Rozdział 30: Trucizna z mgły

76 15 2
                                    

Na umilenie wieczoru


Rawena

Krew na bandażu przybiera ciemniejszy odcień. Pali żywym ogniem i odnoszę wrażenie, że coś jest nie tak. Dawno nie miałam w ciele grotu, ale inaczej pamiętam ten ból. Na pewno nie był aż tak promieniujący. Mam wrażenie, że wszystkie nerwy mi drgają. Na szczęście dopływamy do drugiej wyspy, gdzie na brzegu czeka Nereus. Pomaga wciągnąć łódź na piasek.

– Widziałem wylatującego z mgły smoka. W dodatku z siodłem. Zatem damalińczycy tam byli?

Z grymasem bólu wychodzę z łódki, po czym kuśtykam na przód. Eret wyciąga dłoń, chcąc pomóc, ale się od niego odsuwam.

– Byli – odpowiada Calia. – I zdobyli to, co chcieli.

– Czyli co takiego?

Nereus wydaje się nie rozumieć, ale ja doskonale wiem, że to nieprawda. Te legendy o pradawnych magach i wyspie pochłoniętej we mgle nie wywodzą się z niczego. To oni, tacy, jak Nereus, są autorami tych opowieści, legend czy też mitów.

– Nie graj idioty – fukam na niego. – Dobrze wiesz, co mogło znajdować się w kryptach. Nie bez powodu nas zostawiłeś. Gadaj. Czego chcieli damalińczycy?

Otwiera szerzej oczy. Nadal udaje, że o niczym nie wie. Mnie tym nie zwiedzie. Może i łowcy mu ufają, lecz nie ja. Z doświadczenia wiem, że czarownicy to pieprzeni kłamcy, kanciarze i manipulatorzy.

– Skąd mam to wiedzieć?

– Może stąd, że to twoi przodkowie nasłali mgłę na wyspę?

Nereus marszczy czoło.

– Skąd o tym wiesz?

Unoszę podbródek z dumą. Już nie udaje głupiego?

– Wiem więcej niż myślisz. Wiem także, że miasto we mgle należało niegdyś to tych, których wy zwiecie Mrocznymi.

Cofa głowę, jakbym go uderzyła. Cały czas patrzy mi w oczy, gdy łowcy spoglądają to na niego to na mnie w poszukiwaniu wyjaśnień.

– Skąd o tym wiesz? – ponawia pytanie, lecz znacznie ciszej niż przedtem.

– Czyli nie zaprzeczasz?

Przenoszę ciężar ciała na zdrową nogę.

Nereus zaciska szczękę. Nawet nie próbuje się sprzeciwić. Widzi, jak wygląda sytuacja, a swoim milczeniem tylko się pogrąża. Gdyby coś powiedział, miałby większe szanse na przekonanie łowców o swojej niewiedzy niż teraz, gdy nie odpowiada.

– Nereusie? – odzywa się Veles.

Kącik ust drga mi w zwycięskim uśmiechu. Sam kopał pod sobą dołek, a teraz w niego wpadł.

– To nie czas na tę rozmowę – odpowiada i przenosi wzrok na łowcę. – Stworzę portal i zabiorę nas do Winger. Zwołaj zebranie i wtedy wszystko wyjaśnię.

– Słusznie – zgadza się, a następnie wlepia we mnie twarde spojrzenie. – Na twój temat też powinniśmy porozmawiać.

Zaciskam wargi, gdy odwraca się i każe magowi stworzyć portal. Tylko na moment odwracam się, aby spojrzeć na pasmo białej mgły. Później czuję znajomy zapach cytrusów, a powietrze zaczyna falować i zniekształcać się w miejscu, gdzie stoi Nereus. Płynnymi ruchami dłoni rysuje w przestrzeni różne symbole, przyciąga do siebie moc i ją od siebie oddala. Swędzi mnie w nosie, ale powstrzymuję kichnięcie.

– Pojedynczo – przypomina z rękami wyciągniętymi przed siebie.

Kaladin rusza pierwszy, za nim podąża Calia, a kiedy Eret ma zamiar stawić krok w stronę portalu, wyprzedzam go, zderzając się z nim barkami. Powstrzymuję stękniecie, bo przez ten ruch opieram większy ciężar na zranionej nodze. Znów czuję obezwładniający, promienisty ból i palenie, jakbym przyłożyła sobie rozgrzane ostrze.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz