Rozdział 25: Czy wzrok może kłamać?

86 15 3
                                    

Eret

Nasza grupa liczy sześć osób. Ja, Kal, Nash oraz trzech łowców z ostatniego roku. Wszyscy mamy ze sobą broń, nawet kilka noży w zapasie, a Kal wziął ze sobą łuk. Znając życie, to ja będę z niego strzelać albo Nash uzna, że sam się nim pobawi. Kal zdecydowanie woli swoje ząbkowane miecze umieszczone na plecach.

– Gdy przejdziemy przez portal – zaczyna Nash, zapinając suwak swoich rękawiczek – rozdzielacie się dwójkami. Otaczamy miasto od południa i zachodu. Mogą próbować wedrzeć się z kilku stron.

– Wiadomo, kto to taki? I ilu ich jest? – pyta Arius.

– Zwiadowcy widzieli kilku po północnej stronie. Być może reszta ukryła się w lesie.

– Więc dlaczego mamy się ustawić po przeciwnej stronie? – łowca znów zadaje pytanie.

– Na ostatnim roku powinieneś to wiedzieć – fuka Nash. – Odbyłeś chyba lekcje ze strategii, prawda? – Arius kiwa głową. – Powinieneś zatem wiedzieć, że jeśli większość sił wroga skupia się w jednym miejscu, trafi się kilku po przeciwnej stronie. Jako zasadzka, rzecz jasna. Dlatego naszym zadaniem jest strzec zachodu i południa, gdyby najeźdźcy się rozproszyli. Nie opuszczajcie stanowisk – poleca, mierząc nas stanowczym spojrzeniem.

Minutę później pojawia się Nereus. W jego towarzystwie wychodzimy na główny dziedziniec, gdzie ma sporo miejsca, by utworzyć portal. Ustawiamy się za nim w bezpiecznej odległości i patrzymy na jego płynne ruchy dłoni oraz ramion. To wygląda jak skomplikowany taniec. Powietrze przed nim zaczyna falować, potem zagina się, co przypomina potłuczone szkło. Portal nie ma obramowania, nie ma żadnych iskier, ani nie widać tego, co znajduje się za nim. Jakbyśmy mieli zaraz wejść do szklanej pułapki.

– Pojedynczo – poleca Nereus.

Najpierw wchodzi Arius, za nim jego towarzysze, potem Kal, Nash i ja. Przejście przez niewidoczną ścianę trwa tylko sekundę. Czasoprzestrzeń wokół zdaje się giąć i prostować, by potem przerodzić się w stabilny obraz równin. Po tej stronie gór zima nie jest tak intensywna, jak na południu. Jest nieco cieplej, śnieg stanowi niewielką pokrywę na ziemi, dlatego poruszanie się po nim nie sprawia tyle trudności, co na południu.

Portal Nereusa przenosi nas w okolice Tagon. Widzę iglasty las, kilka mniejszych gospodarstw w jego pobliżu oraz mury otaczające miasto. Najwyższy budynek stanowi katedra w jego centrum. Tam też znajduje się dzwoń, którym kapłani dzwonią w chwili zagrożenia.

Ile jeszcze mamy czasu, nim zacznie bić?

– Kal i Eret chronicie południowo-zachodnią część, Arius i Teja idą dalej na zachód, a ja z Juanem zostaniemy przy południowej bramie.

Po wyznaczonych stanowiskach udajemy się w ich kierunkach. Nash z Juanem zostają w tyle, idziemy więc z dwójką pozostałych łowców, aż zatrzymujemy się nieopodal pierwszej wieżyczki. Na murach dostrzegam kilku łuczników, a przy samych murach łowcy z tutejszego posterunku ustawiają drewniany barykady zakończone ostrym metalem. Takie blokady zatrzymują szarżujące koniec, na ludzi nie są jednak zbyt skuteczne. Zwykle sami się na nie nie nadziewają.

– Myślisz, że to jakiś dziki lud? – pyta Kal, rozglądając się dookoła.

– Od lat nikt ich tu nie widział. Stawiał bym raczej na łowców niewolników.

– Oni wolą działać po cichu – zauważa. – Zresztą, co by tutaj szukali? Są znani z tego, że wolą te egzotyczne okazy.

Krzywię się na te określenie. Nie znoszę uprzedmiatawiania ludzi, niewolenia ich ze względu na inny wygląd czy posiadane dary. Z chęcią skróciłbym o głowy wszystkich łowców niewolników i może kiedyś mi się to uda. Może dostanę się do królewskiej gwardii i otrzymam od samego króla specjalne zadanie ścigania tych zbirów? To byłoby spełnieniem moich marzeń. Nikt nie nadaje się do tej roli lepiej niż ja sam. Mam dobre urodzenie, wykształcenie i jestem świetnym wojownikiem. Kto, jak nie ja, miałby odziać królewskie barwy?

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz