Rozdział 28: Łąka usłana żmijami

93 15 5
                                    

A jeśli jej pewność siebie to mechanizm obronny?


Rawena

Przez wskazówki, jakie podał mi jakiś łowca wysłany przez Velesa znów zaczynam myśleć, że wszyscy próbują wyprowadzić mnie w pole. Opuszczam teren akademii, przechodzę mostem na drugą stronę rzeki, a następnie podążam na północ. Brnę przez błoto, jakie powstało w ciągu ostatnich pięciu dni i krzywię się za każdym razem, gdy mój but zagłębia się bardziej w niestabilnym gruncie.

Ostatnio śnieg przestał padać, noce nie są aż tak mroźne, a w ciągu dnia świeci słońce. Nie daje jeszcze tyle ciepła, by odsłonić ramiona, lecz przebywanie na zewnątrz stało się o wiele przyjemniejsze. Pomijając błoto. Nie sądziłam, że ktoś zmusi mnie dziś to spaceru w dzicz. Bo tylko to mnie otacza. Dzika, ale zarazem piękna natura.

Łąka obrasta w jeszcze niską trawę, przez którą przebijają się fioletowe kwiatki. Z prawie każdej strony znajduje się las bądź pojedyncze drzewo, za to dalej, po uniesieniu głowy, można dostrzec blade góry, które niemal zlewają się z błękitnym niebem.

O krajobrazie Marrakesh zawsze mogłam powiedzieć, że jest piękny i zapiera dech w piersiach. Z kolei z góry momentami odbiera mowę.

Oddalam się od rzeki, kiedy zauważam drewniany słupek, o którym także wspomniał młody łowca. Z przyjemnością odkrywam, że tutaj ziemia jest twardsza i idę stabilniej. Następnym razem sama wybiorę drogę, którą pójdę.

Zatrzymuję się po chwili, by zorientować, gdzie iść dalej. Łowca nie powiedział konkretnie, gdzie iść, kiedy odbiję w prawo od słupka. Wzdycham, odgarniam włosy za ucho i rozglądam się po łące. Sunę wzrokiem po fioletowych plamach na zieleni, gdy dostrzegam mężczyznę w czarnym stroju.

Zmierzam w jego stronę.

Veles prowadzi swój prywatny trening. W rękach trzyma długą tyczkę, którą traktuje, jak miecz. Wykonuje nią ciosy, zamachy, poruszając nogami oraz ciałem, jakby prowadził taniec. Jego ruchy są jednak powolne, co jest nie tylko treningiem, ale i rodzajem medytacji.

Sama czasem tak robię. Powtarzam sobie wtedy manewry obronne, ataki, wszystko, czego nauczyłam się przez ostatnie lata. To pomaga wyciszyć goniące myśli i chaos w głowie.

– Dotarłam, choć nie wiem, po co kazałeś mi iść taki kawał.

Veles przerywa ćwiczenie, staje wyprostowany i odwraca się ku mnie. Niegdyś patrzył na mnie, jak na ofiarę, z politowaniem i nawet współczuciem. Dziś nie widzę w jego oczach zawodu. Wręcz przeciwnie. Jest w nich coś całkiem innego. Jakby... uznanie? Dumą raczej tego nie nazwę.

– Może jesteśmy tu dla widoków? – odpowiada pytaniem.

– Chcesz sprawdzić, jak walczę. Ale dlaczego akurat tutaj? Na terenie akademii jest całkiem sporo miejsca do treningów – zauważam.

– Fakt – przyznaje – jednak pomyślałem, że jeszcze przez jakiś czas warto trzymać twoje zdolności z dala od ciekawskich oczu. Historyjka, którą wymyśliłaś ma sens, uczniowie w to uwierzyli, choć niektórzy uważają, że to tylko plotki.

– Niech myślą, co chcą – stwierdzam. – Poza tym sporo osób widziało, jak wybijam bark tamtemu chłopakowi. Wiedzą, że umiem skrzywdzić.

– Z kolei tym – rzuca do mnie swój kij, który chwytam jedną ręką – jestem przekonany, że byłabyś zdolna zabić.

Nie potwierdzam, ale i nie zaprzeczam. Trzymam kij nieruchomo i patrzę, jak mężczyzna chwyta z ziemi drugi. Ustawia się naprzeciwko mnie w pozycji do walki.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz