Rozdział 5: Błękit jej oczu

105 18 2
                                    

Eret

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem cię w tym mundurze.

Kal staje w drzwiach do mojej sypialni. Opiera się o framugę i patrzy na moje odbicie z lekkim grymasem.

– Dokąd idziesz?

– Byron mnie wezwał.

Grymas na twarzy brata zostaje zastąpiony zaskoczeniem. Poprawiam biały kołnierzyk, otrzepuję ramiona z niewidzialnych pyłków i dokładnie przyglądam się temu, jak wyglądam. Zwykle w akademii noszę strój do walki, ale skoro wzywał mnie sam dowódca i nie prowadzę dziś zajęć, wypadałoby włożyć na siebie coś bardziej stosownego.

– W jakiej sprawie?

– Jak zwykle nie powiedział.

Kal kiwa głową.

– Nash wrócił. Może to ma jakiś związek? – sugeruje.

Marszczę czoło. Jeśli wrócił, może chodziło o nowe smoki? Przywieźli cztery sztuki. W takim wypadku mundur jest mi zbędny i szkoda byłoby go zniszczyć, zajmując się bestiami.

– Nie wiem, ale chyba się przebiorę.

– Zostaw mundur na bardziej oficjalne wydarzenia – mamrocze Kal, po czym znika w korytarzu.

Przebranie się w skórzany strój z wszytymi smoczymi łuskami zajmuje mi więcej czasu niż miałem w planach poświęcić na przyszykowanie się. Mam już tylko dwadzieścia minut na dotarcie do akademii, dlatego nie zastanawiam się dłużej, czy na pewno jestem ubrany adekwatnie do wezwania, tylko wybiegam z domu. Ruszam główną drogą do akademii.

 Ruszam główną drogą do akademii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Korytarze są opustoszałe. Uczniowie mają wrócić dopiero za dwa dni, więc teraz budynek stał cichy niczym grobowiec. Zatrzymuję się przed drzwiami prowadzącymi do sali obrad, za którymi słyszę szmery. Czekam na zaproszenie. I im dłużej podpieram ścianę, tym mocniej się stresuję.

Co takiego chce ode mnie Byron? Od długiego czasu nie wezwał mnie do siebie. Zajmuję się szkoleniem wojowników, patrolowaniem terenów oraz wartowaniu na murze. Nigdzie mnie nie wysyłał. Czy tym razem stało się coś, przez co zmienił zdanie?

Ktoś naciska klamkę. Prostuję się jak struna i patrzę w kierunku otwartych drzwi. Craven kiwa głową i zaprasza do środka. Czeka aż przejdę przez próg i wtedy amyka wrota. Staję kilka kroków dalej, spoglądam na Byrona, a potem obdarzam krótkim spojrzeniem profesora Cravena. Siada na krześle, gdy ten pierwszy stoi po drugiej stronie z miną tak kamienną, jakby stało się coś naprawdę złego.

Splatam ręce za plecami, przyjmując postawę żołnierza.

– Dowódco. – Kiwam sztywno głową.

Byron zerka na Cravena, potem na krzesło znajdujące się przede mną, ale nie daje znaku, bym je zajął. Gdy znów nawiązuje kontakt wzrokowy, zaciska szczękę.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz