Dziesięć lat po tragicznym wydarzeniu nikt nie spodziewa się, że coś lub ktoś naruszy względny spokój. Łowcy żyją tak, jak kiedyś, szkoląc nowych rekrutów oraz pozbywając się szkodników, jakimi od wielu wieków są smoki. Gdy do akademii docierają pog...
Już wcześniej spostrzegłam w oddali jeźdźca, lecz dopiero teraz, kiedy przekracza bramy i bariera reaguje lekkim zafalowaniem wiem, kogo wysłał Byron. Zatem wieści do niego dotarły i oto jego odpowiedź.
Nereus zsiada z konia, po czym wchodzi do domu. Zeskakuję wtedy z parapetu i powoli opuszczam sypialnie. Zmierzam tam, skąd docierają głosy.
– Jak to ją zabierasz? – pyta Eret.
– Polecenie z góry – wyjaśnia Nereus. – Gdzie ona jest?
Widzę go odzianego w długi granatowy płaszcz. Włosy upiął w luźnego koczka, powieki pomalował na szaro. Usta też ma jakieś bardziej żywe od pozostałych.
– Szukasz mnie, czarowniku?
Wszyscy się odwracają. Nereus przygląda mi się uważnie, lecz jego spojrzenie nie mówi mi niczego konkretnego. Nie wiem, o czym myśli.
– Widzę, że pobyt tu dobrze ci zrobił.
Nie odpowiadam na to. Zamiast tego opieram się bokiem o ścianę, krzyżuję kostki i splatam ramiona na piersi.
– Czego Byron od niej chce? – pyta Eret, gdy reszta tylko się przygląda. – Ma to, czego od nas oczekiwał.
– Chce z nią porozmawiać. Osobiście – dorzuca z naciskiem na „osobiście". – Dlatego ją zabieram. Nie macie nic do gadania. Jak już mówiłem to...
– Polecenie z góry – dokańcza Eret z westchnieniem.
– Podejdź, białowłosa. Musisz być blisko, by...
– Byś mógł mnie pozbawić świadomości? – teraz to ja wchodzę mu w zdanie.
Zaciska wargi.
– Zamierzasz się przeciwstawić? – Unosi brew.
Prycham, ale zaczynam iść w jego stronę.
– Skąd. I tak byś to zrobił. Tylko tym razem postaraj się mnie nie przebierać. Bardzo mnie drażni, gdy ktoś ingeruje w mój ubiór.
Przez jego twarz przebiega cień rozbawienia, a kącik delikatnie drga ku górze. Powstrzymuje jednak uśmiech, choć ten próbuje wyrwać się na wolność.
– Skąd wiesz, że to zrobiłem?
Stawiam kolejne śmielsze kroki, a łowcy zdają się mi ustępować.
– A nie zrobiłeś? – pytam, chociaż oboje wiemy, co jest prawdą.
Przez cały dzień miałam na sobie szczypiącą woń magii. Dopiero kąpiel się jej pozbyła.
– Miejmy to już z głowy.
Staję przed magiem i rozluźniam ramiona. Patrzy mi w oczy, stawia maleńki krok w przód, a potem unosi dłoń. Widzę jasnoniebieską smugę przypominająca dym i nagle czuję się lekka. Świadomość mnie opuszcza i chyba zaczynam się unosić.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.