Rozdział 6: Deja vi

101 17 3
                                    

Rawena

Nash niczego ze mnie nie wydusił. Miał tylko trzy pytania. Jak przeżyłaś atak zimowego przesilenia? Dlaczego okradasz nas ze smoków i niszczysz obozy? Kto ci pomaga? Milczałam. Ciął mi skórę na przedramionach, po starych bliznach i w pustych miejscach. Piekło i szczypało, gorąca krew skapywała na siano. Momentami łaskotało, zamiast boleć. Nie wydobyłam z siebie nawet pisku.

Nash nie wydawał się tym zrażony ani specjalnie zaskoczony. Po dwóch dniach o po prostu przerwał. W głębi siebie czułam, że poszedł z wieściami do Byrona i znów stałam się głównym tematem w salce obradowej.

Nie dziwi mnie, gdy kolejnego dnia posyłają po mnie i ponownie znajduję się w tamtym pomieszczeniu z Cravenem po prawej i Byronem patrzącym na mnie z wrogością. Słowem się nie odzywają. Wymieniają tylko spojrzenia, aż drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do środka.

– Dowódco.

Przysięgam, że w tym momencie wszystkie kolory odpływają mi z twarzy, a serce się zatrzymuje. Wstrzymuję oddech. W głowie czuję pulsowanie przez przelewającą się w żyłach krew. A to wszystko za sprawą głosu, który przez długi czas po ucieczce z Winger nawiedzał mnie w snach.

Byron zaczyna mówić, jednak nie umiem się skupić na jego słowach. W jednej chwili jestem myślami w przeszłości, a w drugiej patrzę na Ereta Farrowa. Szok maluje się na jego bladej twarzy. Ledwie stoi na nogach. Drży, chwyta się krzesła i taksuje mnie uważnym spojrzeniem. Oczy ma szkliste, ale nie roni łez. Nie pozwala żadnej spłynąć po gładkich policzkach.

Mam ochotę go, kurwa, zabić.

Wbić nóż w tętnicę, udusić, skopać albo cisnąć w ogień płonący za plecami Byrona. Pragnę widzieć go złamanego, słyszeć, jak wrzeszczy i błaga o życie, a potem o śmierć. Chcę być ostatnią osobą, którą zobaczy, gdy będzie umierał.

I chociaż krew we mnie wrze i zła energia szuka ujścia, moja twarz nie wyraża niczego. Tłumię emocje. Powstrzymuję się od rzucenia na chłopaczka, który jest odpowiedzialny za całe zło, jakie na mnie spadło.

Ich wymiana zdań ledwie sięga moich uszu. W głowie słyszę każde słowo wypowiedziane kiedyś przez Ereta.

„Nie udźwigniesz miecza".

„Nie próbuj".

„Zrobisz sobie krzywdę".

Mam olbrzymią ochotę wygarnąć mu, że zasługuje na śmierć, lecz jego już nie ma.

– Zabierzcie ją.

Byron macha ręką. Znowu ląduję w celi aż do kolejnego wieczora, gdy po drugiej stronie krat zjawia się czarownik. Chce coś powiedzieć. Nawet rozchyla usta, ale ostatecznie się wycofuje. Coś go dręczy. Dziwnie mi się przygląda, jednak nie próbuje już wniknąć mi w umysł. Zamiast tego wykonuje płynny ruch ręką, powietrze faluje, a ja czuję się senna. Walka okazuje się bezcelowa.

 Walka okazuje się bezcelowa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Płomienie | Drakara tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz