- Czy ciebie już do reszty pojebało? - krzyknęłam tak głośno, że prawdopodobnie zdarłam sobie całe gardło
Nadal leżałam na ziemi. Serce dudniło mi niemiłosiernie i miałam wrażenie, że zaraz mi wyskoczy. Cała dygotałam ze strachu, chociaż już od kilku chwil nie siedzę na tej maszynie śmierci. Chłopak stał z niewzruszoną miną i właśnie zaczął odpalać papierosa. Naprawdę się bałam. Nie przepadam za adrenaliną, a to dostarczyło mi jej aż nadto. Położyłam głowę na chłodnej powierzchni i zaczęłam obserwować niebo. Starałam się unormować szaleńczy oddech i dojść do siebie.
Dopiero kilka chwil później, gdy już się uspokoiłam dotarło do mnie to co dopiero się wydarzyło. Otarłam się o śmierć. Może przesadzam, ale dla mnie to właśnie było to. W każdym momencie jedna z ciężarówek mogła przycisnąć nas do drugiej, byłoby po nas. Jedyne co by z nas zostało, to brudna plama. Jak poparzona podniosłam się i spojrzałam na Kaden'a z mordem w oczach. Miałam ochotę go udusić. Co on sobie w ogóle myślał? Problem w tym, że on nie myślał. Uważa się za jakiegoś Boga czy co?
- Ty skończony idioto!! - warknęłam i uderzyłam go w klatkę piersiową - Mogłeś nas zabić! Mogłeś mnie zabić! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Że jesteśmy kurwa nieśmiertelni?
Waliłam w jego klatę, a on nawet się nie poruszył. Nie próbował mnie powstrzymać, a ja biłam go raz za razem. Stał z obojętna minął i wyglądał na znudzonego, podczas gdy ja czułam, jakby zaraz miało mnie rozsadzić coś od środka. Kaden stał i pozwalał mi okładać go pięściami. Wyładować na nim swoją złość. Zdawał sobie sprawę, że na to zasłużył, ale w żadnym stopniu nie wyglądał jakby żałował tego co zrobił.
- Skończyłaś? - zapytał obojętnym głosem, gdy się od niego odsunęłam
- Tyle masz mi do powiedzenia?
- Przesadzasz - wyrzucił niedopałek, a ja aż zrobiłam się cała czerwona ze złości
- Przesadzam? Boże Kaden, mogliśmy zginąć. Czy twoim zdaniem to jest przesada? To jest to, co chciałeś mi pokazać?
Przełknął ślinę i wyglądał jakby zaczął się nad czym zastanawiać. Miałam dość. Jedyne co teraz chciałam to wrócić do domu. Nie mogłam na niego patrzeć. Wiedziałam, że gdy znowu to zrobię wpadnę kolejny raz w furie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku, z którego tu przyjechaliśmy. Nie wiem jak daleko od domu jestem, ale choćbym miała iść całą noc, wolę pieszo niż na tym czymś.
- Gdzie ty idziesz? - usłyszałam za sobą jego głos
- Do domu
- Zawiozę cię
- Nie wsiądę na to kolejny raz, a tym bardziej z tobą
Szłam dalej przed siebie. Usłyszałam jak chłopak odpala motor i jedzie nim w moim kierunku. Modliłam się w duszy, żeby mnie ominął i pojechał dalej, ale jak już zdążyłam się przekonać, życie niekoniecznie mi sprzyja. Zajechał mi drogę, a gdy chciałam go wyminąć zrobił to samo. Nie dawał mi przejść, a we mnie znowu zaczęło buzować wkurwienie.
- Jesteśmy po drugiej stronie miasta - powiedział
- I co? Przejdę się
- Abigail to jest ponad cztery godziny na piechotę. Wsiadaj
- Nie - odpowiedziałam stanowczo
- Kurwa mać, czy ty musisz być taka uparta? Nie możesz po prostu wsiąść na ten cholerny motor i się przymknąć?
Powoli zaczęłam wątpić, czy aby napewno chce iść taki kawał na piechotę. Z jednej strony nie chciałam znowu jechać tym czymś, ale jest środek nocy. Niewiadomo kto chodzi po ulicach i wydaje mi się, że mimo wszystko bezpieczniej będzie wrócić jednak z nim.
YOU ARE READING
The Opposite of Love
أدب المراهقينŻycie Abigail wywraca się do góry nogami po pewnych wydarzeniach. Wyjeżdża do swojego brata, aby spróbować wrócić do normalności. Z całych sił stara się wyjść z zaburzeń, w które wpadła i całkiem jej się to udaje. Znowu zaznaje spokoju i cieszy się...