Rozdział 13: Wytropię ich na północy

94 16 2
                                    

Rawena

Pogoda się psuje i jesteśmy zmuszeni zboczyć z drogi i wejść w las, aby ukryć się przed śnieżycą. Znajdujemy miejsce, Eret przywiązuje konie do drzewa, a Kaladin rozpala ogień. Siedzę na kawałku płaszcza oparta o drzewo. Rozkoszuję się ciepłem ogniska i patrzę, jak płomienie tańczą przez wiatr. W ręku nadal trzymam sztylet, choć pewnie go teraz nie użyję.

Ale gdy tylko dopłynę statkiem na drugi brzeg kanału, zasmakuje smaku krwi.

Już wiem, co dokąd się udam i co zrobię. Mam cel. Krwawy, ale jednocześnie satysfakcjonujący. Nie obejdzie się bez rozlewu krwi, jednak to konieczne. Damalis zrobiło coś, czego nie widziałam nawet tutaj w Winger, a widziałam naprawdę okropne rzeczy.

– Trzeba powiadomić Byrona. Jakoś się tu dostali i nikt tego nie zauważył. Trzeba będzie przeczesać teren, sprawdzić, gdzie mogli zakotwiczyć statek, i z której strony wyszli na brzeg – mówi Kaladin.

Nie wiem, w którym momencie obaj usiedli przy ogniu.

– Może ich tu nie ma? Równie dobrze smok mógł przylecieć tu zraniony – stwierdza Eret.

– I jak wyjaśniasz ślady butów? – Kaladin unosi brew. – Poza tym jeśli Damalis stoi za tą śmiercią, smok nie dałby rady przelecieć przez ocean.

– Czyli mogą tu jeszcze być?

– Na waszym miejscu zapolowałabym na nich – odzywam się.

Ostrzem noża rysuję na śniegu symbol wypalony na smoczych łuskach.

– Ja zapoluję – dodaję po chwili. – Z pewnością spotkam wielu na północy.

A jeszcze więcej w samym sercu Damalis, czego nie mówię na głos. Wejdę do gniazda żmij i wszystkim odetnę łby. Albo zrównam z ziemią ich miasta i akademię, jak zrobiły to smoki w Winger.

– Taki jest twój plan? Zamierzasz sobie na nich zapolować? Jak na jakąś zwierzynę?

Podnoszę wzrok na Ereta.

– Po co? – Do rozmowy dołącza Kaladin.

W odpowiedzi chwytam nóż za srebrne ostrze i rzucam nim w ziemie aż wbija się po samą rękojeść w narysowany symbol Damalis.

– Po co? – powtarzam. – Skoro rozmawiałeś z Cravenem raczej domyślasz się, że tak tego nie zostawię. Możecie się cieszyć.

– A to niby dlaczego? – Kaladin unosi brew.

– Bo teraz moim wrogiem numer jeden stało się Damalis – wyjaśniam, choć wcale nie muszę odpowiadać. – Wy też powinniście ich uznać za wrogów. W końcu bezkarnie wdarli się na wasze ziemie – zauważam. – Czy to nie świadczy o waszej słabości? O tym, że nie idzie wam pilnowanie swoich granic?

Widzę, że Eretowi nie podoba się, w którą stronę zmierza ta rozmowa. Ale taka jest prawda. Są słabi. Zbyt aroganccy, by spojrzeć prawdzie w oczy i dostrzec, co się z nimi stało.

– Za to ty myślisz, że ich wytropisz.

– Ja to wiem.

– Ja to wiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz