Rozdział 卍 24 卍 Mianuję cię kapitanem pierwszego oddziału!

17 1 0
                                        

 Następnego dnia
Spokojnie siedziałam przy maszynie krawieckiej i zszywałam materiał.
- SŁUCHAJ HAYASHI! ZNOWU CHCESZ ZAWRACAĆ GŁOWĘ SZEFOWI KÓŁKA!?- Eh. Znów się zaczyna Peeyan...nie możesz raz odpuścić? No cóż trudno nie przychodzić do Mitsuyi jeśli jest się w jego oddziale. Ale on to najczęściej chodzi podczas trwania kółka.- JEST TERAZ NAPRAWDĘ ZAJĘTY! CO TO W OGÓLE ZA CIUCHY!? NAUCZUCIELA MANJĄ CIEBIE NA OKU WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE TAK SIĘ NOSISZ!
Spojrzałam na Pee i się zaśmiałam. Wyglądał jak mój dziadek w tych ciuchach. Dokładnie podobny styl.
- Co się dzieje?- Zapytał Taka podchodząc do kłócącej się.
- O SZEF! Hayashi przylazł.
- Hę?! Mitsuya?!- Hm? O Takemitchy. A no tak! Mundur który Taka szyje dla niego jest już prawie skończony. To miłe z strony Taki.
- Siema, Takemitchy. Spokojnie, Yasuda. – Zwrócił się do dziewczyny.- Nie wkurzaj się tak. Sam prosiłem Peeyan'a o pomoc.
- Szef kółka....chodzi o ciebie?
- Tak wbijaj.
Mitsuya podszedł do nas i tłumaczył dziewczyną co mają poprawić. Właśnie w tym czasie przysunęłam się za bardzo z materiałem do maszyny i...igła przebiła mi opuszek palca.
- Nosz kurwa! Ała! Pierdolone ruskie gówno! – Zassałam krew z palca.
- Himi...? – Zapytał Takemitchy.
- Himiko to już trzeci raz dzisiaj. – Powiedział Taka.
- No bo to coś chce mnie się pozbyć! Taka weź to! – Wyżaliłam na co się zaśmiał. O ty...
- Poczekaj chwilę, Takemitchy. Zaraz skończę.- Zwrócił się do niego.
- Zaraz skończysz? A co szyjesz? Tak w sumie to po co mnie tutaj wezwałeś?
- Och beksulko. Chodzi o kombinezon. – Powiedziałam klejąc plastrem już trzeci zraniony palec.- Ciesz się. Mitsuya niedługo skończy twój strój.
- Mój strój?
- Ostatnio robiłeś to dla siebie i innych współzałożycieli, co nie?- Zapytał Pee.
- Najlepszym ubraniem w garderobie każdego z nas....jest nasz mundur! Chcę w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność, Takemitchy. – Powiedział Taka dokańczając wyszywać napisy na rękawie munduru. – Podczas bitwy trzeciego sierpnia uratowałeś Draken'a...a w trakcie krwawego halloween sprawiłeś, że przejrzeliśmy na oczy. Właśnie dlatego, za wszelką cenę...pragnę uczyć twój kombinezon.
- Dziękuje bardzo! – Podziękował blondyn.
- Przestań.- Skarcił go kapitan oddziału drugiego. – Przecież robię to z własnej woli.
Jak zawsze skromny.
- GOTOWE! Przymierz go, Takemitchy! - Powiedział uśmiechając się Taka.
- JASNE!
- Nie mogę się doczekać jutrzejszego zebrania! - Powiedział Pee. Ta ja też. Jestem ciekawa jak przyjmie Toman mój powrót i rekcja przyjaciół na Takemitchy'ego w naszym mundurze. Od, którego nie mam kurtki...Hah..

Nazajutrz

Jest wieczór jestem wnaszym chmarze. Stoję u boku Ken-chin'a.
- Trochę dziwnie stać obok ciebie po tym co zrobiłam...- Odezwałam się doprzyjaciela.
- Himi. Nie przejmuj się, każdy wie dlaczego. Nikt nie ma ci tego za złe. –Objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się.- Hm? No, no.
- Hę? A dobraaa..- Spojrzałam na Takemitchy'ego tak samo jak Draken.
- Ten mundur do ciebie nie pasuje.- Uśmiechnął się Draken do Takemitchy'ego.
- Mówiłam dokładnie to samo gdy wczoraj go przymierzył.- Oznajmiłam.
- Co nie? – Blondyn podrapał się po karku.- Czuję się, jakby koś mnie w niego wsadził.
-...Oficjalnie...Witam cię w Tokyo Manji! – Przywitał go w szeregach Ken-chin.
- DAM Z SIEBIE WSZYSTKO!
- Super. Okej. Rozpoczynamy zebranie! – Ogłosił chłopak z tatuażem na skroni.-Będzie dla ciebie ważne.- Zwrócił się do Takemitchy'ego.- Przygotuj się.
Toman ustawił się w szeregach. Przyszedł nasz dowódca i stanął przed swoimi naschodach. Za nim szli...Hanma! I Chifuyu. Hm? Co ty kombinujesz kochanie?
- VALHALLA?!
Usłyszałam z strony Toman.
- CO?! Hanma...i Chifuyu? – Zapytał niebieskookiblondyn.
- Tylko tym razem bez rozrób! – Ostrzegł Ken.- Rozliczymy się z Krwawego Halloween.
- Ej, chwilunia.
- Czemu on tu jest?
- Co Hanma z Valhalli robi na zebraniu Toman?!
- A Himiko z Valhalli?! Co ta zdrajczyni tu robi?!
Prowadzili serię pytań chuligani. Zabolały mnie w zasadzie te słowa nie robiłamtego by ich zdradzić przecież...ale część najwyraźniej z Toman nie rozumie.Spojrzałam na Mikey'a.
- Krwawe Halloween. Walka okołotrzystu członków Valhalli z mniej więcej stu pięćdziesięcioma ludźmi Toman.Podczas tej przytłaczjącej sytuacji dzięki starciom każdego z was, udało namsię wygrać. Wiceszef Valhalli, która przegrała bitwę...chcę wam coś powiedzieć.-Powiedział dowódca Toman oddając głos Hanmie.
- Jestem Hanma Shuji z Valhalli! Valhalla od początku nie miała szefa. Dlategopo porażce z wami zadecydowaliśmy, że będziemy pod wszą władzą. – O kurwa. - VALHALLA STANIE SIĘ GANGIEM PODLEGŁYM TOMAN! –Ogłosił wiceszef Valhalli. Między członkami Toman znów zrobił się harmider.:
- Jak to? Dołączy do nas trzystu ludzi Valhalli?!
- Będzie nas czterystu pięćdziesięciu?!
- Toman jest ekstra!
- Ale jazda!
- NIECH ŻYJE TOMAN!
- TOMAN!
- TOMAN!
- TOMAN!
- TOMAN!
- TOMAN!
- JEST PEWIEN GOŚĆ, KTÓRY SPIKNĄŁMNIE Z MIKEY'EM! STAŁO SIĘ TO MOŻLIWE WŁAŚNIE DZIĘKI NIEMU! WYJDŹ PRZED SZEREG...-Myślisz że możesz tu wydawać rozkazy?! No co za kretyn! Jak śmie?!- TETTOKISAKI!
I znowu ten chuj! Mikey...proszę ty wkońcu przejrzyj on jest zwykłym nic niewartym chujem. Kisaki wystąpił i stanąłza szefami którzy podali ręce na znak pokoju które zacisnął Kisaki. No nie, nie!
- Jeszcze jedna sprawa. – Zaczął Manij.
- O, KOLEJNE NIUSY?!
- ŁAŁ! CIEKAWE JAKIE!
- STULCIE JAPY LUDZISKA!
- HĘ TO NIE KONIEC?!
Gdy harmider ucichł Mikey kontynuował.
- Podczas Krwawego Halloween coś zyskaliśmy...a kogoś straciliśmy. – Łzymimowolnie pojawiły się w moich oczach na to wspomnienie.- Kapitan pierwszegooddziału...Baji Keisuke nie żyje.
Cisza nastąpiła miedzy zebranymi. Mikey ponownie zabrał głos.:
- Musimy przetrawić ten kat i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Oddaje cigłos...Poruczniku pierwszego oddziału.
- Zamierzałem odejść z Toman...- Zaczął Chifuyu.- ...ale nasz szef mniepowstrzymał. Spytał czy na pewno chcę zgasić płomień pierwszego oddziału.Objęcie przywództwa to dla mnie duże brzemię. Po wielu dniach, rozmów zszefem...wreszcie podjęliśmy decyzję. – Chifuyu uniósł głowę do gór.- SAM WYBIORĘ CZŁOWIEKA ZA KTÓRYM CHCĘ PODĄŻAĆ!HANAGAKI TAKEMICHI! MIANUJĘ CIĘ KAPITANEM PIERWSZEGO ODZIAŁU!
Uśmiechnęłam się. Chifuyu dobrze robisz. Takie moje zdanie.
- Takemichi! Wierzę że taka była wola Baji'ego! – Kontynuował porucznik.- On cito powierzył a my z szefem podjęliśmy decyzje.
- HANAGAKI TAKEMICHI! Unieś głowę i powiedz coś od siebie.- Zwróciłsię do niego Mikey.
- DAM Z SIEBIE WSZYSTKO!!!
- Ej, czemu płaczesz? Brak ci rezonu.- Stwierdził Draken.
- O nie kombinezon do poprawek. – Zachichotałam na słowa Taki.
- Uniosłeś ją za wysoko. -Powiedział Mikey z uśmiechem. – Jest jeszcze coś!Toman! Powitajcie z powrotem...YAMAZAKI HIMIKO! Doradca mój i Draken'a nasza zaufana kobieca ręka wraca wszeregi Toman! Yamzaki Himiko! Wystąp!
Wystąpiłam przed szereg stając u boku Mikey'a.Widziałam uśmiech na twarzach przyjaciół. Poczułam coś na ramionach.
- To należy do ciebie.
Spojrzałam na Mikey'a a następnie na kurtkę gangu. Ubrałam ją. Uniosłam głowę.
- WITAJCIE PONOWNIE...TOMAN!
Usłyszałam miłe powitania, były teżte utęsknione. I o to tak zakończyło się zebranie. Po zebraniu, Mikeyodprowadził mnie prosto pod drzwi mojego mieszkania. Dziś wracam do moichczasów. Może jest lepiej...oby.
- Dziękuje Mikey.
- Hm? Drobiazg Himi. – Przytuliłam się do niego, co odwzajemnił.
- Kocham cię Mikey...proszę nigdy mnie nie opuszczaj...obiecaj mi to.
- Ja ciebie też kocham Himi i oczywiście że ciebie nie opuszczę. Dlaczego mamto obiecać głuptasie skoro nigdy tego nie zrobię? – Zachichotał. Baka!Uśmiechnęłam się. Oby było już dobrze, proszę.

時間の中での愛の追跡 -  Jikan no naka de no ai no tsuisekiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz