ROZDZIAŁ 30

814 44 13
                                    

                                       KADEN

Nie potrafię zrozumieć co się dzieje z moim życiem. Wszystko się skompilowało i to tylko za sprawą jednej blondyneczki. Targają mną uczucia, których nie czułem już bardzo dawno. Teraz gdy patrzę na jej spokojną twarz pogrążoną we śnie, coś się we mnie łamie. Wyglądał jak anioł, chociaż twarz ma czerwoną od łez. To popierdolone, ale zrobiłbym wszystko aby była szczęśliwa.

Sam siebie nie rozumiem. Nie wiem, w którym momencie stała się dla mnie ważna i myślę, że ona sama tego nie wie. W mojej głowie pojawiają się scenariusze, o których nie chce myśleć. Nie mogę ich wpuścić do mojego życia. Nie mogę pozwolić, aby były prawdziwe. Mam zbyt pojebane życia, a ona jest za dobra aby babrać się w tym głównie.

Od jakiegoś czasu zdaje sobie sprawę, że muszę się od niej odciąć. Wiem, że powinienem. Dla jej dobra. Ale jestem pieprzonym egoistą i nie potrafię. Nie potrafię wyobrazić sobie mojego życia gdyby nie było jej obok. Jestem tak sfrustrowany, bo sam siebie nie rozumiem.

Nie mogłem już dłużej patrzeć na jej twarz, która była cała czerwona od łez. Odwróciłem się i jak najszybciej ruszyłem na dół. Przekroczyłem próg salonu i zobaczyłem jak mój przyjaciel siedzi skulony na kanapie z ukrytymi dłońmi. Podniósł na mnie swój zamglony wzrok i dostrzegłem w nim łzy. Aiden płakał i to jeszcze bardziej sprawiło, że miałem ochotę w coś przyjebać.

Na początku nie rozumiałem co się działo. To działo się za szybko. Abi w jednej chwili stała się nieprzytomna. Kontaktowała, ale wyglądała jakby była w zupełnie innej rzeczywistości. Wpatrywała się w nieznajomego, z takim bólem w oczach, że aż moje serce się poruszyło. Chciałem zabrać ją stamtąd jak najszybciej. Jak najdalej od niego. Pierwszy raz widziałem tego faceta na oczy, ale nie jestem głupi. Potrafię dodać dwa do dwóch. Wiedziałem co to za skurwiel.

- Śpi - powiedziałem

- Co się tam stało? - zapytał cicho

- Nie jestem pewny...Byliśmy u Harper i później pojawił się jakiś facet. Wydaje mi się, że to...

- Alan? - gwałtownie podniósł się z kanapy i spodział mi w oczy

Przytaknąłem. Byłem na 90% pewny, że to on. Wręcz byłem pewny tego już w momencie, w którym wynosiłem Abigail na dwór. Całymi swoimi siłami i reszta zdrowego rozsądku powstrzymałem się, aby nie wrócić do tego cholernego mieszkania i nie obić mu mordy. Nie mogłem zostawić jej samej. Nie w takim stanie.

Ten skurwysyn ściągnął wiele złego na moją rodzinę. Zniszczył Abigail. Nigdy nie zapomnę bólu w jej oczach, kiedy dzieliła się z nami tą historią. Nie wyobrażam sobie jak ciężko musiało jej być, aby się tym z nami podzielić. A jednak to zrobiła. Płakała. To prawda. Ale wtedy pierwszy raz zauważyłem jak jest cholernie silna.

Moja chęć mordu jeszcze wzrosła gdy spojrzałem na mojego przyjaciela. Widziałem w jego oczach, że był zdenerwowany. Do dziś pamiętam okres, gdy dużo czasu spędzał w domu. Trochę mnie to dziwiło, bo odkąd się poznaliśmy mówił, że uwielbia być na swoim. Kocha tą wolność, brak kontroli ze strony matki. Jeździł do rodzinnego domu raz na kilka miesięcy, aż nagle spędził tam prawie pół roku. Rzucił całe życie tutaj.

Często pisaliśmy. Byliśmy w stałym kontakcie w końcu to mój przyjaciel. Nie ważne jaki jestem, ale nie potrafię żyć bez niego dłużej niż kilka dni. Potrzebuje jego obecności, bo tylko on rozumie mnie na sto procent. Nigdy mnie nie ocenia. Nie stara się na siłę zmienić mojego zdania. Oczywiście, że zdarza się, że się o coś pokłócimy, ale nie trwa to długo.

Gdy go poznałem, zazdrościłem mu. Tak cholernie mu zazdrościłem, ale tak niesamowicie mnie wkurwiał. Opowiadał o swoim rodzinnym domu. O swojej mamie, na którą większość czasu narzekał, ale koniec końców i tak mówił, że ją kocha. Denerwowało go to, że ciągle kontrolowała jego życie. Wpieprzała się gdzie nie powinna i była zbyt apodyktyczna. W pewnym sensie go rozumiałem, ale on nie rozumie jak wiele szczęście ma. Ma coś czego ja nie doświadczyłem.

The Opposite of Love Where stories live. Discover now