ROZDZIAŁ 6

1K 36 2
                                    

Od dwóch dni leżę chora w łóżku. Ciągle mam wysoką gorączkę. Leki, napary z ziół, chłodne kąpiele, okłady, nic nie pomaga. Aiden chciał zabrać mnie do lekarza, ale stanowczo odmówiłam. Może postąpiłam głupio, ale mam odrazę do lekarzy i wolę przeczekać chorobę w domu.

Z jednej strony choroba wyszła mi na dobre, bo mogę całymi dniami leżeć w łóżku i odpoczywać. Ale nie jestem też zadowolona. W tym tygodniu mam sprawdzian z literatury i historii sztuki, które będę musiała pisać w innym terminie. A żeby było mało zapisałam się do koła teatralnego, gdzie obiecałam pomagać w scenografii i takich tam bardziej organizacyjnych rzeczach, a właśnie wyznaczyli datę pierwszego przedstawienia. Nie to żeby mi się spieszyło do zapierdalania po lekcjach, ale jak już zapisałam się do tego koła to chciałabym trzymać się tego do czego się zobowiązałam.

Gdy tak leżałam nagle na cały dom rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Nawet się nie ruszyłam, Aiden jest na dole niech otwiera. Wróciłam do oglądania serialu kiedy moje drzwi się otworzyły i zamknęły z hukiem. Poparzyłam w tamtą stronę i jak się okazało była to Kelly. Nadal była ubrana w mundurek szkolny, a w ręku trzymała jakieś kartki.

- Co tu robisz? - zapytałam

- Przynosiłam ci notatki i Veronica z koła teatralnego dała listę zadań, które masz zrobić jak już wrócisz - dziewczyna odłożyła papiery na biurko i usiadła na brzegu łóżka - Jak się czujesz?

- Nadal strasznie

- Lepiej żeby ci się poprawiło do piątku, bo pójdziesz chora

- Co? Gdzie pójdę? - zapytałam zdezorientowana, bo nie przypominam sobie żebym się z nią umawiała

- No na ognisko - wręcz wykrzyczała z ekscytacją w głosie, a ja automatycznie cała się spięłam - Na rozpoczęcie roku dla ostatnich klas

- Nie, nie ma mowy. Nigdzie nie idę - odparłam niemal na jednym wdechu

- Jak to nie idziesz? Niedługo kończymy szkołę to prawie ostatnia taka impreza. Musimy się zabawić

- Nie mam ochoty na imprezowanie - próbowałam jakoś się wykręcić

- Nie przyjmuje odmowy

Nie miałam ochoty z nią już rozmawiać. Cała byłam spięta i jedyne o czym w tej chwili marzyłam to żeby wyszła z mojego pokoju i zostawiła mnie samą.

Dziewczyna przywołała moje wspomnienia, które cały czas siedzą w mojej głowie, ale teraz widziałam je dokładniej. To jak cholernie cieszyłam się na to ognisko na koniec drugiej klasy. To jak świetnie spędzałam wtedy czas z przyjaciółmi śmiejąc się, pijąc i grając w jakieś głupie pijackie gry. Aż w pewnym momencie wszystko się zjebało. Przyszedł on chociaż już dawno skończył liceum, ale przyszedł do mnie. Pamiętam te cholerne motylki w brzuchu gdy go zobaczyłam i jak mała dziewczyna
podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję, bo zrezygnował z imprezy ze znajomymi w swoim wieku żeby spotkać się ze mną. Wtedy myślałam, że jestem największą szczęściarą na ziemi i kochałam go. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Zrobiło mi się niedobrze gdy zaczęłam o tym myśleć. Plecy oblał mi zimny pot, a usta zaschły na wiór. Nie mogłam obwiniać Kelly, że zaproponowała mi to wyjście. Przecież nie wiedziała . Polubiła mnie, zresztą ze wzajemnością i chciała po prostu ze mną spędzić czas. To nie jej wina, że moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej i teraz jest mi trudno z najprostszymi rzeczami.

- Będziesz wymiotować? - wyrwała mnie z transu i zapytała zmartwiona - Zrobiłaś się cała blada

- Nie wszystko okej, po prostu jakoś zmęczona się nagle zrobiłam. Chyba się położę

The Opposite of Love Where stories live. Discover now