ROZDZIAŁ 9

931 38 11
                                    

Wpadłam do domu w dalszym ciągu płacząc. W sumie ja nie płakałam, ja wyłam. Ludzie nadal w najlepsze się bawili, ale nie zwracałam na nich uwagi. Musiałam znaleźć szybko mojego brata. Łzy zamazywały mi pole widzenia, a alkohol krążący w moich żyłach niczego mi nie ułatwiał. Kilka osób spojrzało na mnie i zaczęło szeptać sobie coś, ale miałam to gdzieś. Właśnie w tamtej chwili dostrzegłam Aiden'a siedzącego na kanapie. Rzuciłam się w jego stronę i padłam na ziemię między jego nogami.

- Aiden, nie możesz jej pozwolić. Rozumiesz? Nie możesz!!! - wręcz krzyczałam szlochając jednoczenie

- Boże Abi, co się stało? - złapał moją twarz w dłonie i zaczął mnie oglądać, aby sprawdzić czy nic mi się nie stało - Komu? Abi oddychaj!!!

- Ona nie może!!!

- Wypierdalać wszyscy!!! - usłyszałam za sobą głos Kaden'a, który docierał do mnie jak przez ścianę - No już kurwa!!!

Ludzie zaczęli wychodzić z naszego domu. Spojrzałam w oczy mojemu bratu. Widziałam w jego oczach łzy. Wtedy zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nie chciałam, żeby znowu przeze mnie cierpiał. Nie chciałam widzieć go znowu w takim stanie. Widziałam w jego spojrzeniu zmartwienie i strach. Starałam się ogarnąć, ale nie przychodziło mi to łatwo. Nabierałam długie, głębokie oddechy i zamknęłam oczy, aby się uspokoić.

- Kurwa mać, zaufałem wam!!! - krzyknął na swoich przyjaciół - Co się tam do cholery stało!?

- To...To nie ich wina. Nie krzycz na nich - wytarłam łzy, a Aiden zwrócił znowu głowę w moją stronę - Zadzwoniła mama, a ja odebrałam...

- Cholera jasna!! - wstał i zaczął krążyć po pokoju

- Powiedziała, że jutro po mnie przylatuje i zabiera mnie do domu - brat spojrzał na mnie jakby nie dowierzał w to co powiedziałam. Szybko podszedł do mnie i kucnął zamykając mnie w szczelnym uścisku - Aiden, nie możesz na to pozwolić. Nie wrócę tam...

- Wiem słońce, wiem - głaskał mnie po głowie podczas gdy ja z całych sił powstrzymywałam się, aby znowu nie wybuchnąć płaczem.

Zdawałam sobie sprawę, że wszyscy nasi przyjaciele to widzieli. Zdawałam sobie sprawę, że zaczną zadawać pytania i będziemy musili im powiedzieć. Nie chciałam, aby Aiden z mojego powodu musiał okłamywać najbliższe mu osoby. Sama nie wiem czy byłam gotowa, aby aż tak się przed nimi otworzyć, ale widziałam że muszę. Ze względu na brata jak i na samą mnie. Moje ataki zdarzają się ostatnio coraz częściej, pytania i tak by się pojawiły. Wiedziałam, że tego nie uniknę. Myślałam, że może potrwa to trochę dłużej, ale dłużej już nie mogłam. Przy najbliższej okazji, będę musiała im opowiedzieć.

Poczułam czyjeś dłonie na ramionach i gdy się odwróciłam okazało się, że to Kelly. Wstałam i mocno ją przytuliłam. Dziewczyna po chwili wzięłam mnie za rękę i razem z Nick'em ruszyłyśmy do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, chłopak namoczył waciki płynem micelarnym i zaczął zmywać mi makijaż, a dziewczyna wiązała moje włosy w dwa warkocze.

Ja tylko siedziałam i wpatrywałam się w lustro, które stało przede mną. Widziałam w nim całkiem obcą osobę. To już nie byłam ja. To od dłuższego czasu nie jestem ja, ale teraz dawna ja zniknęła kompletnie. Żadne z nich nie odzywało się za co byłam cholernie wdzięczna. Jedyne oczym teraz marzyłam to długi sen, po którym jak się obudzę okaże się, że to co się wydarzyło dopiero to jedynie zły koszmar. Jednak jestem realistką, wiedziałam, że to niemożliwe.

- Ja... - zaczęłam. Mój głos był dla mnie obcy, z reszta jak cała ja - Ja wam wszystko wytłumaczę. Ale nie dzisiaj. Przepraszam...

- Słońce - Nick kucnął przede mną i złapał mnie za dłonie - Nie masz nas za co przepraszać. Nigdzie się nie wybieramy, mamy jeszcze dużo czasu. Jak będziesz gotowa, my też będziemy.

The Opposite of Love Where stories live. Discover now