Rozdział 28

43 8 4
                                    

Jaylynn

Niecały miesiąc później

Z napięciem wsłuchiwała się w wygłaszany przez dyrektora szkoły apel, starając się za bardzo nie wychylać. Granatowa sukienka, którą wyjątkowo na siebie włożyła zdawała się potęgować uczucie duszności, jakie jej towarzyszyło. W auli było strasznie gorąco i nawet otwarte do szeroka okna w ogóle nie pomagały. Poza tym, zebrało się tam tak wielu uczniów, że ledwo dało się przez nich przecisnąć.

Nie wierzyła, że naprawdę jej się to udało. Zdała przedostatni rok liceum, a za kilkanaście minut miała otrzymać swoje świadectwo. Może nie miała jakiejś super średniej, ale liczyło się dla niej to, że jakoś wybroniła się z zagrożeń.

Chemia była ostatnim przedmiotem, który musiała jakoś zaliczyć i nie ukrywała, że było to bardzo ciężkie. Chociaż Jaiden już kiedyś wspominał, że niezbyt ją potrafił i dlatego nie chciał się mieszać w jej naukę, zaproponował jej, by wspólnie nad nią posiedzieli i spróbowali coś razem ogarnąć. Siedzieli nad tym niemal codziennie tydzień przed wystawieniem ocen, bo Jaylynn postanowiła wziąć dodatkowe wolne od pizzerii. Gdyby nie dobroduszność Jaidena, na pewno albo by sobie nie poradziła, albo zabrakłoby jej czasu.

Na ich spotkaniach w jego mieszkaniu bardzo często zdarzało się, że on sam nie wiedział, jak coś zrobić, więc musieli główkować oboje. Raz przed ostatnią poprawą zarwali nawet niemal całą noc, bo jakieś obliczenia im nie wychodziły.

Koniec końców udało się i Jaylynn przeszła do następnej klasy. Nie kryła radości, gdy wreszcie odebrała świadectwo od swojego wychowawcy i czym prędzej wyszła ze szkoły. Znów zauważyła, że Malcom i jego grupa obgadywali ją na korytarzu, ale całkowicie ich zignorowała, z uśmiechem wychodząc na zewnątrz szkoły, dzierżąc świadectwo niczym największe trofeum.

Nie zdążyła zbytnio się oddalić od budynku, a dostrzegła przy bramie zarys sylwetki Jaidena. Zdziwiła się, bo nie dał jej znać, że się pojawi. Podeszła do niego szybkim krokiem, dopiero wtedy orientując się, że nie był sam.

- Jaki piękny pies - powiedziała na wstępie, zapominając o przywitaniu. - Jest twój?

- Nie, rodziców.

Kiedy mężczyzna posłał jej rozbawione spojrzenie, nieco się zarumieniła.

- Mogę pogłaskać? - spytała, mimo chwilowej niepewności.

- Pewnie - zgodził się Jaiden, obluzowując lekko smycz trzymaną w dłoni.

Nie była tego pewna, ale chyba aż błyszczały jej oczy, kiedy mogła wytarmosić psiaka za uszami i zanurzyć dłonie w jego mięciutkim futerku. Minęła dłuższa chwila, aż się od niego oderwała. Zorientowała się, że kilkoro uczniów jej się przyglądało, a ktoś rzucił nawet jakiś nieprzyjemny komentarz, na co szybko się wyprostowała i poprawiła swoją sukienkę.

- Może pójdziemy na spacer? - zaproponował Jaiden, z powrotem przyciągając psa bliżej siebie.

Przytaknęła, bez żadnych wewnętrznych oporów udając się za nim. Mieli stąd niedaleko do parku, co najpewniej było celem ich wędrówki.

- A co tu w ogóle robisz? - zapytała, gdy dotarło do niej, że wciąż nie znała celu jego niejakich odwiedzin.

- Przyszedłem pogratulować swojej pracownico-uczennicy - odparł, wzruszając ramionami. - A co, nie wolno mi?

Jaylynn z rozbawieniem pokręciła głową.

- Nie spodziewałam się, że przyjdziesz - powiedziała. - To dość... Miłe.

Przez chwilę szli we względnej ciszy. Kiedy dotarli do parku i przeszli przez niego wprost do wybiegu dla psów, Jaiden spuścił swojego pupila ze smyczy, pozwalając mu się wybiegać. Jaylynn wpatrywała się w radosnego psiaka jak w obrazek. Była jednym z tych ludzi, którzy w dzieciństwie bardzo pragnęli mieć zwierzaka, ale nigdy nie było im to dane. Dlatego ten widok dawał jej wiele radości.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz