ROZDZIAŁ 24

947 45 13
                                    

Gdy mój brat, po prawie czterdziestu minutach zaszczycił nas swoją obecnością, ruszyliśmy do klubu. Cora całą drogę była ostro zdenerwowana i wyrzucała w kierunku Aidena przeróżne epitety, co trochę mnie rozbawiło. Przez cały czas starałam się unikać jak ognia spojrzenia Kadena, który jak zwykle siedział obok mnie. Nie wiem, dlaczego akurat ja mam takiego pecha. W końcu chłopak ma swój samochód i to nie byle jaki, ale zawsze i tak jeździ z nami.

Gdy dotarliśmy na miejsce praktycznie wszyscy goście już byli. Oprócz naszej małej paczki i Kelly, nie znałam nikogo. Nawet nie kojarzyłam twarzy, przez co na początku byłam delikatnie spięta. Nick chyba zauważył, że ta sytuacja nie jest dla mnie do końca komfortowa, bo przez pierwszą godzinę nie odstępował mnie na krok.

Dopiero gdy cała oficjalna część ze śpiewaniem sto lat, wręczaniem prezentów i życzeniami minęła, mogłam się napić. Czułam się dziwnie, gdy obcy ludzie podchodzili do mnie z życzeniami i jakimiś drobnymi upominkami, a ja nawet nie wiedziałam jak mają na imię. Na szczęście to już się skończyło i impreza zaczęła się rozkręcać.

Usiadłam w loży, która należała do naszej paczki i nalałam sobie wódki do kieliszka. Oczywiście, nie piłam sama, bo ze mną był jeszcze Nick i Kelly. Tak mówię, żebym nie wyszła na alkoholika. Impreza naprawdę dobrze się już rozkręciła. DJ puszczał same taneczne piosenki, a na parkiecie praktycznie nie było miejsca.

Byłam już lekko wstawiona. Zauważyłam to po moim wyostrzonym dobrym humorze, który na trzeźwo raczej za często się nie zdarza. Wszystko mnie bawiło i czułam się jakbym mogła przenosić góry. Wzięłam butelkę z alkoholem i ruszyłam na parkiet. Zaczęłam przeciskać się przez spocony tłum i gdy nareszcie dostrzegłam znajome twarze, zaczęłam poruszać biodrami w rytm piosenki Moves Like Jagger od Maroon5.

Co chwila brałam dużego łyka ze szklanej butelki i o dziwo, nie smakowało tak źle. Oczywiście, gdy tylko czułam ciecz w ustach, krzywiłam się, ale po chwili znowu było cudownie. Byłam już cała spocona i ledwo oddychałam, ale to mi nie przeszkadzało. Czułam się wspaniale. Tak beztrosko i przyjemnie. Mogłabym się tak czuć już do końca swojego życia. Wszystko byłoby wtedy o wiele prostsze.

Nagle poczułam dwie wielkie dłonie, które ktoś położył na moich biodrach. Nawet nie musiałam się odwracać, bo ten dobrze znany mi zapach, doskonale zdradził mi kto właśnie mnie dotyka. Czy czułam się z tym jakoś źle? O dziwo nie. Pewnie na trzeźwo bym go odepchnęła, ale teraz to teraz. Odwróciłam się w jego stronę i zarzuciłam mu ręce na szyję, uważając na butelkę, którą mam w rękach.

Widziałam w jego oczach, że sam był już lekko wstawiony. Delikatny alkoholowy oddech, jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym, że nie jest trzeźwy. Chociaż dalej ruszałam się w rytm muzyki, a on razem ze mną, zaczęłam się mu przyglądać. Koszulę miał prawie całą rozpiętą i ukazywała ona jego nagi tors pokryty tatuażami. Lekko przekrwione oczy, pijacki uśmiech i rozczochrane włosy dodawały mu uroku.

Na widok jego twarzy, sama szeroko się uśmiechnęłam. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie, a głowę schował w moich włosach. W tamtej chwili, nie zastanawiałam się jak może to wyglądać z perspektywy innych. W tej chwili liczył się tylko on i ja. Wiedziałam, że tak chwila nie potrwa długo więc postanowiłam się nią cieszyć jak najdłużej.

Kaden przesunął swoją twarz, tak że stykaliśmy się nosami. Nagle muzyka dookoła przestała być dla mnie słyszalna, a ludzie gdzieś zniknęli. Chociaż nadal bujałam się, nie ja to robiłam. To moje ciało pracowało jak robot. Kiedy myślałam, że bliżej już być nie może, myliłam się. Zbliżył się jeszcze bardziej. Nasze oddechy mieszały się w jedno, a wargi praktycznie się stykały.

The Opposite of Love Where stories live. Discover now