Rozdział 21

51 8 2
                                    

Jaylynn 

Jaiden rzeczywiście czekał aż skończy i odwiózł ją do domu po kilku godzinach jej pracy. Tego dnia znów pojawiło się dość sporo klientów, którzy zapewne chcieli skosztować nowej pozycji w menu, będącej pomysłem właściciela. Musiała przyznać, że mężczyzna miał głowę na karku, bo wiedział, co zrobić, by zachęcić ludzi do wydania większej ilości pieniędzy. Była przekonana, że gdyby pizzeria była jedynym biznesem, jaki prowadził i chciałby zrobić z tego coś większego, byłby do tego zdolny.

Co prawda siedząc za ekranem laptopa i niejako chowając się za nim przed klientami, wydawał się w ogóle nie zwracać uwagi na otoczenie. Słyszała, że niektórzy dziwili się, co takiego wiecznie tam robił i dlaczego w ogóle siedział akurat w tym miejscu, zamiast w gabinecie. Cóż, odpowiedzi nie znał chyba nikt poza nim samym. Jaylynn obstawiała, że lubił pilnować porządku po swojemu. W istocie wiedziała, że mimo wszystko ciągle obserwował to, co działo się w lokalu.

Skrzywiła się na wspomnienie sytuacji z grupką Malcoma i rozlanym sokiem na jej ubraniach. Gdyby nie interwencja Jaidena, zapewne nadal by jej dokuczali, a nawet specjalnie tu przychodzili, by się z niej ponaśmiewać. Co prawda dziwiła się, że znajomi z klasy jakoś niespecjalnie wchodzili jej w drogę od tamtego momentu, ale nie zamierzała się nad tym zastanawiać. Skoro miała trochę spokoju, zaczęła to doceniać.

Spoglądnęła na całą grupę stojącą przy jednym z parapetów. Była właśnie w szkole z chęcią jak najszybszego skończenia lekcji, dlatego z niecierpliwością wyczekiwała dzwonka oznaczającego koniec długiej przerwy. Zostało jeszcze całe dziesięć minut, dlatego postanowiła przeznaczyć ten czas na spokojne skorzystanie z toalety.

Skierowała się w tamtym kierunku, chcąc, nie chcąc, przechodząc obok otwartego pokoju nauczycielskiego. Nic podejrzanego nie zwróciłoby jej uwagi, gdyby nie to, że usłyszała swoje nazwisko. Mimowolnie przystanęła, zanim zdążyła przejść obok drzwi.

- Niby coś tam poprawia, ale dalej źle to wygląda - powiedział jej nauczyciel matematyki. - Wątpię, żeby wyrobiła się na czas.

- Myślisz, żeby wezwać rodziców? - odezwał się inny głos, tym razem jej wychowawcy.

Przełknęła ślinę, próbując nie dać ujścia ogarniającej ją panice.

- Podobno jej matka średnio się wszystkim interesuje. Niby podpisuje wszystko, co trzeba, ale ani razu jej tu nie widziałem - odparł matematyk z zamyśleniem. - Zrób, jak uważasz. Ja tylko mówię, że Forbes ma zagrożenie i jeśli chce zdać, to musi dać od siebie coś więcej.

Coś więcej? Bycie na każdej lekcji, korepetycje z Jaidenem i siedzenie po nocach to było za mało? Zmarkotniała, będąc przekonaną, że przecież dawała z siebie wszystko.

- Ma jeszcze chemię i fizykę do poprawy. Sprawdzałem - powiedział jej wychowawca. - Spróbuję coś zdziałać. Może jest przeciętna i nieco aspołeczna, ale w gruncie rzeczy myślę, że to dobra dziewczyna. Skoro jest jeszcze młoda, należy jej się szansa.

Szybko się odwróciła i przeszła kilka kroków w przód, słysząc, jak wychodzili z pomieszczenia. Prawie została nakryta na podsłuchiwaniu, ale na szczęście mężczyźni byli tak zajęci rozmową, że nie zwrócili na nią uwagi. Miała też szczęście, że większość uczniów spędzała przerwę na świeżym powietrzu, więc też nikt nie przyuważył jej zachowania.

Naprawdę była w tak złej sytuacji, że była obgadywana przez nauczycieli? Z posępną miną wróciła pod klasę, w której miała mieć zajęcia. Nie potrafiła nic zaradzić na strach powoli rozprzestrzeniający się po jej ciele. Nie chciała, by po raz kolejny próbowali wymusić przyjście jej matki do szkoły. Nie sądziła, by znów mogła tak łatwo się wymigać, skoro chodziło o to, czy zda rok.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz