Rozdział 38

33 8 1
                                    

Jaiden

Listopad przywitał wszystkich kilkudniową falą deszczy. Jaiden czuł się przez to podirytowany, bo choć znalazł już idealny piec i nowe stoliki z krzesłami do swojej pizzerii, musiał wstrzymać się z ich montażem. Wolał poczekać, aż pogoda się polepszy, by wymiana poszła całkowicie sprawnie. Nie wyobrażał sobie, że coś miałoby zmoknąć, a potem zacząć się psuć. Poza tym plan był taki, by zrobić wszystko w pewne przedpołudnie, kiedy lokal będzie jeszcze zamknięty.

Dlatego mógł odetchnąć z ulgą, oglądając wynajętych do tego ludzi, jak sprawnie wynosili i wnosili rzeczy. Najgorzej było z piecem, który swoje ważył i trzeba było dobrze go podłączyć. Było to szczególnie ważne przez wgląd na to, że już za trzy godziny wszystko musiało hulać jak wcześniej.

- Hej. - Usłyszał niespodziewany głos.

- Paul? Co ty tu robisz? - spytał, marszcząc brwi i przyglądając się swojemu przyjacielowi.

- Idę do pracy, a co mam robić o tej porze? 

- Pieszo? I akurat tą ulicą?

Mężczyzna wzruszył ramionami i poprawił mankiety swojej marynarki.

- Ruch to zdrowie, Jaiden - odparł poważnie. - Nie zapominaj, że jestem lekarzem, który o siebie dba.

Czarnowłosy musiał przyznać, że było to widoczne. Paul już od dawna praktykował różne diety i sport, ale jeszcze do niedawna normalnie dojeżdżał do szpitala swoim samochodem. 

- Jak tam młoda? Już zdrowa?

- Tak. Jeszcze raz dzięki za pomoc - mruknął Jaiden, odpalając swojego papierosa.

Paul przystanął bliżej niego i obrzucił wzrokiem robotników, którzy akurat wnosili nowe meble. W żaden sposób nie skomentował tych zmian, najwyraźniej średnio się tym interesując.

- Skoro już o tej dziewczynie mowa... Nie uważasz, że trzymasz ją trochę za blisko?

Jaiden od razu zakrztusił się dymem, więc potrzebował chwili na uregulowanie oddechu. 

- O co ci znów chodzi?

- O to, że najwyraźniej jesteś ślepy - odparł Paul bardzo poważnie i spojrzał na niego z chłodem. - Nie widzisz, że młoda świeci za tobą oczami?

- A niby skąd takie przypuszczenia? - burknął Jaiden, nie kryjąc zdziwienia.

- Widziałem was niedawno. Spacerowaliście z Beanem.

Rzeczywiście zdarzyło im się jeszcze razem tak wyjść gdzieś miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego. Jaiden zaszedł do jej szkoły z psem swoich rodziców, zupełnie jak zrobił to po swoim dłuższym powrocie. Ale co w tym niby złego?

- Nadal nie rozumiem, czemu niby tak uważasz... - mruknął z rozdrażnieniem.

W jego głowie odezwały się jednak pewne obawy. Przecież już wcześniej podejrzewał Jaylynn o to, że się w nim zauroczyła, ale prędko wyrzucił to z głowy. A jeśli jednak...?

- Zresztą zrób z tym, co chcesz. Ja muszę iść do pracy.

Nawet nie pożegnał się z przyjacielem, który ruszył w swoją stronę. Patrzył na niego, dopóki ten nie zniknął za rogiem. 

Czy rzeczywiście dał Jaylynn powód do tego, by chciała od niego czegoś więcej, niż przyjaźni? Ta myśl zakiełkowała mu w głowie niczym chwast.

- To już będzie wszystko, panie Cruise - powiedział mężczyzna, który kierował pozostałymi robotnikami. - Tak, jak się umawialiśmy, stary piec i stoły przewieziemy prosto do pana nabywców, a fakturę wyślę panu mailem.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz