Rozdział 26: Przedstawienie czas zacząć

80 14 1
                                    

Z jakiegoś powodu rozdział 24 się nie opublikował, zatem zachęcam do cofnięcia się XD

Rawena

Ramię boli mnie od upadku, ale prócz siniaków nie mam innych ran. Niczego też nie złamałam. Po powrocie wzięłam prysznic, pozbyłam się kurzu oraz zapachu ognia z ciała, a ubranie wrzuciłam do kosza, który Adira zostawiła przy moich drzwiach. Wiem, że nie będzie o nic pytać. Raczej pomyśli, że trenowałam. Ja i tak bym ją zbyła.

Na szczęście i ona i Calia mnie unikają. Wyszły jakiś czas temu, zabrały psa i zostawiły mnie bez słowa. Uznałam, że nie będą mieć mi za złe małe przeszukanie i teraz siedzę w salonie przy rozpalonym ogniu, rozkoszując się lampką wina.

Od ataku damalińczyków minęło kilka godzin. Dochodzi południe. Ciekawi mnie, ile ludzi zginęło wczorajszej nocy i ilu najeźdźców pojmano. Jak duże są zniszczenia? Miasto już upadło?

Przybycie kogoś do domu zwraca moją uwagę. Odwracam głowę i napotykam zmęczone twarze Kaladina oraz Ereta. Są też brudni od pyłu, kurzu oraz krwi.

– Kiepsko wyglądacie – stwierdzam. – Adira znów bawiła się w piekarza. W kuchni są jeszcze ciepłe bułeczki.

Kaladin od razu tam idzie, za to Eret zmierza w moją stronę. Wyjmuje coś z pochwy na miecz i wyciąga przed siebie.

– To chyba twoje.

W ręku ma mój sztylet. Odruchowo kieruję dłoń na udo, gdzie w kaburze powinien być mój nóż. Nie ma go, bo wypadł, kiedy zostałam pochwycona przez smoka i próbowałam się uwolnić z jego szponów.

– Gdzie go znalazłeś?

Odbieram od niego swoją własność.

– Był wbity w nogę smoka. Wyciągnąłem go, zanim zabrali bestie.

– Zabrali? – Unoszę brew.

Kaladin pojawia się w salonie z dwiema bułeczkami w rękach oraz jedną w ustach.

– Wzięliśmy go. Trzymamy go na arenie – wyjaśnia. – I mówię ci to tylko przez to, co zobaczyłem.

Obracam sztylet między palcami. Czy już przyswoił do siebie, że przyleciałam tam na smoku?

– Powiedzieliście komuś?

Najpierw badam reakcje Ereta, później kieruję wzrok na Kaladina. Nie wydaje mi się, aby coś wygadali. Już dawno przyszedłby po mnie cały zastęp łowców. A są tylko oni. Eret zabrał mój sztylet i mi go oddał. Nie chciał, by ktokolwiek odkrył, że tam byłam.

– Nie – odpowiada w końcu Eret. – Co nie zmienia tego, że chcemy poznać odpowiedź.

– Na jakie pytanie? Chyba widzieliście dość, by dojść do pewnych wniosków.

Eret patrzy porozumiewawczo na Kaladina.

– Jesteś z nimi czy z nami?

Marszczę czoło. Z nimi, czyli z kim?

– O co ci chodzi? – Upijam łyk wina.

Eret siada na fotelu. Kaladin nie rusza się z miejsca, tylko pochłania bułki, jakby nie jadł przez tydzień. Najwyraźniej widział za mało trupów, by mieć mdłości od jedzenia.

– Oni latali na smokach – chłopak ścisza głos. – Ty też – dorzuca bardziej oskarżycielskim tonem. – Jak mamy myśleć, że z nimi nie trzymasz, skoro pojawiasz się tam na ziejącej ogniem bestii?

Śmieję się z tej teorii. On sądzi, że działam na dwa fronty. Że jestem... zdrajcą.

– Gdybym była szpiegiem nie ujawniłabym się wam.

Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz