Rozdział 卍 7 卍 Moebius dostanie za swoje

18 0 0
                                    

- Zebraliśmy się, by obgadać sprawę Moebiusa. Starcie z nimi przerodzi się w wielką wojnę.- Zaczął przemawiać Mikey. Dumnie stałam u boku Mikey'ego, i patrzyłam na jego piękno lecz skupiałam się też i na tym co mówi. Moebius. To zwykłe świnie. Pobili jakiegoś koleszkę Pah-china, potem na jego oczach zgwałcili i pobili jego dziewczynę. Współczułam cholernie tej dziewczynie, może i dlatego że trochę ją znałam ale kontakt nam się urwał dawno temu. Nie potrafiłam pojąc myśli o tym co się stało , że takie okrucieństwo przydarzyło się właśnie jej a mnie tam nie było. Byłam tak zła na siebie, gdy o tym usłyszałam wybiegłam z domu i totalnie jak bym była odcięta od wszystkiego zaczęłam bez jakiejkolwiek kontroli mocno bić pięściami w drzewo rozwaliłam sobie przy tym piąstki, teraz mam przez to zabandażowane dłonie. Dziadek który był przyjęty moim stanem zadzwonił po Mikey'ego i on mnie powstrzymał od robienia sobie większej krzywdy i uspokajał, został wtedy ze mną na noc bał się że mogę zrobić sobie coś jeszcze. To było urocze że tak się mną wtedy zajął i przejął jestem mu za to bardzo wdzięczna. – Jeśli mamy walczyć, zrobimy to w dzień festiwalu Musashi. – Kontynuował Manjiro siedząc na najwyższym stopniu schodów. – No dobra. Powiedzcie, co o tym myślicie.- Mitsuya, wytłumacz Takemitchy'emu.- Polecił Draken.- Jasne. Moebius to o dwa pokolenia starszy gang, który rządzi w Shinjuku. – Zaczął tłumaczyć Takashi. - Hę?! To Toman nie dominuje w Shinjuku?! – Wykrzyczał Takemitchy.- Takemitchy. My panujemy w Shibuyi. A poza tym jesteśmy młodą grupą.- Wyjaśniłam blondynowi a ten bardziej się zaszokował. - Jeśli chodzi o wojnę..- Zaczął Taka ale nie skończył gdyż niespodziewanie Pah-chin z zaskoczenia kopną Takemitchy'ego w plecy przez co Takemichi wylądował na glebę.- Ała! Co ty sobie...?! – Takemichi'emu nawet nie było dane dokończyć. Za to ja już byłam w gotowości by uspokoić przyjaciela który zaczął atak na niebieskookiego. Zacisnęłam swoją dłoń w pięść, Manjiro to zauważył i złapał mój nadgarstek już powstrzymując mnie przed interwencją. Na jego dotyk zareagowałam delikatnym rumieńcem.- Hanagaki, tak?- Zaczął Pah.- Masz jakiś problem?- Dokończył Peh-yan, pochylając się niebezpiecznie w stronę Takemichi'ego.- Kiyomasa z naszego oddziału nieźle przez ciebie oberwał za obstawienie walk. - Jak mu za to odpłacisz? – Zadał pytanie kapitan oddziału trzeciego.- Odpłacę?- Dość. To gość szefa. Nie ruszaj go, Pah. – Zaczął interwencję Mitsuya.- Kiyomasa sam się o to prosił, gdy wykorzystywał imię Toman żeby przyjmować zakłady w obstawianych pojedynkach.- Hę?! Jestem głupi. Więc nic z tego nie rozumiem!- Zaczął krzyczeć na Mitsuyę. Wkurwiło mnie jego zachowanie, rozumiem dlaczego jest zdenerwowany i przez co ale tego za wiele. Wyrwałam dłoń z delikatnego uścisku Mikey'a i podeszłam do Mitsuy'i i kapitanów trzeciego oddziału. Stanęłam przed Mitsuyą co równało się też tym że stałam naprzeciwko Pah-chin'a. - Pah-chin ma ptasi móżdżek! Przecież wiesz! – Tym razem swój głos podniósł Peh-yan.- Skoro ma móżdżek ptasi to na cholerę się ciska?! W tej chwili się uspokój jeden z drugim! Cicho bądźcie i nie przerywajcie spotkania! – Wydarłam się na przyjaciela który tym razem się wkurwił na mnie w emocjach chciał mnie uderzyć lecz powstrzymał go głos zastępcy szefa.- Ej. Pah! Cicho bądź. I nie waż się podnosić ręki na Himiko. Nikt z nas nie toleruję krzywdzenia kobiet. – Powiedział Ken ratując mnie przed atakiem przyjaciela z trzeciej dywizji. Po jego słowach wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Mikey znów nic nie zareagował chyba że to ukrył. Będę się trzymała tego ostatniego.- Nie miej im tego za złe, Takemitchy. - Agresywne z nich typy.- Wyraził swoje zdanie niebieskooki. - Pah jest teraz ostro wkurwiony.- Wytłumaczył Draken, a za niego dalej wyjaśnił Mitsuya.- Szefem Moebiusa jest gość o nazwisku Osanai. Miał sprzeczkę o jakąś pierdołę z ziomkiem Pah. – Zaczynał opowiadać o tej tragedii myślałam że znów wybuchnę, Mikey przeczuł to że mogę ponownie coś zrobić myśląc o tym zdarzeniu więc pociągnął mnie za rękę sprawiając tym samym że usiadłam obok niego. Gdy to uczyniłam obiją mnie mocno ramieniem, na co ja się wtuliłam w jego bok i schowałam twarz w zagłębieniu szyi przyjaciela dyskretnie wdychając zapach jego perfum które pachniał jak te których używał Shinichiro, pamiętam jak te perfumy podkradał mu gdy był młodszy a teraz sam ich używa co dla mnie jest trochę urocze.- Członkowie Moebiusa najpierw spuścili wpierdol temu ziomkowi, potem na jego oczach zgwałcili mu dziewczynę, okopali go. A na końcu powiesili jego rodziców i rodzeństwo. Ziomek poprosił Pah o ich pomszczenie. To już nie jest bójka dzieciaków. Tak właśnie działa Moebius.- Skończył Taka. Krótko mówiąc oni są bardzo pojebani i zasługują na nauczkę którą mam nadzieję że od nas dostaną. Będą przechodzić piekło takie samo ale gorsze od tamtej pokrzywdzonej dziewczyny i ziomka Pah-chin'a. Po chwili przed Mikey'm staną Pah kłaniając się mu.- Co chcesz zrobić Pah?- Spytał Manjiro.- Rozwalamy ich?- Nie chcę was w to pakować...Ale jestem wkurwiony, Mikey.- Nie o to pytałem. Napierdalamy się...Czy nie?- Zapytał ponownie Mikey.- Chcę tego! Zajebmy tych skurwieli! – Na jasną odpowiedź Pah podniosłam głowę i się uśmiechnęłam. Następnie razem z Mikey'm wstaliśmy.- No ba! – Wypowiedział Manjiro.- A więc czy jest ktoś. Kto ma wyjebkę na to...Że ziomek Pah oberwał?! – Wykrzyczałam z zapytaniem do członków gangu nikt się nie sprzeciwił moim słowom. - Czy ktoś z was pęka przed Moebiusem gdy ziomek jednego z naszych cierpi?!- Tym razem przemówił Mikey.- Nie ma takiego! Mam rację?! – Oczywiście każdy z nas zgodził się z jego słowami.- Rozjebiemy Moebiusa! – Tłum wydał odgłosy wiwatu. Blondyn odwrócił się plecami do zebranych i zaczął iść, uczyniłam to samo. Odwrócił jeszcze na ostatnią wypowiedź twarz ku kierunku członków Toman.- Trzeciego sierpnia podczas festiwalu Musashi! 卍 W drodze gdy szłam zobaczyć się z Emmą spotkałam po drodze Drakena który zmierzał na spotkanie z Mikey'm. Wytłumaczył bym później po zjedzeniu posiłku przez blondyna, dołączyła do nich. Ken chcę odwiedzić dziewczynę która została zgwałcona przez członków Moebiusa. Po jakimś czasie zatrzymał nas Hanagaki który ogłosił Drakenowi pytanie o zostaniu jego ochroniarzem. Ja na jego głupi pomysł wybuchłam śmiechem. Tak on chcę uratować Kena? No idiota, głupszych pomysłów to on nie ma? - Hę? Ochroniarzem? Nie chcę.- Odpowiedział na to Ken-chin. - Super! – Okrzyknął radośnie Takemitchy, do którego jeszcze nie dotarł sens słów wielkoluda. – Zaraz...Przesłyszałem się?- Nie lubię, gdy ktoś za mną łazi. Sam daje sobie ze wszystkim radę. Zresztą ktoś taki jak ty miałby nim być? Nie żartuj sobie Takemitchy. – Powiedział Ken wznawiając chód, a uczyniłam to samo dalej śmiejąc się z tego idiotycznego pytania. Po jakimś czasie rozeszłam się z Drakenem w swoje strony. Na spotkaniu z siostrą Manjiro, rozmawialiśmy o tym jak by tu Ken sam w końcu docenił tak zajebistą dziewczynę jaką jest Emma, i oczywiście dobrze się przy tym bawiłyśmy. Sano dręczyła mnie o to bym jej powiedziała kto mi się podoba zbywałam ją tym że nikogo takiego nie ma. Boje jej się powiedzieć że obiektem moich westchnień jest jej brat. Od dręczących pytań przyjaciółki uratowała mnie widomość od Kena że mogę już iść w stronę szpitala. Tak więc pożegnałam się z blondynką i ruszyłam w miejsce docelowe. Zdarzyło się tak że już w drodze się odnalazłam z Ken'em. Szedł mając Manjiro na swoich plecach, ten słodziak zawsze po jedzeniu robi sobie drzemki, zachichotałam na ten widok. - Jesteśmy na miejscu Mikey. – Powiedział Ken gdy byliśmy przed centrum pomocy ludziom. Oczywiście przyjaciel się przez to obudził.- Hm? – Wymruczał jeszcze zaspany. Zszedł z pleców przyjaciela. Przetarł zaspane jeszcze oczy a potem mnie zauważył. Na mój widok pojawił mu się uśmiech na twarzy który odwzajemniłam. Przyjaciel mnie przytulił odwzajemniłam tę pieszczotę.- Hejka, Himiś.- No cześć śpiąca królewno.- Zachichotałam gdy Mikey na moje słowa nadymał policzki.- Zaraz? Szpital? Mamy tu coś do załatwienia? – Spytał Manjiro.- Można tak powiedzieć.- Odpowiedział Ken. Ruszyliśmy do wejścia szpitala a gdy już się w nim znaleźliśmy, szliśmy w kierunku sali pokrzywdzonej. - Kto to?- Zapytał Mikey gdy staliśmy przy sali gdzie było widać dziewczynę podłączoną do różnych urządzeń medycznych.- Laska ziomka Pah.- Odpowiedział wielkolud.- Siedem szwów na głowie, połamane zęby, odwarstwiona siatkówka lewego oka. Siniaki na całym ciele i złamane żebra. Leży tak nieprzytomna od pięciu dni. Tak urządzili ją ci pojebańcy z Moebiusa. Ktoś zauważył ją na drodze i wezwał karetkę.