Rawena
Miło jest w końcu wejść pod prysznic i całkowicie zmyć z siebie krew i brud. Szampon do włosów pachnie kokosem, a mydło lawendą. Połączenie tych dwóch zapachów przypomina mi o pięknym targu w Lorath – mieście Idyrii. Każdy kolejny dzień jest tam piękniejszy od poprzedniego, w portach pachnie pieczonymi, doprawionymi rybami, słońce ogrzewa plaże, a kolorowe baldachimy nad główną drogą chronią przed promieniami. Ludzie noszą długie, zwiewne szaty także w pięknych, żywych barwach. I chociaż miasto otacza pustynia, warto ją przejść, aby ujrzeć trawiaste wzgórza.
Otwieram oczy i wizja pięknego miasta znika. Pomarszczone opuszki palców oznaczają, że spędziłam pod prysznicem długi czas. Zakręcam kurek, po czym wychodzę z brodzika i wycieram ciało ręcznikiem. Adira dała mi strój na przebranie i zaoferowała nawet, że upierze mój, bo zauważyła na nim kurz. Jestem wręcz pewna, że nie tylko to dojrzała, bo całą pierś i obojczyki mam splamione krwią. Jednak tego nie skomentowała. Sama wzmianka o krwi i wojnie przyprawiła ją o mdłości. Co by było, gdyby dotarło do niej, że jeszcze dzień temu wyglądałam, jakbym wykąpała się w morzu krwi?
Zakładam na siebie spodnie, bluzkę z długim rękawem, która niestety nie zakrywa szyi, a potem zapinam wokół bioder i ud pasy z pochwami, do których wkładam noże. Część z nich chowam do szuflady w sypialni.
Raczej nie będą mi potrzebne.
– Rawena? – Eret puka do drzwi. – Dołączysz do nas? Jeśli to cię jakoś przekona, to Calia wyszła.
Jej obecność ani trochę by mi nie przeszkadzała, ale jak widać jej moja zawadza.
W odpowiedzi otwieram drzwi i chłopak nagle odskakuje do tyłu. Staje wyprostowany, jakby gościł w domu dowódcę. Patrzy mi w oczy, ale bardzo szybko jego wzrok pada niżej. Nie na usta, a na posiniaczoną szyję. Rozchyla usta i już wiem, o co chce zapytać, dlatego wtrącam, nim zada te pytanie.
– Craven już to obejrzał. Nic mi nie jest.
Wymijam go w przejściu, po czym schodzę po schodach na parter. Pod moimi nogami nagle przebiega pies. Merda wesoło ogonem, biegnie do kucającego przy kanapie Kaladina i kładzie mu pod nogi piłeczkę, którą łowca od razu rzuca czworonogowi.
– Nie rozstajesz się z tymi zabaweczkami, co? – Chłopak zerka na błyszczące sztylety, ściśle przylegające do moich ud.
– Nie, jeśli nie muszę – odpowiadam.
Pies znów przybiega i czeka aż jego pan znów rzuci piłką. Gdy zwierzę ją chwyta, idzie z nią na legowisko.
– Rozpieszczyliście ogara – zauważam. – Nie wykorzystujecie go do polowań?
– Kiedyś polował z resztą, ale zachorował. Przygarnęliśmy go, aby nie zdechł gdzieś w polu uganiając się za królikiem – wyjaśnia Kaladin. – Teraz jedyne na co poluje to jedzenie ze stołu.
Rzeczywiście wygląda tak, jakby całymi dniami żarł, spał i się bawił. Nie jest otyły, ale gdyby postawić go przy innych ogarach, każdy wiedziałby, że w połowie biegu by się położył.
– Sprawdzę, czy Adira nie potrzebuje pomocy – stwierdza nagle Kaladin i znika w przejściu do kuchni.
– Chodź.
Eret usiadł już na kanapie w salonie, więc idę w jego ślady, ale wybieram najbardziej oddalony fotel, który jest tak duży i miękki, że od razu się w nim zatapiam. Dawno nie siedziałam na czymś tak wygodnym. Gdyby nie głód ściskający żołądek, zasnęłabym w takiej pozycji w jakiej siedzę.
– Jak żebra?
Unoszę powieki i przechylam delikatnie głowę, by spojrzeć na Ereta. Jego gładką twarz oświetla pomarańczowe światło ognia, za to włosy zdają się pozostawać w cieniu. Zielone oczy chłopaka są ciemniejsze niż za dnia, przypominają bardziej brąz niż zieleń.
CZYTASZ
Płomienie | Drakara tom 1
FantasyDziesięć lat po tragicznym wydarzeniu nikt nie spodziewa się, że coś lub ktoś naruszy względny spokój. Łowcy żyją tak, jak kiedyś, szkoląc nowych rekrutów oraz pozbywając się szkodników, jakimi od wielu wieków są smoki. Gdy do akademii docierają pog...