach, przenikający wzrok i chociaż tak bardzo nie chciałam tego czuć, to było silniejsze.

Następne pięć dni tylko egzystowałam. Egzystowałam, bo życiem tego nazywać nie mogę. Całymi dniami leżałam w łóżku wpatrując się w biały sufit. Znałam już jego każdy kawałek na pamięć, chociaż cały był biały. Nie czułam nic. Nie płakałam. Nie jadłam. Nie myślałam. Leżałam okryta po samą szyję. Z łóżka wstawałam tylko by skorzystać z łazienki. Chociaż i to było dla mnie cholernie męczące.

Wszyscy się o mnie martwili. Wiedziałam to. Aiden, Nick i Kelly praktycznie co chwilę zaglądali do mojego pokoju, sprawdzić jak się trzymam. Cora z chłopakami też mnie odwiedziła, ale tylko raz. Jedyne słowa  jakie wypowiedziałam przez te pięć dni, były właśnie skierowane do niej, a brzmiały tak: „wszystko w porządku, możecie wyjść". I może byłam suką, bo się o mnie martwili i chcieli dla mnie jak najlepiej, ale ja chciałam być wtedy sama.

Zachowywałam się niewdzięcznie w stosunku do nich, ale inaczej nie potrafiłam. Nie chciałam nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Chciałam być sama. Bez natrętnych myśli. Ja i pustka.

Jedyną osobą, która ani razu do mnie nie zaglądała był Kaden. Czy byłam tym zdziwiona? Nie. W końcu nawet się nie przyjaźnimy. To moja głupia głowa i serce zaczęły sobie coś wymyślać, aby uprzykrzać mi życie jeszcze bardziej. Czy oczekiwałam, że do mnie przyjdzie? Cholernie. I chociaż podświadomie wiedziałam, że robię sobie tylko złudną nadzieję, gdy drzwi tylko się otwierały, liczyłam że to on. Jednak jak to się mówi, nadzieja matką głupich?

The Opposite of Love Where stories live. Discover now