- Wyjaśniłam przyjaciołom stan dziewczyn, patrząc na nią przez szybę która ukazywała ją w sali. - Co wy tu robicie. Gnojki jedne?! Śmiecie przyłazić tu po tym co spotkało naszą córkę?! Wynocha stąd! Ale już! – Usłyszeliśmy krzyk ojca poszkodowanej dziewczyny która niegdyś była moją koleżanką którą jak sobie przypomniałam znałam w przedszkolu więc i rozpoznałam krzyk jej rodzica. Razem z Kenem w szacunku ukłoniliśmy się opiekunom dziewczyny. - Co mi po waszym ukłonie?! Nasza córka prawie zginęła, przez takich zbirów jak wy!- Nie kłaniajcie mu się, Himiś, Ken-chin. To nie nasza wina. I co on się tak na nas wyładowuje?- Powiedział Mikey.-Wynocha. Ludzka glisto! - Hę? To do mnie czy koło mnie?! – Mikey się wkurzył. Ken chwycił za tył głowy Mikey'a i zmusił go do ukłonu.- Przepraszamy.- Powiedziałam w tym samym czasie co Ken-chin.- Co ty wyprawiasz? – Zapytał poddenerwowany Manjiro. - To nasza wina. – Wyznał Draken.-Przestań! Ukłony takich gnid nie pomogą mojej córce! Wyrzutki społeczne! Śmieci jedne! – Darł się dalej ojciec.- Co?!- Cicho, Mikey . – Upomniał go Draken.- Wiemy że nasze przeprosiny nie zwrócą wszystkiego pańskiej córce. I też rozumiem że pan ich nie przyjmie, lecz niech pan będzie pewny że ludzie którzy to zrobili srogo za to zapłacą. Obiecuje panu to że pomścimy krzywdzicieli waszego dziecka. – Wyjaśniłam wszystko facetowi.- Zaraz...ja ciebie kojarzę no tak. Jesteś Himiko, jesteś dawną koleżanką mojej córki. Gdy byłaś malutka byłaś takim uroczym dzieckiem a teraz bawisz się w chuligana. To twoja wina. Nasze dziecko przez takich jak ty jest w śpiączce. Dlaczego?- Facet zaczął obrażać po części moją osobę. Bolało nie powiem że nie. Mężczyźnie zaczęły lecieć łzy.- Dlaczego? Czemu nasza śliczna córeczka tak teraz wygląda?- Na jego słowa, matka dziewczyny zaczęła płakać. Objął żonę ramieniem i zaczął odchodzić.- Idźcie sobie. Nie pokazujcie się nam więcej na oczy.- Rozprawimy się z Moebiusem. Sprawy dotyczące świata chuliganów rozwiążemy sami. Członkowie Toman mają rodziny i inne ważne osoby. Nie dopuścimy, żeby ci ludzie cierpieli, a ich bliscy musieli po nich płakać. Nie musisz się kłaniać...Ale mniej serce dla innych.- Powiedział Ken.- Dobry z ciebie koleś. Sorki Ken-chin. Cieszę się że przy mnie jesteś.- Wyznał Mikey. Po czym spojrzał na mnie.- Himi, również cieszę się że mam i ciebie. Wasza dwójka jest dla mnie bardzo ważna.- Chciało mi się płakać ale się powstrzymałam. Mikey nie chciałby nam coś się stało fakt przez ich konflikt stało się jak stało ale teraz trzeba temu zapobiec by Ken znów nie stracił życia. No i przecież Mikey by mnie nie stracić sam oddał życie za mnie a teraz ja go uratuję. Już nigdy więcej nie będę patrzeć na śmierć osoby którą kocham całym sercem. – Ech, z tego wszystkiego aż zgłodniałem.- Co?! Przed chwilą jadłeś! – Wydarł się na niego Ken-chin.- Zawsze jestem głodny po drzemce.- Niby jak to działa?!- Zaśmiałam się na ich krótką sprzeczkę. Te kłótnie o takie gówna były najzabawniejsze i takie powinny one zostać nie kłóćcie się poważniej nie chcę was stracić głupki.

時間の中での愛の追跡 -  Jikan no naka de no ai no tsuisekiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz