Rozdział 29: Symbole wyryte w kamieniu

112 13 2
                                    

Rawena

Budynki stoją na tyle blisko siebie, że bez trudu przeskakuję z jednego dachu na drugi. Pogoda się polepsza, więc lód skuwający domy oraz drogi zniknął. Nie grozi mi już upadek.

Wybijam się i przeskakują nad szczeliną. Upadam łagodnie na sąsiedni dom, a potem wspinam się do kominka, o który się chwytam. Przysiadam na piętach, opierając się o rozgrzaną ściankę i kieruję wzrok przed siebie i nieco w dół, na dziedziniec handlowy. Jest na nim pełno straganów oraz mieszkańców chcących kupić warzywa, owoce bądź kolorowe tkaniny, przy których zebrało się masę kobiety w długich, barwnych sukniach.

Słońce świecące mi zza pleców ukrywa mnie przed tymi, którzy spojrzą w górę. A ja mam stąd bardzo dobry widok na dziedziniec, a w szczególności na osobę, dla której wspięłam się na dach.

Może i robię głupio, ale nie mogłam się powstrzymać, gdy wczoraj zobaczyłam ją w sklepiku zielarskim. Udało mi się podsłuchać, jak mówiła, że następnego dnia ma zamiar wybrać się na targ po nowy kosz. Siedzę tu już o dwóch godzin, co chwila zmieniając miejsce, by ciągle przebywać w ukryciu. Przyglądam się kobiecie o blond włosach, oglądającej wiklinowe kosze. Uśmiecha się do handlarza, ten coś do niej mówi, a ona odpowiada.

Znajduje się na tyle blisko, że widzę jej twarz. Jest starsza, nieco bardziej pomarszczona, ale nadal piękna.

Moja mama jest taka, jaką ją zapamiętałam.

Po chwili obok niej pojawia się mężczyzna. Chwyta kobietę za ramię, a gdy ta się odwraca, uśmiech ma szerszy. Facet także się uśmiecha i rozpoznaję w nim Cravena. Rozmawiają dłuższy czas, czego nie jestem w stanie usłyszeć. Mogę się jedynie im przyglądać i zastanawiać, czy ona po tym wszystkim się pozbierała. Czy jest szczęśliwa? Zapomniała o mnie? A może on jej o mnie powiedział?

Nie, raczej nie. Gdyby tak było, ona chciałaby mnie zobaczyć. Nie wie o mnie. Jak na razie...

Craven się oddala, ona również. Rozchodzą się w przeciwną stronę, więc po chwili namysłu ruszam na profesorem. Przemykam po dachach tuż nad jego głową, po czym schodzę na ziemię po kratownicy przy jednym z ogródków i wychodzę na ulicę zaraz obok Cravena.

– Co jej pan powiedział?

Craven odskakuje na bok i chwyta się za pierś.

– Nie wiem, jak udaje ci się wychodzić z cienia, ale proszę nie rób tak. Mam już swoje lata.

– Czy ona o mnie wie? – zadaję kolejne pytanie.

– Nie – odpowiada cicho. – Ale się dowie, gdy będziesz ją śledzić. Bo wnioskuję, że to właśnie robiłaś.

Nie zaprzeczam.

– Była dowódczynią królewskiej gwardii nie bez powodu. Ma szósty zmysł.

– A ja jestem martwa – odpieram. – Często przychodzi do miasta? Mieszka tu?

– Mieszka tam, gdzie kiedyś, rzadko bywa w mieście. Raczej cię nie zobaczy.

Mrużę na niego oczy, bo jego ton sugeruje, że wolałby czegoś innego.

– Nie chcę się ujawniać, ale pan ma inne zdanie, prawda?

Spogląda na mnie i delikatnie kiwa głową.

Słońce skryło się już za budynkami i teraz drogę spowija cienisty mrok.

– Uważam, że powinna wiedzieć. Nie zdołasz się ciągle ukrywać, a ja czuję, że ją okłamuję.

– Bo tak jest – potwierdzam. – Patrzysz jej w oczy z myślą, że znasz prawdę. Z wiedzą, że ona musiała uporać się ze stratą, gdy pan codziennie może ze mną rozmawiać.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz