Rozdział 4

34 8 2
                                    

Jaiden

Budzik wyłączył ze szczególnie małym entuzjazmem, kiedy dotarło do niego, jak pracowity mógł okazać się ten dzień. Nie dość, że czekał go cały ranek roboty, to jeszcze właśnie dziś wracał do rodzinnego miasta. Choć nie miał problemów z lataniem, doskonale wiedział, jak bardzo potrafił wykończyć go nawet najkrótszy lot. To, że po nim musiał jeszcze wstąpić do pizzerii i wyjaśnić sprawę z nową pracownicą nie napawało go więc optymizmem.

Ziewając, sięgnął po telefon i jeszcze raz sprawdził aktualną godzinę. Niestety nie mógł poleżeć ani chwili dłużej.

Wstał więc z wygodnego łóżka i od razu skierował się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic i ubrał na siebie jeden ze swoich ulubionych ubraniowych zestawów. Na śniadanie przyrządził sobie tylko tosty francuskie, nie czując zbytnich chęci na coś bardziej ambitnego.

Doskonale przyzwyczajony do swojej rutyny i obeznany z czasem, jakim dysponował porankami, zdążył w spokoju wypić kawę i wstawić naczynia do zmywarki. Dokończył przygotowania do wyjścia, narzucił na siebie marynarkę i zjechał windą na sam dół, wprost do podziemnego parkingu.

Wyjechał stamtąd dość sprawnie, jedynie na mieście przez dłuższą chwilę stojąc w korku. Na szczęście i to miał przemyślane, bo do pracy zdążył nawet kilka minut przed czasem.

Przywitał się z kilkoma pracownikami, w międzyczasie odpalając pierwszego papierosa i kierując się do swojego biura. Oprócz pracy przy komputerze miał dziś jedno spotkanie z przedstawicielem firmy remontowej, która miała wykończyć cały budynek.

Kiedy potem oglądał efekty pracy, zorientował się, że zostało tego więcej, niż by chciał. Dokończone były tylko pomieszczenia, gdzie jego pracownicy najczęściej uczęszczali, a same pokoje hotelu wymagały jeszcze przemalowania i umeblowania. Wbrew pozorom, pomimo tego, że hotel nie był jeszcze otwarty, musiał zatrudniać kilka osób, które w razie czego mu pomagały. W większości czasu pracowali zdalnie na rzecz drugiego hotelu, ale kiedy pojawiał się jakiś problem, czy sprawy do przedyskutowania, musieli być na miejscu.

Westchnął, upijając łyk drugiej w ciągu dnia kawy, o którą poprosił swoją asystentkę. Odkąd pamiętał, uwielbiał ten charakterystyczny gorzki aromat i gdyby nie to, że było to irracjonalne, wypijałby nawet i pięć kaw w ciągu dnia. Nawet nie musiał mieć jakiegoś szczególnego rodzaju, po prostu lubił ją pod niemal każdą postacią. Nie gardził nawet rozpuszczalną, choć zdecydowanie bardziej wolał tę ze swojego drogiego ekspresu.

Niestety nawet dobra kawa nie zdołała przyćmić jego myśli o nadchodzącym locie i czekających go obowiązkach w rodzinnym mieście. Mimo tego, że praca wyjątkowo mu się dłużyła i chciał jak najszybciej kończyć, nie ucieszył się na widok południa na zegarze.

Mozolnie zwlekł się z fotela, spakował rzeczy do służbowej torby i krótko poinformował asystentkę o swoim wyjeździe. Zaraz potem z powrotem wsiadł w samochód i po kilkunastu minutach dotarł do apartamentowca.

W mieszkaniu spakował najważniejsze rzeczy do walizki, przebrał się w luźne ubrania i zamówił taksówkę. O wiele bardziej wolał zapłacić, niż męczyć się ze swoim autem na lotnisku.

Dość szybko dotarł na miejsce, trafiając idealnie na odprawę. Ze spokojem dał sprawdzić swój bagaż i przeszedł przez bramkę bezpieczeństwa. Cała odprawa trwała jednak znacząco dłużej, niż by chciał, a to powoli zaczynało go denerwować.

Odetchnął jednak, kiedy wreszcie znalazł się na pokładzie i niedługo potem wzniósł się w powietrze.

Niestety tak, czy inaczej, wciąż przejmował się sytuacją w swoim rodzinnym mieście.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz