Rozdział 37: Na tamtej łące

74 12 3
                                    

Ostatnio kiepsko mi idzie pisanie, nie licząc tej pracy.  Na razie tylko na nią mam vibe, dlatego nie chcę zawieszać publikacji na zbyt długo.


Rawena

Kaladin schyla się tuż obok mnie, by zerwać kwiat o białych płatkach i żółtym środku. Przygląda się mu, a następnie unosi wzrok na znajdującą się nieopodal Adirę.

– O to chodzi?

Dziewczyna odwraca się, marszczy czoło i kręci głową.

– To stokrotka. Szukamy rumianku. Wygląda podobnie, ale jest większe i ma o wiele dłuższe łodygi – wyjaśnia. – Ale z tego mógłbyś zrobić wianek.

– Gdybym jeszcze umiał – mamrocze pod nosem i wypuszcza roślinę, która spada mi na buta. – Jeśli ci się nudzi, możesz pomóc.

Te słowa kieruje do mnie. W dodatku patrzy mi w oczy, jakby wierzył, że tym sposobem mnie przekona.

– Rumianek rośnie jakieś dziesięć kroków za tobą.

Odwraca się, ale chyba go nie widzi. Wzdycham, po czym go omijam i kucam przy konkretnej roślinie. Tnę łodygi nożem blisko ziemi i każdą z osobna podaję Kaladinowi, który robi z nich bukiet.

– Na pewno potrzeba aż tylu? Adira ma już cały koszyk, a reszta po garści.

Rzucam mu krótkie spojrzenie.

– Nie będą rosły cały rok. Lepiej zebrać zapas i zasuszyć.

– To się w ogóle na coś przydaje?

Zaciąga się zapachem kwiatów i niemal od razu kicha.

– Pomaga na szybsze gojenie ran, zwalcza stan zapalny, a patrząc na to, że przy każdym treningu ktoś zostaje ranny, Rumianek skończy się bardzo szybko.

– Znasz się na roślinach leczniczych?

Wstaję i podaję mu jeszcze kilka łodyg.

– Bez tej wiedzy umarłabym zbyt wiele razy. A cenię sobie życie.

Kaladin się uśmiecha. Pomagam mu związać bukiet sznurkiem i kiedy mamy zamiar udać się z nim do Adiry, zauważam wychodzącego z lasu Cahira. Wszyscy go dostrzegają. Przerywają zbieranie kwiatów i śledzą każdy jego ruch. Ja nie zamierzam. Odwracam się do niego tyłem i idę przed siebie. Wiem jednak, że on nie odpuści i tym sposobem tylko zachęciłam go do podążania za mną.

– Lubię, gdy uciekasz, ale nie mam ochoty cię gonić.

– I sądzisz, że się zatrzymam?

– Wtedy nie usłyszysz, co mam ci do powiedzenia.

Nie odwracam się, ale pokazuję mu środkowy palec. To go nie zatrzyma, ale mam z tego jakąś satysfakcję.

– Więc nie chcesz wiedzieć, kogo Karho wystawi do pojedynku?

Chcąc czy nie, zatrzymuję się. Potem się odwracam i rozkładam ramiona.

– Powiesz mi, czy nie?

Cahir patrzy z osobna na łowców nim poświęca mi całą uwagę. Czekam cierpliwie, choć to budowanie napięcia mnie drażni. Niech to w końcu powie, zanim naprawdę sobie pójdę.

– Wybrał mnie.

Śmieję się bez humoru. Uważam to za żart, jednak jego to nie bawi. Poważnieję, bo dociera do mnie, że mówi zupełnie serio. A to by znaczyło, że...

– Nie zrobiłby tego. – Kręcę głową.

– A jednak. W końcu będziemy mieli okazję naprawdę się zmierzyć.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz