Przeszłość ~ 6 lipca 2005 rok
- Oi! Czy ona musi tak jak ty zasypiać po posiłku?! – Usłyszałam dobrze znany mi głos, którego długo nie słyszałam. Tylko jena osoba się na to tak burzyła i był to Ryuguji Ken. Niby już nie spałam ale było mi tak przyjemnie i wygodnie gdyż, czułam że śpię z głową na czyimś ramieniu, i miałam poczucie bezpieczeństwa, czułam też przy tym kojący i ładny dla mnie zapach perfum.- Naprawdę jesteście siebie warci. Wykończycie mnie.
- Ken-chin bądź ciszej i daj jej się chwilkę zdrzemnąć. I to się już tak dzieje gdy ma się za przyjaciółkę swoją bratnią duszę.- Odpowiedział głos tak dobrze mi znany. Głos osoby której dawno nie słyszałam i nie widziałam. Gdy go usłyszałam od razu otworzyłam oczy w których pojawiły mi się łzy, podniosłam głowę i spojrzałam na mojego w tym czasie przyjaciela. Wyglądał tak jak go zapamiętałam, miał swoje nawet długie blond włoski związane z tyłu w kitka by krzywka nie zasłaniała mu widoku jego pięknych czarnych oczu które kryją głęboko w sobie przerażający mrok.- Hm? Himiś? Co się dzieje? Dlaczego płaczesz?- Chciało mi się bardziej płakać gdy usłyszałam zdrobnienie mojego imienia gdyż uwielbiam być tak przez niego nazywana. Jednak nie zrobiłam tego, a wytarłam łzy i przytuliłam się mocno do chłopaka.
- Witaj ponownie...Mikey...Tęskniłam za tobą. – Pomyślałam to co właśnie powiedziałam i chciałam sobie strzelić kulką w łeb. Wyszłam a kretynkę, chciałam jakoś od cofać to co powiedziałam ale zamiast tego Manji przytulił mnie tak samo mocno i się zaśmiał.
- No witam Himiś, aż tak ci tęskno nawet gdy drzemiesz przy mnie?- Zaśmiał się ponownie. Uff zamienił to w żart, dziękuje ci.
- Oczywiście że tak, zawsze za tobą tęsknie głupku. – Poczochrałam mu włosy i się zaśmiałam.
- Ja też tu cały czas jestem.- Odezwał się Ken.
- Oj, serio? Myślałam że ciebie tu nie ma i mam zwidy po śnie.
- O ty śniłaś o Ken-chni'e i dlatego za mną tęskniłaś. Tak się nie robi Himi.- Nadymał policzki i obraził się jak małe dziecko. Czasami zastanawiam się jak taki słodziak i nastolatek który zachowuje się jak dziecko jest szefem takiego gangu jak Toman. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyjęłam telefon i zerknęłam na datę 6 lipca 2007 rok, udało się ponownie znajdujemy się z Hanagakim dwanaście lat wcześniej tego samego dnia. Teorie Naoto póki co się potwierdzają. Cieszy mnie to że znów mogę zobaczyć moich bliskich przyjaciół i być blisko ukochanego do którego w tej lini czasowej skrywam uczucia ani Emma ani Hina nie wiedzą co czuje do mojego przyjaciela.卍
Przeszłość ~ 7 lipca 2005 rok
Perspektywa Hanagaki Takemichi- Witajcie, ludziska! Zgodnie z tym. Co wystawiliśmy mejlem. Dzisiaj walczą... Kojima z gimnazjum w Sakurze. I Yamamoto z gimnazjum w Mizo! Faworytem jest Kojima z szansami 4 do 6! – Ogłosił jeden z kumpli Kiyomasy.
-Dajesz! Przerobię cię na filety!- Krzyknął Kojima do Takuyi.
- Zaczynać.- Powiedział Kiyomasa, z fajką w gębie. Dobra to zaczynamy.
- Chwilunia! – Krzyknąłem jeszcze przed ich zaczęciem.
- Ta...Takemichi! – Wykrzyczał Takuya.
- Nie nudzi wam się oglądać ciągle tego samego? No wiecie...Czemu wszystkie pojedynki mają wyglądać tak samo? Chyba chcecie czegoś ciekawszego?
- Czegoś ciekawszego?- Zapytał Kiyomasa, patrząc na mnie. Muszę stawić im czoła. Nie mogę uciekać!
- Na przykład...- Ani teraz, ani w przeszłości.- Król kontra sługus?
- Takemichi...Chyba nie...- Mówił przerażony Yamamoto.
- Kiyomasa! Chodź na Solo! – Musze się zmienić, bo niczego nie zmienię!
- Co? – Zadał pytanie Kiyomizu stając blisko naprzeciw mnie. Przestanę uciekać. Muszę spotkać lidera Gangu Tokyo Manji. Nie zrobię tego jako sługus.
- Pożałujesz, gnoju! – Przemówił król, przygotowując się do oddania na mnie ciosu i oczywiste było to że jednie mi. Na pewno nie wygram. Ten cios uzmysłowił mi różnice sił. Buldożer kontra osobówka.
- Co jest Hanagaki?!
- Jesteś mocny tylko w gębie?!
- Znów padniesz po jednym strzale. Lamusie?! – Skomentowali kumple Kiyomizu. Dalej obrywałem, cios za ciosem i nie było końca nie umiałem się obronić a tłum dopingował „zwycięscy".
- Takemichi! – Usłyszałem krzyk przerażonego i zmartwionego Takuyi a zaraz po nim krzyk Akkuna;
- Już wystarczy. Takemichi! – Powstałem gdyż od serii kopnięć upadłem na glebę.
- Jeszcze nie...- Słyszałem krzyki tłumu „ Zajeb go. Kiyomasa!" , „ Zdychaj! Zdychaj!", „Zdychaj, Zdychaj!", „Zdychaj! Zdychaj!". Kolejny cios na moją twarz i krzyk „ Zdychaj!".
- Już wystarczy. Takemichi!- Ponownie odezwało się z ta samą kolejnością, najpierw Takuya a po nim Akkun;
- On naprawdę go zabije!
- Jeszcze...nie...To dalej za mało...żeby naprawić, moje wypaczone przez dwanaście lat serce. – Mówiłem i wycierałem usta od krwi.
- O czym on gada? – zapytał Makoto.
- Cały czas...Tylko uciekłem...- Powiedziałem i przypomniały mi się słowa Noto a zaraz po nich zobaczyłem postać Hinaty.
- Podaj się. Takemichi! Pokazałeś już. Że masz jaja! – Wydarł się Akkun.
- Nie mogę się poddać! Mam powód...Dla którego nie mogę! Tokyo Manji...Kiyomasa. Wygrasz dopiero po moim trupie! Na pewno nie przegram! – To ja...Uratuję Hinę!
- Dawać moją pałkę! – Zawołał Kiyomasa do swoich.
- Dobra.
- Zatłukę cię! – Zwrócił się teraz do mnie.- Szybko dawać pałkę!卍
Perspektywa Yamazaki Himiko
Doszliśmy razem z Drakenem i Mikey'm na miejscegdzie są odbywane walki za pieniądze,oczywiście w drodze zahaczyliśmy do piekarni po ukochany przysmak Mkiey'ego czyli niczym innym jak dorayaki. Gdy w końcu byliśmy na miejscu zdążyłam zauważyć Kiyomasę nawalającego się z Takemichi'm. Powaleniec chciał go zatłuc pałką, nikt mu nie dał upragnionego przedmiotu ponieważ Draken przerwał tę szopkę.
- Ej, Kiyomasa. – Powiedział i szedł w jego kierunku, a Mikey za nim a ja u jego boku z dumnie uniesioną głową.
- Co?! – Wydarł ryja bliznowaty.
- Odstraszasz publiczność. Nie ciskaj się tak...jako gospodarz. – Mówił dalej mój drogi przyjaciel.
- Blond warkocz...I smoczy tatuaż na skórni. To wiceszef Tokyo Manji! RyugujiKen! Ksywka Draken!- Ktoś krzyknął wydaje mi się że to jeden z przyjaciół Takemichi'ego.
- Słuchaj, Ken-chin. – Odezwał się Mikey.
- Hę?! Przestań tak do mnie mówić, Mikey! – Zachichotałam na słowa Kena.
- Dorayaki mi się skończyły. – Powiedział z uśmiechem Mikey a ja ponownie zachichotałam. Po tym wszyscy zgromadzeni się ukłonili przywódcą i w sumie mi też jako doradcy dowódców z okrzykiem „ Szefie! Otsukaresama-desu!". Mikey przy tym zlizał sobie okruszki z kącika ust. Słodki.
- Hej, hej...co to za laska?
- To doradca szefów jest ważna jak i dla nich jak i dla kapitanów. No i ładna zniej dupa, najchętniej bym ją przeleciał. – Usłyszałam gdzieś niedaleko siebie. No ciśnienie mi podskoczyło.Zabolało mnie to że Mikey nic na to nie zareagował ale starałam się to wszystko zignorować. Tylko posłałam mrożące krew w żyłach spojrzenie do rozmówców na cosię zjeżyli.
- Sa...Sano! Jeżdżę w 3 oddziale motocyklowym! Jestem Akaishi! – Odezwał się koleżka Kiyomasy do Mikey'ego.Podeszłam do niego.
- Zamilcz przygłupie. Mikey'ego nie interesują tacy jak ty. Więc zamknij się inie szczekaj psie.- Powiedziałam z grozą i również zmroziłam go wzrokiem.Powróciłam do jednego boku Mikey'ego u drugiego był Draken. Akaishi krzyknął za mną przerażony „Przepraszam!"
- Dziękuję. – Powiedział Kiyomizu po czym dostał od Draken'a mocnego kopa w brzuch.
- Kiyomasa! Od kiedy to jesteś taką szychą? Witasz szefa tak lekkim skłonieniem? – zapytał Ken patrząc na niego z góry.
- Wy...Wybacz!
- To brak szacunku Kiyomasa. I masz za swoje. Pamiętasz co ci powiedziałam jeśli dotkniesz kogokolwiek z tych chłopaków, to tak ci mordę obiję że ciebie matka nie pozna?- Odezwałam się do Kiyomizu i popatrzyłam również z góry na niego. Chciałam mu przywalić ale Ken mi to przerwał zatrzymując ręką,zrozumiałam przekaz i nic nie zrobiłam. Pewnie Mikey się tym zajmie.
- A...AAA...Himiko?! – Zawołał mnie Takemichi. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam na powitanie. Mikey podszedł bardzo blisko do Hanagaki'ego i się zatrzymał. Takemichi z strachu upadł na glebę teraz Manji patrzył na niego z góry.
- Jak się nazywasz?- Zapytał.
- Ha...Hanagaki Takemichi.- Wyjąkał.
- Aha. Takemitchy.
- Hę?
- Skoro Mikey tak mówi, to tak jest...
- Takemitchyyy.- Dokończyłam za Draken'a przeciągając nową ksywkę Takemichi'ego.
-Hę?!- Mikey uklęknął tak że był teraz na równi i twarzą w twarz z Takemitchy'm. Hamowałam śmiech bo Hanagaki wyglądał komicznie tak wystraszony.I głos znów zabrał Manjiro;
- Serio jesteś gimbusem? Takemitchy! Od dzisiaj jesteśmy kumplami, jasne?
- Hę?!
Mikey odwrócił się i szedł w stronę Kiyomasy. Oho dajcie popcorn! Będzie wpierdol.
- To ty organizujesz te obstawiane pojedynki?
- Ta...Tak! – Odpowiedział chyba z zadumą Kiyomasa. Na co Manji się uśmiechnął...i wykonał swojego słynnego kopniaka, którego mnie nauczył no i tym sposobem Kiyomasa dostał w podbródek. Następnie mój przyjaciel złapał go za włosy i przybliżył jego mordę do swojej twarzy.
- Kim ty kurwa, jesteś?- Powiedział głosem przez który dostałam ciarek. Nie lubię gdy ujawnia się ta jego mroczna strona. Ale to wciąż mój Mikey....tylko wkurzony...trochę bardzo, bardzo...wkurzony. Zbił go parę razy mocno pięścią po mordzie, potem puścił jego włosy głowa Kiyomasy opadła na glebę na co Mikey położył swoją stopę na jego głowie. Fajny widok powalonego Kiyomasy.
- Wracamy , Ken-chin? Himiś? – Zaczął iść.- Obstawianie pojedynków ssie.
- Przestań psuć nam reputację!- Wypowiedziałam razem z Kenem na odchodne i dołączyliśmy do Mikey'ego każdy z nas szedł u jego boku.
- Takemitchy! Do zoba! – Krzyknął Mikey w stronę blondyna, posyłając mu uśmiech. Komicznie to wyglądało gdy był ubrudzony krwią na twarzy.
- Rozejść się, ludziska!- Wykrzyczał Draken machając ręką.
- No już! Koniec przedstawienia! – Dodałam po Drakenie.

CZYTASZ
時間の中での愛の追跡 - Jikan no naka de no ai no tsuiseki
Bí ẩn / Giật gânMłoda kobieta należąca do najbardziej niebezpiecznego i brutalnego ganku w Tokio, której nie podobają się nowe poczynienia gangu który dwanaście lat temu był po to by chronić innych. W końcu postanawia opuścić gang gdy dowiaduje się o śmierci swojej...