Rozdział卍 9 卍Frakcja Draken'a i Frakcja Mikey'a

13 0 0
                                    

Draken, Mikey i Peh-yan siedzieli w moim pokoju. Kończyłam zawijać bandaż na skaleczonej ręce. Wszyscy jesteśmy w szoku czynem do którego posunął się Pah-chin.
- Musimy wyciągnąć Pah-china. Jest jednym z nas nie pozwolę na to by gnił w pierdlu. Powinien uciekać z nami. – Cisze przerwał Mikey.
- Mikey. On sam chciał się oddać w ręce glin. Zrozumiał co zrobił i chce to odpokutować .- Przemówił Draken.
- I co ma tam siedzieć?! Nie jestem za tym! Uratujemy go, nie będzie..
- Mikey! Zrozum go! Sam dobrowolnie się oddał policji! Jeśli Osanai przeżył to nie dostanie dożywocia!- Draken i Mikey zaczęli się ze sobą kłócić. Wręcz żarli się ze sobą, po czasie dołączył do nich Peh-yan. Miałam dość zaczęłam płakać, mimo iż bardzo nie chciałam przy nich tego robić , wolałam robić to w samotności. Przynajmniej mój płacz ich uciszył.
- Himiś....? – Odezwał się Manjiro i chciał do mnie podejść.
- Nie podchodź do mnie! Jeśli zamierzacie się kłócić to nie tu! Nie lubię patrzeć na kłótnie moich przyjaciół! – Wykrzyczałam przez płacz.- Wynoście się stąd! Nie mam ochoty was teraz widzieć!
- Himiś nie...- Odezwał się ponownie Sano ale ponownie mu przerwałam.
- Czy ja mówię po polsku?! Zostawcie mnie!! Nie chcę was tu!! Wynocha!! – W końcu moje słowa dotarły do chłopaków. Wyszyli z mojego domu, przez okno mieszkania widziałam że się ze sobą jeszcze mocno kłócili a ja wypłakiwałam się w samotności. Najlepsze jest to że ani mi ani Hanagaki'emu nie udało się powstrzymać chłopaków przed kłótnią. Teraz na pewno podzielą się na frakcje. Miejmy nadzieję że da nam się uratować to jeszcze, w ten sposób by ich pogodzić.

Przeszłość trzy dni później

Zapukałam dwa razy do drzwi od pokoju Takemitchy'ego który trzy dni temu opuścił szpital. Gdy usłyszałam proszę weszłam do pokoju.
- Cześć Takemitchy. Przepraszam. – Ukłoniłam się. Od razu zaczęłam go przepraszać. Czułam się winna temu że nie udało mi się zapobiec kłótni przyjaciół.
- Hę?!! Himiko? Dlaczego mnie przepraszasz?
- To moja wina nie udało mi się powstrzymać chłopaków teraz przez ich kłótnię podzielili się na te głupie frakcje.- Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.- Boje się teraz że Toman się rozpadnie, a bardzo tego nie chcę. Toman jest dla mnie jak rodzina Takemitchy. – Po tych słowach niekontrolowanie łzy zaczęły mi spływać po policzkach zdezorientowany Takemichi nie myśląc za wiele przytulił mnie a ja nie wytrzymałam i wypłakiwałam się w jego ramię. Po jakimś czasie przyszli przyjaciele Takemichi'ego, oczywiście gorącym tematem naszej rozmowy była kłótnia miedzy przywódcami, jak i również frakcjami Mikey'a i Draken'a, oraz o tym czy Toman będzie istniał czy nie.
- Ale spokojnie przecież to nic, prawda Himiko? – Zapytał się mnie Takuya odnośnie kłótni przyjaciół.
- No tak...Nigdy nie kłócili się tak poważnie ale teraz jak sami zauważyliście. Pokłócili się do tego stopnia że Toman rozdzielił się na frakcje. Przez tę kłótnię Toman się rozpada. Ta kłótnia to nie żadna normalka niż poprzednie.
- Ale Himi na pewno Mikey i Draken się nie pobiją. Mówisz to tak jak by mieli to zrobić. A wiadome jest to że nie mogą się pobić. – Powiedział do mnie Yamagishi. Miałam mu odpowiadać ale nawet nie zdążyłam bo ktoś się odezwał;
- Niby kto z kim...- Niemożliwe przecież to...- nie może się pobić? – Draken! Jezu długo go nie widziałam, w zasadzie to od kłótni.
- Dra...Draken?! – Chłopcy wykrzyknęli zaskoczeni obecnością tytana. Ja za to wstałam z podłogi na której siedziałam i szybko podbiegłam do przyjaciela tuląc się do niego od razu. Ken po chwili obiją mnie ramieniem w pasie. Kilka łez spłynęło mi po policzkach ale szybko je otarłam teraz tu jest ich wszystkich za dużo nie mogę pozwolić sobie na słabości.
- Cześć maluchu. Cześć chłopaki, przyszedłem w odwiedziny Takemitchy. – Przywitał się z wszystkimi. – Ale zaduch. Chyba za dużo tu kolesi.... że jedna baba z wami wytrzymuje...
- Jak muszę wytrzymywać z dwoma idiotami to co to za problem wytrzymać z pięcioma?
- Co?
- Eeeeee....Oooo co tam masz mój najulubieńszy i największy ido.... przyjacielu?
- A no tak. Kupiłem arbuza więc sobie go opierdolimy.- Powiedział blondyn i uniósł owoc do góry by wszyscy inni zauważyli o czym mowa. Przynajmniej uniknęłam ochrzanu o idiotów. Tak.... nie chwal dnia przed zachodem słońca, chwilę po tej dobrej myśli dostałam od Draken'a z łokcia w żebra.
- Ała! Ta zniewaga krwi wymaga! – Tytan się tylko zaśmiał, Takemitchy by uratować wielkoluda kazał mu uciekać do kuchni prowadząc go do niej a ja krzycząc biegłam za nim.

時間の中での愛の追跡 -  Jikan no naka de no ai no tsuisekiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz