Rozdział 35: Domek ukryty wśród drzew

83 11 12
                                    

Uwielbiam ten rozdział naprawdę. Mam nadzieję, że też wam się spodoba.

Ps. Zauważyliście, że Rawena ani razu nie zwrociła się do Kaladina - Kal? Ani nawet w myślach nie używa tego skrótu?

Miłego czytania.


Rawena

Kilka godzin wcześniej

Słońce wyłania się zza chmury na moment mnie oślepiając. Mrużę oczy, po czym każę Vonarysowi delikatnie zmienić kurs. Oddalamy się od lądu i dopiero nad oceanem smok zniża lot. Godzinami wpatrywałam się w ziemię bądź niebo, ale do wody niezbyt się zbliżaliśmy. Wcześniej nie widziałam takiej potrzeby, lecz teraz coś przykuwa moją uwagę.

Wśród granatowych fal dostrzegam jaśniejszy obiekt. Podlatujemy bliżej, Vonarys nieco zwalnia, bym mogła się temu przyjrzeć. I wtedy zauważam skrzydło oraz łeb co chwila znikający pod wodą. Zawracamy, Vonarys bardziej obniża lot i jego ogon sunie po tafli, tnąc ją niczym ostrze. Wyciąga szpony, po czym chwyta dryfujące ciało i kieruje się z nim na ląd. Znaleźliśmy odpowiednie miejsce z dala od ludzi i tam też lądujemy.

Smocze cielsko opada twardo na łąkę, a chwilę później ziemia drży, kiedy Vonarys wbija łapy w grunt. Schodzę z jego grzbietu i podchodzę do znaleziska. Gad nie żyje od wielu dni. Widzę ślady zębów morskich zwierząt, które zrobiły sobie z biedaka przekąskę. Przez to ciężko mi określić, co było przyczyną śmierci.

Obchodzę ciało, patrząc na to, co z niego zostało aż zauważam na szyi wypalony symbol.

Damalis.

Teraz bez wątpienia znam sprawców i mam podejrzenia, że zakatowali biedaka. Pytanie tylko, w jaki sposób i dlaczego? Chociaż, czy muszą mieć powód? Są jak tutejsi łowcy. Zabijają albo dla zabawy, w ramach szkolenia albo uważają, że smoki im zagrażają. Różnicą jest tylko to, że damalińczycy postanowili na nich latać.

Vonarys uderza ogonem w ziemię. Wydaje przy tym niski pomruk, wyrażając swoje niezadowolenie.

– Jeszcze jedna rundka i wracamy. Ale najpierw zabierzmy go stąd, dobra?

Ponownie wsiadam na gada. Ten wzbija się w niebo, zawraca i zniża lot, aby pochwycić smocze ciało. Pozwalam Vonarysowi obrać kierunek i ku mojemu zaskoczeniu kieruje się na otwartą wodę. Odlatujemy od lądu nieco dalej niż wcześniej, po czym Vonarys wypuszcza ciało. Wychylam się i patrzę w dół, jak spada i chwilę później uderza o taflę. Już nie dryfuje na powierzchni. Znika w ciemnościach, przykryty falami.

Obecnie

Zamiast tu być powinnam leżeć w łóżku i odespać ostatnie dni. Co mnie podkusiło, by nie odmówić Byronowi i pojawić się na tym balu? Wszędzie roi się od łowców oraz idyryjczyków, choć tych drugich jest nieco mniej. Staram się za bardzo nie rozglądać, co jest trudne, bo nie wiem, co ze sobą zrobić. Idę przed siebie bardzo powoli, co znoszę z trudem przez ból nóg. O wiele wygodniej byłoby mieć siodło, ale kto zrobiłby je na smoka i jeszcze go na niego wsadził? Poza tym Vonarys rzucałby się w oczy, co już robi ze względu na swój rozmiar i błony kolorem przypominające złoto.

Idę dalej, a sztylet boleśnie wbija mi się w nagie udo. Dodaje mi to jednak poczucie kontroli, bo bezpieczniej czułabym się mając wszystkie swoje noże i strój z większą swobodą ruchu. Jednak mam to, co mam i muszę przeżyć chociaż godzinę, pokazać Byronowi, że jestem i w końcu zniknąć.

– Miło, że nic ci nie jest. – Słyszę głos Kaladina i chwilę później pojawia się obok. – Dołącz do nas.

Innego wyboru nie mam, więc idę z nim i dołączam do reszty ekipy. Calia ma oczywiście minę, jakby obwiniała cały świat o jakieś nieszczęście, z kolei Eret zdaje się jakiś spięty.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz