25 grudnia 2005 rok
- Hanagaki! – Podeszłam do blondyna, który wyczekiwał na mnie i Chifuyu następnego dnia.
- O Himi...- Przywaliłam mu w twarz.- Ała! Za co?!
- Czemu zerwałeś z Hiną?! Głupi jesteś?! Ona ciebie idioto kocha!
- Ja też ją kocham!
- To dlaczego z nią zerwałeś?!
Hanagaki wszystko mi wyjaśnił a dokładnie o prośbie ojca Hiny . Nie wierzę, miesza w jej życiu i niszczy związki a w domu przebywa od święta. Ależ ten koleś działa na nerwy. Zrozumiałam i przeprosiłam za to, że go uderzyłam ale po części mu się należało. Po jakimś czasie przyszedł do nas Chifuyu.
- Cześć Takemitchy, Himi.
- Siemka. – Uśmiechnęłam się spojrzałam na to co Chifuyu miał w ręce łezka spłynęła mi po policzku. Była to szarfa Kei-chan'a.
- Takemitchy!
- Chifuyu? – Matsuno ukłonił się.
- PORUCZNIK PIERWSZEGO ODDZIAŁU TOKYO MANJI MATSUNO CHIFUYU MELDUJĘ SIĘ DO AKCJI! URODZIŁEM SIĘ W 1991 ROKU W TOKIJSKIEJ SHIBUYI! JEDNYCH NIENAWIDZIŁEM, INNYCH KRZYWDZIŁEM! TYM, KTO MNIE ODMIENIŁ BYŁ NIE KTO INNY, JAKI BAJI KEISUKE! – Chifuyu wyciągnął przed siebie szarfę Baji'ego. – NAJWSPANIALSZY CZŁOWIEK, KTÓRY PRAŁ PROSTO PRZED SIEBIE! TRZYMAM W DŁONI SZARFĘ, KTÓRA NALEŻAŁA DO NIEGO! PRZYJMIJ JĄ ODE MNIE!
Wzruszyłam się. Takemitchy przyjął szarfę , którą pomogłam mu zawiązać.
- PRZYJUMUJĘ PAŁECZKĘ CHIFUYU! JA KAPITAN PIERWSZEGO ODDZIAŁU TOKYO MANJI HANAGAKI TAKEMITCHY PRZYJMUJĘ TĘ SZARFĘ I PRZYSIĘGAM, ŻE TERAZ TO JA BĘDĘ PARŁ PROSTO PRZED SIEBIE!
Wytarłam łyz.
- Himiko nie płacz. – Przytulił mnie Chifuyu.
- Chifuyu, Baji jest teraz na pewno z ciebie dumny jak ja. Z ciebie również Takemitchy. Powstrzymajmy mojego kuzyna i uratujmy go jak i Toman!
- Tak jest! – Krzyknęli chłopacy w tym samym czasie. Następnie poszyliśmy na spotkanie z skurwielem i wierzą, po czym ruszyliśmy przed kościół.
- Himiko. Takemitchy. Pokonanie Taiju też będzie niezwykle trudne ale jeśli uda wam się odwieść Hakkai'a od jego zamiarów, zamienicie naszą przyszłość! Zdaję się na was.
- Wiemy. – Odpowiedziałam.
- Poradzimy sobie! -Dodał Takemichi i ruszyliśmy do środka kościoła. Rozejrzałam się, od razu zauważyłam Hakkai'a.
- HAKKAI!
Kuzyn na dźwięk mojego głosu odwrócił się.
- Himi?! Takemitchy?! Co tu robicie?!
- To oczywiste kuzynie. Wiedziałam że ciebie tu znajdziemy.
- Co się dzieje?
- Przyszłam ciebie powstrzymać razem z Takemitchy'm jeśli mnie nie posłuchasz mam pomoc. Nie pozwolę ci tego zrobić.
- Himi, nie mówiłem ani tobie ani Takemitchy'emu o tym byście starali się mnie powstrzymać. Ale by umocnić się swojej decyzji! Jeśli mi przeszkodzicie, was też zabiję!
- Kłamiesz.
- Co?!
- Jak ja się dzielę zmartwieniami wtedy gdy nie jestem w stanie zdecydować. Hakkai ja rozumiem co czujesz, znam ciebie, twoje rodzeństwo jesteśmy w końcu krewnymi najlepiej was rozumiem i mówiłam powiedźcie tylko słowo a zawsze wam pomogę. Ale nie pomogę ci zabić Taiju bo to nie tędy droga. Myślisz że wolność od tyranii Taiju zapewni wam wyłącznie jego zabicie?
- A nawet jeśli się do tego posuniesz to wcale nikogo nie ochronisz wiesz? – Powiedział Takemitchy. – Przecież robisz to dla swojej siostry Hakkai!
- CO TY AKURAT MOŻESZ WIEDZIEĆ TAKEMITCHY?! Bił mnie, gdy nie smakowało mu jedzenie, a brak powitania karał całym dniem niewygodnego klęczenia! Jeśli wstałem później niż on, kopał mnie tak długo aż plułem krwią. Gdy miał zły nastrój, oberwałem za sam kontakt wzrokowy. Taka jest rodzina Shiba. Nie wtrącaj się w nasze sprawy! Zjeżdżaj. Nie powstrzymasz mnie. Ty też kuzynko.
- Żebyś się nie zdziwił Hakkai. Baji nauczył mnie jednego jeśli coś się obiecuje to się dotrzymuje słowa. Obiecałam że ciebie powstrzymam i to zrobię choćbym miała nawet zginąć z rąk Taiju.
- Himi...
- Hakkai. Wczoraj....rozstałem się z Hiną. Zrobiłem to żeby ją chronić. Jestem słaby i brakuje mi jaj. Beznadziejny ze mnie przypadek. – A nie masz jaj powiadasz? Kto sprzedał twojej jaja dziewiczka? Himiko! Ogarnij się nie czas na tego typu żarty! – Zrobię wszystko, jeśli tyko pomoże mi to obronić tę jedyną, która mimo to mnie pokochała! Ale nie ucieknę się do zabójstwa! Nie ważne, jak bardzo nienawidzę wroga ani jak pełna cierpienia jest alternatywa to nigdy nie zrobię czegoś, co skrzywdziłoby Hinę! SŁUCHAJ HAKKAI! MYŚLISZ, ŻE YUZUHA BĘDZIE ZADOWOLONA?! JESTEŚ PEWNIEN, ŻE GDY JUŻ STANIESZ SIĘ MORDERCĄ TWOJA SIOSTRA NIE BĘDZIE CIERPIEĆ?!
- Takemitchy....
Normalnie powiedział to samo co ja mu ostatnim razem, myśli Hakkai'a przerwało skrzypienie drzwi. Hm? Spojrzałam w tamtą stronę. Do kościoła wszedł Taiju! Boże jak ja go dawno nie widziałam. Dalej jest tak samo straszny i pewnie dalej potrafi przypierdolić...
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie...- Zaczął Taiju. Spojrzałam na Hakkai'a nawet nie próbuj, proszę.- Święć się imię twoje...Amen.- Zaraz jeśli Taiju tu wszedł to...Kisaki i Hanma nas wystawali wiedziałam by im nie ufać! Kurwa mać! Ale co z Chifuyu? – Skąd wy się tu w ogóle wzięliście?!
- HAKKAI?!
Dopiero teraz znów zwróciłam uwagę na kuzyna który z nożem biegł na Taiju.
- Hakkai! Nie!!
Krzyknęłam ale nic się nie stało mu, nóż padł na podłogę a Hakkai był trzymany przez Taiju za szyję.
- Serio jesteś zwykłym śmierdzącym gnojkiem. Liczyłem że spróbujesz mnie zabić na poważnie. Ciężko mi z tym Hakkai. Znów sprawiłeś mi zawód. Gdy chcesz kogoś załatwić, nie krzycz. Dźgnij go lepiej w plecy po cichu.
- Po co go sam do tego namawiasz?! Oszalałeś czy jak?! I puść go! Bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia! – Wydarłam się wkurwiona na starszego kuzyna.
- Hę? O kogo moje oczy widzą. Moja kuzyneczka Himiko jak miło. Znów chcesz coś wskórać?
- Tak. I tym razem mi się uda. – Taiju zaśmiał się na moje słowa.
- A TO DOBRE! NIE ROZŚMIESZAJ MNIE JESTEŚ SŁABA! TAK SAMO SŁABA JAK TWOJA MATKA!
Oczy mi się zaszkliły a parę łez już spłynęło po policzkach.
- Co popłaczesz się Himiś?!
Wytarłam łzy nie dam mu satysfakcji nie teraz.
- PRZESTAŃ!
Wykrzyczał Hanagaki a Taiju rzucił Hakkai'em, który upadł.
- Hanagaki Takemichi! Nie wtrącaj się w nasze sprawy rodzinne. Robisz to już po raz drugi, wiesz o tym?! – Zapytał najstarszy z Shiba.- Hakkai. Jakbyś nie zauważył, to moje plecy nie są teraz chronione.
- Zwariowałeś?! Po co to mówisz?! – Ponownie się na niego wydarłam no kretyn! Tajiu nagle uderzył Takemitchy'ego który odleciał pod wpływem uderzenia.
- TAKEMITCHY!!! -Krzyknęłam lekko już przestraszona. Boże toć on nie może się ruszyć. Mówiłam Taiju to nie człowiek a maszyna do zabijania!
- Poprzednio biłem cię, korzystając z 30% siły....ale to już drugi raz, więc użyłem 50% ! Boli jak cholera, co nie? – Mój najstarszy kuzyn jest psychopatą! – Co jest Hakkai? Nie pomożesz koleżance? Jeśli tego nie zrobisz to go zatłukę, rozumiesz? – Zacisnęłam pięści. Piszę się na pewną śmierć. Powiedźcie Mikey 'mu że bardzo go kocham. Wybacz Mikey za to co się właśnie dzieje. Tajiu uniósł za szyję Hanagaki'ego. - HANAGAKI TAKEMITCHY! WIESZ DLACZEGO HAKKAI CHCE MNIE ZABIĆ?!
- Bo...krzywdzisz Yuzuhę!
- CHA, CHA, CHA, CHA! – Zaśmiał się kuzyn. – Słyszałeś to Hakkai? Wyjawić twoją tajemnicę? On wcale nie jest taki, jak myślisz. – On go zaraz udusi. Nie wytrzymałam podbiegłam w stronę Taiju, skoczyłam i kopnęłam Tajiu w głowę. Ten z automatu puścił Hanagaki'ego, który upadł.
- Himi?!
- Ach...kuzynko? Czy dziadek ci nie powiedział, że starszym się nie przerywa?
- A ciebie ciocia nie nauczyła że słabszych od siebie się nie bije?!
- POZWALASZ SOBIE NA ZA DUŻO GÓWNIARO!! – Krzyknął kuzyn i nawet nie zakodowałam kiedy dostałam mocno od niego w twarz uderzenie było tak mocne, że wylądowałam na ławkach. Bolało jak cholera, poczułam z głowy mocne krwawienie po czole.
- HIMIKO!!! – Usłyszałam Hakkai'a i Takemitchy'ego. Z mocnego bólu straciłam przytomność a tak bardzo nie chciałam.
卍
PerspektywaShiba Hakkai
Przerażony podbiegłem dokuzynki która straciła przytomność, krew sączyła jej się z głowy, szybkoodwiązałem jej szarfę i zrobiłem z niej opatrunek na ranę tamując upływ krwi.
- Himi....nie musiałaś tak działać...proszę ocknij się tylko. – Powiedziałemgłaszczą jej włosy.
- HAKKAI?! CO Z NIĄ?! –Usłyszałem Takemitchy'ego.
- Himiko ona-...- Przerwałem gdy zobaczyłem siostrę ,która z nożem szła na Taiju.– PRZESATAŃ!
Było za późno Yuzuha dźgnęła Taiju.
- Hę? YUZUHA?! – Wykrzyczał zszokowany Takemitchy. Tajiu po tym z całejsiły ją uderzył a ta upadła.
- Jak śmiesz?! – Wykrzyczał brat.- TERAZ TO SIĘ DOIGRAŁAŚ, GÓWNIARO! – Tajiupodniósł ławkę i rzucił nią w stronę Yuzuhy na szczęście ta tylko roztrzaskałasię przed nią.
- Yuzuha...co ty.....Co ty tu robisz?! – Zapytałem przerażony.
- Przyszłam cię uratować. Teraz widzę że zastąpię Himiko do póki się nieocknie. Skończę z tym wszystkim. – Odpowiedziała.
- Nie rozumiem....czemu tutaj jesteś. Takemitchy! To ty jej o tym powiedziałeś,tak?!
- Co?!
- Tylko tobie i Himi zdradziłeś swój plan! Ale ona by tego jej nie powiedziała!
- Hę?! Ale ja nie...
- To nie tak. – Zaprzeczyła moja starsza siostra.- Hanagaki nic mi nie wygadał,Himiko też. Dowiedziałam się o tym od Kisaki'ego Tetty.
- Od...Kisaki'ego?
- Co?
- CHOLERA! – Tajiu zdjął płaszczi przyłożył dłoń do rany i później przyjrzał się zakrwawionej dłoni.-Spieprzyłaś sprawę....Yuzuha. Byłem w stanie zareagować tylko dzięki temu żeHanagaki krzyknął. To jego nienawidź! To takie smutne. Hakkai. Yuzuha. Próbowaliściezabić swojego rodzonego brata. Zaharuję się dla was, a wy....Przecież jesteśmyrodziną!
- Robisz to dla nas? – Zapytała Yuzuha.- Wcale nie. Zawsze myślisz tylko osobie. W ogóle się nami nie przejmujesz. Używałeś hasła „ rodzina" żebywykorzystać swoje młodsze rodzeństwo! Jesteś złem wcielonym. – Tajiu uderzyłYuzuhę tak mocno że wylądowała na filarze.
- YUZUHA! – Krzyczałem przerażony.
- Nawet własną siostrę?!
- Takemitchy....go to nie obchodzi..- Usłyszałem głos kuzynki.
- Himiko...- Powiedziała Yuzuha.- Nie powinnaś teraz wstawać..
Himiko stanęła przed Yuzuhą.
- Spokojnie kochana. – Słabo się uśmiechnęła.- Nie pozwolę skrzywdzić ciebieani Hakkai'a . Nic mi również nie jest.
- Boże! – Zaczął dowódca Black Dragon.- Czemu tylko mnie wystawiasz na takiepróby? – Z jego oczu poleciały...łzy.- Czemu zmuszasz mnie do zabicia młodszejsiostry, którą tak bardzo kocham?
- Nie pozwolę ci jej zabić Tajiu. – Powiedziała moja kuzynka, która zostałaodepchnięta przez Tajiu, brunetka zachwiała się przez to ale nie upadła. Terazbrat stał nad Yuzuhą.
- Yuzuha. Zabiję cię.
CZYTASZ
時間の中での愛の追跡 - Jikan no naka de no ai no tsuiseki
Bí ẩn / Giật gânMłoda kobieta należąca do najbardziej niebezpiecznego i brutalnego ganku w Tokio, której nie podobają się nowe poczynienia gangu który dwanaście lat temu był po to by chronić innych. W końcu postanawia opuścić gang gdy dowiaduje się o śmierci swojej...
