Rozdział 34: Na niektórych nie można liczyć

62 12 2
                                    

Już mi się kończą zapasy rozdziałów, ale na szczęście znajdę już chwilę, aby nadrobić. Was czekają jeszcze trzy rozdziały zapowiadające, a mnie napisanie czegoś dużego. Postawiłam sobie poprzeczkę bardzo wysoko, więc mam nadzieję, że podołam własnym oczekiwaniom. A teraz miłego czytania.


Eret

– Kurde, tego się nie spodziewałam. Choć dziwię się, że to wyszło dopiero teraz.

Unoszę wzrok na Calię.

– Rawena nie przesiaduje w mieście, a jej matka wpada tylko na targ, kiedy tego potrzebuje – zauważam. – Miały niewielkie szanse na spotkanie się. Miałyby też zerowe, gdyby Craven nie utrzymywał z panią Windfire bliskich relacji. Odwiedza ją, kiedy tylko może.

– I nadal jestem zaskoczona, że powiedział jej o córce dopiero teraz. – Calia splata ramiona na piersi.

W sumie nie wiem czy sam jestem tym zdziwiony, bo jakoś mnie to szczególnie nie zastanawiało. Zająłem myśli tym, że odzyskałem Rawenę, ale nie pomyślałem, że odzyskała ją także pani Tori. Wychowywała ją jak własną, rodzoną córkę. Przez blond włosy pani Windfire Rawena naprawdę zdawała się jej córką. Teraz podobieństwo wzrosło dzięki siwiźnie kobiety, która naprawdę jej pasuje.

– To kiedyś musiało się wydać – stwierdza Kal. – Dobrze, że teraz, a nie na polu bitwy czy coś.

– Zakładając, że pani Windfire wzięłaby w tym udział – dorzucam.

– Była królewską generałą. Nie wierzę, że w przypadku zagrożenia porzuciłaby miecz.

Na dobrą sprawę też w to nie wierzę. Zrezygnowała z dowodzenia na rzecz wychowania Raweny. Tak przynajmniej mówił ojciec, gdy któregoś wieczoru przy rodzinnej kolacji wspomniał o dziewczynce, którą Craven zabrał z Pavros. Wspominał, że królestwo ucierpi tracąc tak uzdolnioną dowódczynię.

Nie widzę, aby to jakoś szczególnie wpłynęło na kraj.

– Jak Rawena na to zareagowała? – pyta cichutko Adira.

Wszyscy szerzej otwieramy oczy. Każdy zauważył, że nie próbuje już poprawiać Rawenie dnia i w ogóle z nią nie rozmawia. Czułem, że złym pomysłem jest powiedzenie jej o tym smoku, ale Calia się uparła i nic nie było w stanie jej powstrzymać. Jedynie pilnowaliśmy z Kalem, aby informacje były jasne i zrozumiałe, zaznaczając, że nic nam nie grozi.

Choć nie jestem do końca pewien, czy jesteśmy bezpieczni.

– Była zaskoczona i nie chciała rozmawiać – wyjaśniam.

– Jest zła na Cravena, że nie dochował sekretu – dodaje Kal. – Uciekła, poszliśmy za nią, ale zjawił się jej smok i odleciała. Myślisz, że ona jakoś go wzywa? – zwraca się do mnie.

Wzruszam ramionami.

– Spytamy ją, jak się pojawi.

Zakładając, że w ogóle wróci. Poleciała na północ, więc pewnie postanowiła wybrać się na patrol. Może wrócić wieczorem, rano albo wcale. Jest nieprzewidywalna i zdolna do wszystkiego.

– Oby wróciła na bal. Inaczej Byron ukręci jej głowę i nam przy okazji za niedopilnowanie jej – rzuca gniewie Calia i zmierza do wyjścia.

Kal odwraca za nią głowę.

– Kochamy twój smętny humor.

*

Rawena nie wraca wieczorem ani następnego ranka. Pukanie do drzwi wzbudza moje nadzieje, lecz na werandzie stoi Nash.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz