Stoję nieruchomo w miejscu od kilku minut. Przede mną znajduje się budynek mojej nowej szkoły. Po przebudzeniu zebrałam się i powtarzałam sobie, że dam radę. Byłam pewna tego i czułam tak do momentu gdy zza zakrętu ujrzałam dach budynku. W tamtym momencie cała moja pewność i moje dobre myśli zniknęły, a zastąpiła je panika i stres. Tak naprawdę nie wiem co mnie tak przeraziło. Zawsze lubiłam poznawać nowe osoby, umiałam dogadywać się z ludźmi, ale teraz przychodzi mi to znacznie trudniej.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę siódma pięćdziesiąt pięć. Zebrałam w sobie resztki sił i powolnym krokiem ruszyłam przez parking. Musiałam udać się do sekretariatu po mój plan lekcji i miałam odbyć rozmowę z dyrektorem, która
nie wiem w jakim celu miała się odbyć ale jak mus to mus.- Hej. Przepraszam - zaczepiłam jakąś dziewczynę - Mogłabyś mi powiedzieć gdzie znajdę sekretariat?
- Hejka - dziewczyna miło się uśmiechnęła - Akurat tam idę. Chodź ze mną
- O super
- Nowa? - kiwnęłam głową na tak - Jestem Kelly. Miło mi poznać
- Abigail, ale możesz mówić mi Abi - podałam jej rękę na co ją uścisnęła
- Skąd przyjechałaś? - zagadała dziewczyna podczas gdy weszłyśmy do szkoły
Budynek w środku bardzo przypomniał moje stare liceum. Po obu stronach były poustawiane rzędy szafek. Wszystkie były w kolorach czerwieni, ale niektóre były czarne. Na ścianach porozwieszane były różne plakaty o kołach naukowych, sztukach oraz zdjęcia absolwentów. Wszyscy wyglądali tak samo. Czułam się dziwnie bo w mojej starej szkole można było ubierać się w swoje ciuchy. Muszę przywyknąć.
- Z Burlington w stanie Vermont - po chwili odpowiedziałam dziewczynie
- Przeprowadziliście się z rodzicami? - nie jestem w tej szkole nawet pięć minut i już zaczynają się pytania
- Nie, mój brat tu mieszka. Przyjechałam do niego
- A co z rodzicami? - dalej zadawała pytania, a ja powoli traciłam cierpliwość
- Zostali w domu
- Pozwolili ci tak samej wyjechać?
- Dość - powiedziałam dużo ostrzej niż zamierzałam - Przepraszam, stresuje się pierwszym dniem
- Wszystko w porządku - uśmiechnęła się, chociaż wydaje mi się że ten uśmiech nie był za szczery - Tu jest sekretariat. Jak będziesz potrzebowała pomocy to jestem do twojej dyspozycji
- Dziękuję bardzo i jeszcze raz przepraszam - weszłam do pomieszczenia i skierowałam się do lady za którą siedziała starsza kobieta na oko miała może pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt lat - Dzień dobry
- No nie wiem czy taki dobry - kobieta spojrzała na mnie oceniająco z pod okularów - W czym pomóc?
- Nazywam się Abigail Lee. Jestem nowa i polecono mi abym przyszła po plan zajęć i mam umówioną rozmowę z dyrektorem - wstrętne babsko. Cały czas patrzyła na mnie jakby miała zrzygać mi się na twarz, ale ja starałam się pozostać uprzejma. Nie spierdolę pierwszego dnia
- Ahh tak - Pani Anderson, bo tak nazywała się kobieta zaczęła stukać coś na komputerze- Plan zajęć dostaniesz po rozmowie, a teraz siadaj i czekaj, Pan dyrektor zaraz cię poprosi
Wykonałam jej polecenie i usiadłam przy ścianie gdzie był ustawiony rząd krzeseł. Nie miałam pojęcia, dlaczego mam odbyć rozmowę z dyrektorem. Wczoraj gdy już kładłam się spać dostałam wiadomość, że Pan Jefferson będzie czekał na mnie rano w gabinecie. Jestem pierwszy dzień w szkole, a już na dywanik. Brawo Abigail.
YOU ARE READING
The Opposite of Love
Novela JuvenilŻycie Abigail wywraca się do góry nogami po pewnych wydarzeniach. Wyjeżdża do swojego brata, aby spróbować wrócić do normalności. Z całych sił stara się wyjść z zaburzeń, w które wpadła i całkiem jej się to udaje. Znowu zaznaje spokoju i cieszy się...